- To koniec - powiedział po środowych poszukiwaniach Alex Txikon, który na Nandze Parbat bierze udział w akcji ratowniczej Daniele Nardiego i Toma Ballarda. Od niedzieli, 24 lutego, z dwójką himalaistów nie ma żadnego kontaktu. Dla pierwszego z nich, 42-letniego włoskiego wspinacza, to już piąta próba zdobycia zimą tego ośmiotysięcznika. Niestety, wszystko wskazuje na to, że ostatnia.
Doskonale zna historię Mackiewicza
Rok temu cała Polska żyła dramatem Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol. Polak i Francuzka 25 stycznia zdobyli Nangę Parbat, ale do domu wróciła tylko 39-latka. Revol została uratowana dzięki niesamowitej postawie czwórki polskich alpinistów przetransportowanych spod K2 - Denisa Urubki, Adama Bieleckiego, Jarosława Botora i Piotra Tomali. Mackiewicza nie udało się sprowadzić.
W wielkiej akcji ratowniczej brał udział również Nardi. - Tomek nie ma wielkich szans, ale nadzieja umiera ostatnia - mówił wtedy w rozmowie z wyborcza.pl w trakcie poszukiwań.
ZOBACZ WIDEO Polacy w Serie A: "Piotr Zieliński w reprezentacji i w klubie, to zupełnie inny piłkarz"
Revol i Nardi podczas wyprawy na Nangę w 2016 roku:
Próba numer pięć
Zimową przygodę z Nangą Parbat Nardi rozpoczął w 2013 roku. Wraz ze wspomnianą Revol starał się osiągnąć szczyt, wspinając się Żebrem Mummery'ego. Przejście tej bardzo niebezpiecznej drogi, którą do tej pory nikt nie zdobył, stało się głównym celem Włocha. Wtedy z Revol dotarł do 6400 metra i musiał zawrócić.
Od tego momentu Nardi wyprawę powtarzał co sezon, aż do 2016 roku. Za każdym razem bezskutecznie. Po trzech latach przerwy wrócił. O postępach na bieżąco informował poprzez wpisy na swojej stronie internetowej. To fragment jednej z ostatnich notatek. - Mówię mu, Tom, (Ballard, kompan podróży - przyp. red.) byłem tutaj kilka lat temu. Sam. Byłem naprawdę szalony. Wtedy spojrzał na mnie i nagle owładnęła mnie myśl: nigdy nie uwierzyłbym, że naprawdę tu wrócę, że ktoś w szalonym marzeniu pomyślałby o tym - pisał 12 stycznia.
Problemy zaczęły się na przełomie stycznia i lutego. Obfite opady śniegu zasypały ich namioty i sprzęt, a dwójka Pakistańczyków, Karim Hayat i Rahmat Ullah Baig, zrezygnowała z dalszej wyprawy i wróciła do bazy. Włoch i Brytyjczyk postanowili tylko w duecie atakować szczyt.
Nanga nie jest obsesją
Mackiewicz na Nangę wchodził siedmiokrotnie. Szczyt zdobył w ostatniej, tragicznej, próbie. Czy można to nazwać obsesją? - Obsesją nie, choć mogło to tak wyglądać. Ale obsesja to coś, co pochłania do reszty i przysłania w życiu inne treści. Tomek miał w głowie dzieci, rodzinę, inne zajęcia, plany. Góra była niedokończonym projektem, pragnieniem, celem - mówiła niedawno w rozmowie z Mateuszem Skwierawskim żona Mackiewicza, Anna Solska-Mackiewicz.
Nardi z górą spotykał się pięciokrotnie. Wypowiada się o niej w bardzo podobnym tonie. - Czy Nanga stała się obsesją dla mnie? Nie, mówię to całkiem szczerze. Moje myśli koncentrują się bardziej na Żebrze Mummery'ego, na nowej drodze. To moje wielkie marzenie, ale nie obsesja. Raczej pasja do idei, a jeszcze bardziej do stylu, zrozumienia góry i życia - mówił przed ostatnią wyprawą we włoskim Radio 24.
