Baskijsko-rosyjska wojna pod K2. Alex Txikon mocno krytykuje Rosjan

Newspix / SWNS / NEWSPIX.PL  / Widok na łańcuch górski Karakorum
Newspix / SWNS / NEWSPIX.PL / Widok na łańcuch górski Karakorum

- Byli samolubni i niegrzeczni. Używali naszych lin, a po wszystkim zostawili kilkadziesiąt kilogramów śmieci pod K2 - Alex Txikon mocno uderza w konkurencyjną ekipę kazachsko-rosyjsko-kirgiską.

W tym artykule dowiesz się o:

Tej zimy szczyt K2 chciały zaatakować dwie ekipy. Pierwsza, złożona z himalaistów z Rosji, Kazachstanu i Kirgistanu, pod przewodnictwem Wasilija Piwcowa, zakończyła wyprawę 8 marca (czytaj więcej TUTAJ), natomiast drugi zespół, kierowany przez Alexa Txikona, w składzie między innymi z Polakami (wycofali się w trakcie wyprawy), poddał się 10 dni później (czytaj więcej TUTAJ).

Nim obie ekipy odłożyły marzenia o zameldowaniu się na niezdobytym dotąd zimą szczycie co najmniej na kolejny rok, mocno między nimi wrzało. Txikonowi aż brakuje słów na opisanie tego, co wyczyniał zespół Piwcowa. - To było okropne - stwierdza w rozmowie z explorersweb.com.

Zobacz także: Garstka internautów wywołała burzę pod postem wrzuconym przez Adama Bieleckiego

- Jestem bardzo rozczarowany ich zachowaniem. Zdyskredytowali dawną sowiecką szkołę wspinaczkową. Wspinałem się z niezwykłymi ludźmi z Rosji, takimi jak Denis Urubko, Nikolai Tomyiamin, Valery Babanov, Sergei Bogomolov, Alexei Bolotov, ale ta grupa była czymś zupełnie innym - kontynuuje.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Krzysztof Piątek przerósł AC Milan? "Trafił tam, aby im bardzo pomóc"

Txikon uważa, że zachowanie kazachsko-rosyjsko-kirgiskiej ekipy było "samolubne, zaciekle konkurencyjne i niegrzeczne". Do tego jego "sąsiedzi" zapomnieli zabrać spod K2 wielu "pamiątek".

- W pierwszym obozie zostawili 20-30 kg śmieci, a kolejne 40-50 kg w ABC. Wszystko posprzątaliśmy i nadal czekamy na podziękowania. Najbardziej zaskakujące było jednak to, że z ABC do pierwszego obozu przymocowali zaledwie 800 metrów liny - mówi Txikon. Konkurencyjna wyprawa odpowiedziała mu, że to nie były śmieci, tylko depozyt już na lato.

Baskijski wspinacz zarzuca ekipie Piwcowa, że ta, oprócz korzystania ze starych poręczówek, używała także jego lin, gdy nikogo nie było w pobliżu. - Łatwo to sprawdzić na podstawie śladów stóp i napięcia na linach, gdy obserwowaliśmy je od dołu. A niektóre stare liny, które przypięli, zostały całkowicie zerwane. To było niebezpieczne, lekkomyślne i po prostu szalone - komentuje.

Zobacz także: Ciało Adama Bieleckiego zostałoby w górach. Wspinacz nie życzy sobie innej opcji

- Konkurencyjna ekipa w ogóle nie miała szans na sukces, była tak powolna... Zwykle wyruszaliśmy dwie godziny później, a docieraliśmy do Rosjan w ciągu pół godziny. Mieliby większą szansę stanięcia na Księżycu niż wejścia na szczyt K2 - drwi z Rosjan Txikon.

Komentarze (0)