200 tysięcy zakażonych, a ten kraj otwiera się na świat. Nie stać go na izolację

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Hussain Ali/Pacific Press/LightRocket / Zgromadzenia religijne to największy problem Pakistanu w walce z epidemią.
Getty Images / Hussain Ali/Pacific Press/LightRocket / Zgromadzenia religijne to największy problem Pakistanu w walce z epidemią.
zdjęcie autora artykułu

Pakistan to jeden z najludniejszych krajów świata, który kibicom sportowym kojarzy się z krykietem i himalaizmem. Obie dyscypliny zostały zamrożone. Podobnie jak gospodarka. Efekt? Szacuje się, że liczba bezrobotnych wzrosła aż o 6,2 mln osób.

28 marca 2020 rząd w Pakistanie ogłosił dwutygodniowy lockdown z powodu rozszerzającej się epidemii koronawirusa - mówi w rozmowie WP SportoweFakty Asghar Ali Porik, który od wielu lat pomaga w organizacji wypraw wysokogórskich, również polskim wspinaczom, na K2, Broad Peak czy Nanga Parbat. - Ludzie nie mogli opuszczać domów bez potrzeby. Teraz mamy już koniec czerwca. Minęły trzy miesiące. Obostrzenia są powoli zdejmowane, ale czekamy na prawdziwe otwarcie gospodarki. Bo Pakistan to biedny kraj, a ludzie potrzebują codziennej pracy, aby utrzymać siebie i najbliższych.

Ali Porik musiał na razie odwołać wszystkie możliwe rezerwacje wypraw wysokogórskich. Maj i czerwiec, zamiast kolejnych grup turystów oraz zawodowców z całego świata, przyniosły mu kompletny zastój w interesie i przychód na poziomie zero. Liczy, że nie wszystko jeszcze stracone, że jesienią jeszcze zarobi. Liczył również na pomoc w polskiej wyprawie na K2, która miała się odbyć na przełomie 2020 i 2021.

Polacy mogli jeszcze poczekać

Jak informowaliśmy, Polacy podjęli jednak decyzję, że wyprawy nie będzie (TUTAJ więcej szczegółów >>). Wpływ na takie stanowisko miała zarówno sytuacja epidemiczna na świecie, jak i logistyka. Do Pakistanu na razie nie można się dostać. Linie lotnicze jeszcze nie przywróciły ruchu.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"

- Oj, szkoda - Ali Porik zareagował, kiedy ode mnie dowiedział się o odwołanej przez Polaków wyprawie. - Z jednej strony dobrze wiedzieć kilka miesięcy wcześniej, z drugiej, można było jeszcze poczekać. Niebo nad Pakistanem wkrótce będzie otwarte.

Loty krajowe już się odbywają, Pakistańczycy nadal mogą wracać do ojczyzny z zagranicy, a nieoficjalnie mówi się, że w lipcu na lotniskach pojawią się w końcu obcokrajowcy.

- Turyści powinni przylecieć na sierpniowy trekking w górach, a zawodowcy pojawią się zapewne jesienią - tłumaczy mój rozmówca. - Nie sądzę, aby ktoś atakował w tym roku ośmiotysięczniki (np. K2, Broad Peak czy Gaszerbrum), ale przecież w regionie Gilgit-Baltistan mamy aż piętnaście 7-tysięczników. Jest gdzie się sprawdzić.

40 procent ludzi żyje w ubóstwie

Otwarcie gospodarki i granic odbywa się w dość specyficznych warunkach. Ponad 200 tysięcy zakażonych, dzienne przyrosty na poziomie kilku tysięcy, poważna sytuacja w szpitalach. W kwietniu i na początku maja (gdzie obostrzenia były najbardziej surowe) dzienna liczba zakażonych nie przekraczała tysiąca.

- Kraj jest niestabilny gospodarczo, nie stać go na blokadę gospodarczą, a na dodatek ludzie masowo twierdzą, że COVID-19 to spisek między politykami i lekarzami - opisuje sytuację amerykańska agencja prasowa Associated Press.

- Liczba osób żyjących w ubóstwie wzrosła w ciągu ostatnich trzech miesięcy z 30 do aż 40 procent całej populacji Pakistanu - dodaje Haroon Sharif, ekspert ekonomiczny, doradca obecnego rządu w tym kraju. - Znam osobiście nauczycieli, którzy sprzedają owoce na ulicy, aby tylko przeżyć. Sytuacja jest dramatyczna.

Oficjalnych danych nie ma, ale niezależni eksperci szacują, że w marcu w Pakistanie bez pracy pozostawało 12,3 mln ludzi. Teraz? Mówi się o 18,5 mln. Ponad 6 milionów ludzi, którzy zostali bez środków do życia nawet w tak wielkim kraju jakim jest Pakistan (dane mówią o ponad 200 mln mieszkańców) robi potworne wrażenie.