Pasja ta sama, podejście inne
W 2015 r. Mackiewicz i Nardi, w różnych ekipach, starali się wejść na szczyt. Wokół wyprawy zrobiło się jednak sporo kontrowersji, co najprawdopodobniej poróżniło wspinaczy. Włoch zorganizował akcję "Nanga Parbat Winter Expedition 2015". Z kolei Polak razem z Revol należeli do innego, niezależnego zespołu. Grupy we wspinaczce jednak sobie pomagały.
Uczestnicy wypraw na Nangę Parbat w 2016 r. Nardi trzeci od lewej w czerwonej kurtce, Mackiewicz drugi od prawej - obaj stoją:
Pewnego dnia Revol i Mackiewicz sami postanowili zaatakować szczyt. - Partnerzy wspinaczkowi Elisabeth Revol i Tomek Mackiewicz, bez uprzedzenia Daniele Nardiego i reszty ekipy, zdecydowali się na próbę ataku na Nanga Parbat. Ich zachowanie stoi w sprzeczności z pierwotnym planem wspólnego zmagania się ze szczytem - można było przeczytać w oświadczeniu. Mimo nieporozumień, Nardi postanowił na nich poczekać i pozostał z własną ekipą w obozie w razie ewentualnego wypadku.
Z Revol i Mackiewiczem urwał się kontakt. Okazało się, że szczytu nie zdobyli, a podczas powrotu Polak wpadł w szczelinę i doznał obrażeń żeber oraz nóg. W wyniku wypadku i odmrożeń nie mógł kontynuować wyprawy, po której amputowano mu palec u nogi.
Nardi i Mackiewicz mieli wspólną pasję, ale jak zaznaczał Polak, mieli zupełnie inne podejście do niej. - On traktuje to komercyjnie. Robi z tego medialny show. Ma swoją siłownię w Rzymie i wspinaczka jest dla niego sposobem na prężenie mięśni przed ludźmi. Wszystko robi pod publikę - mówił Mackiewicz w 2015 r. w wywiadzie z Michałem Bugno.
Historyczne pierwsze zimowe wejście na Nangę
W sezonie 2015/2016 aż pięć ekip, w tym trzy polskie, postanowiło zdobyć "zabójczą górę". W tym gronie był również Mackiewicz, który znów wspinał się z Revol, a także Nardi i jego akcja "Nanga Parbat Winter Expedition 2016". Spośród wielu wspinaczy trzem udało się zaliczyć historyczne wejście. Byli to Simone Moro, Alex Txikon i Muhammad Ali Sadpara. Dwa tygodnie wcześniej z wyprawy zrezygnował Nardi, tłumacząc, że nie widzi szans na zdobycie szczytu.
Podczas tamtej wyprawy o Włochu było w polskich mediach głośno za sprawą pomocy Adamowi Bieleckiemu, który spadł ok. 80 metrów po pionowej ścianie. Asekurował go wtedy Nardi. Powrót Polaka po linie i jego wzruszającą rozmowę nagrał kamerą umieszczoną na kasku. - Nie pamiętam co się stało. Cieszę się, że miałem kask, który uratował mi życie. I dziękuję Tobie, bo też mi ocaliłeś życie, dziękuję - tak Bielecki mówi na filmie, który można obejrzeć poniżej:
Zabójcza przyciągająca góra
Nanga Parbat to drugi ośmiotysięcznik po Annapurnie pod względem wskaźnika śmiertelności. Wynosi on 28 proc. - stąd przydomek "zabójcza góra". Dane są sprzeczne, ale można założyć, że podczas jej zdobywania zginęło ponad 60 osób. - Na Nangę trzeba wchodzić dwa razy dłużej niż na najwyższą górę świata Mount Everest - powiedział Markowi Bobakowskiemu Simone Moro, jeden z jej nielicznych zdobywców.
To zdecydowanie jedna z najtrudniejszych gór na świecie. Przykłady Mackiewicza i Nardiego pokazują jednak, że ma niewyobrażalną siłę przyciągania. Tak Polak mówił w rozmowie z "Gazetą Krakowską", w kwietniu 2014 r.: - Kiedy siedzę wysoko, nie odczuwam żadnego fizycznego dyskomfortu. Dobrze mi tam. I mogę siedzieć długo. Wchodzę wtedy w pewien rodzaj medytacji. Mackiewicz na górze pozostał. Szanse na powrót Nardiego są już bardzo małe.