Więcej mułów, mniej ludzi

- Pomoc rządu dla biznesmenów i pracodawców jest bardzo skomplikowana - twierdzi Ali Porik. - Dlatego dużo firm jest zmuszonych do zwalniania ludzi albo nawet ogłoszenia upadłości.

Firmy z branży turystycznej jak na razie nie doczekały się pomocy od polityków. Mało tego. Region Gilgit-Baltistan, czyli część Kaszmiru, którą zajmuje Pakistan i gdzie są ośmiotysięczniki z K2 na czele, nadal jest częściowo zamknięty. Mimo że liczba zakażonych na tym obszarze jest śmiesznie niska - to niewiele ponad 1300 przypadków. To zaledwie 0,6 proc. wszystkich przypadków w całym kraju.

- Czekamy na otwarcie regionu - dodaje mój rozmówca. - Opracowaliśmy dokładny plan obostrzeń, który będzie obowiązywał podczas wypraw górskich. Będziemy się go trzymać.

Plan zakłada m.in.: mniejszą liczbę tragarzy, w zamian większą liczbę mułów do transportu, maseczki noszone przez obsługę, częste dezynfekcja nie tylko rąk, ale i bagaży. Tragarze nie będą również podawali rąk na przywitanie. Dodatkowo każdy z turystów czy wspinaczy będzie po przylocie do Pakistanu przechodził test na koronawirusa. Ten sam test przejdzie po zakończeniu wyprawy wysokogórskiej.

10 reprezentantów zakażonych

Najpopularniejszym sportem w Pakistanie jest krykiet. Rozgrywki obecnego sezonu zostały przerwane w marcu, tuż przed decydującymi meczami (brakuje do rozegrania półfinałów i finału). Kiedy sportowcy wrócą na stadiony?

Trudno powiedzieć, na razie nie ma jeszcze konkretnych dat. Miejscowa federacja pracuje nad wyjazdem reprezentacji do Europy, do Wielkiej Brytanii, gdzie najlepsi pakistańscy zawodnicy mogliby potrenować kilkanaście dni, rozegrać dwa, trzy mecze sparingowe.

Jak na razie plan jest bombardowany kolejnymi doniesieniami o zakażeniach wśród sportowców. Z wytypowanej grupy prawie 30 osób, które miały lecieć na obóz przygotowawczy, aż u dziesięciu test na obecność koronawirusa przyniósł wynik pozytywny.

- Nie wiemy, czy uda się nam opuścić kraj, na razie wygląda to kiepsko - powiedział szef pakistańskiej federacji.

"Bóg jest silniejszy niż koronawirus"

Największym problemem Pakistanu w walce z pandemią są zgromadzenia religijne. A wszystko zaczęło się od Tablighi Jamaat. 10 marca na tę uroczystość w mieście Raiwind przybyło około 100 tysięcy ludzi.

Minister nauki i technologii - Fawad Chaudhry - apelował do duchowieństwa, aby odwołali te uroczystości, aby zaapelowali do wiernych, by ci zostali w domach. Nic z tego. Efekt?

Wg oficjalnych danych doszło do dwóch tysięcy zakażeń bezpośrednich (w tym czasie to była liczba prawie 30% wszystkich zakażeń w całym kraju). Te dwa tysiące zakażonych osób przekazało koronawirusa kilkudziesięciu tysiącom kolejnych ludzi, zanim służby wyłapały wszystkich i nałożyły na nich kwarantannę.

Wierni nadal gromadzą się tłumnie na modlitwie. Niektórzy zakładają maseczki, niektórzy nie, choć... - W Pakistanie jest obowiązek noszenia masek w miejscach publicznych, np. sklepach - tłumaczy Ali Porik.

Podczas zgromadzeń modlitewnych trudno również zachować dystans społeczny. - Bóg jest silniejszy niż koronawirus - często słychać z ust miejscowych duchownych.

Czytaj także: Czy Denis Urubko wróci jeszcze na K2 z Polakami? "Nie popełnię już tego błędu" >>

Źródło artykułu:
Komentarze (12)
avatar
UNIA LESZNO kks
28.06.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
HALO!!! CISZA WYBORCZA A TU WIDZE KONTYNUOWANA JEST SERIA FANTASTYCZNYCH KORORO COVIDZIWÓW. OJEJ WIECIE STRASZNE SIE STALO, BYLISMY NA WYBORACH I TAM BEZ KAGANCOW BYLISMY HAHA POZDRO!!  
avatar
AndrzejWyścigówka
28.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zajebi*ty SPORTOWY Fakt ten artykuł.  
avatar
Barłomiej Rej
28.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
w pierwszy rzędzie bliźniaki szczerby hahaah ?  
avatar
peppep
28.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
himalaistów mają słabych. Bardziej hokej na trawie i jako tako squash  
avatar
MK
28.06.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Dokładnie! A jeszcze policzcie sobie wskaźnik tej niby zachorowalności versus liczba mieszkańców... ;)