Łukasz Wiśniewski: W poprzednim sezonie byliśmy przewidywalni. Teraz jest inaczej

PAP / Dominik Kulaszewicz
PAP / Dominik Kulaszewicz

Polski Cukier jest prawdziwą rewelacją w rozgrywkach PLK. Podopieczni Jacka Winnickiego mają bilans 12:0. Receptę na sukcesy toruńskiego zespołu przedstawia Łukasz Wiśniewski, dla którego to drugi sezon w barwach Twardych Pierników.

[b]

WP SportoweFakty: Twarde Pierniki mają bilans 12:0 i są jedyną niepokonaną drużyną w PLK. Poproszę receptę na sukces.[/b]

Łukasz Wiśniewski: Nie ma takiej recepty. Myślę, że kluczową kwestią jest to, że za dużo nie myślimy o tym bilansie. Wiem, że to utarty slogan, ale koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu. Nie wybiegamy za daleko do przodu. Stoimy na ziemi, nie popadamy w hurraoptymizm.

Nie ukrywam, że dość szybko udało się nam zgrać. Rozegraliśmy sporo meczów sparingowych i to też miało dobry wpływ. Cały czas twierdzę, że wyjazdowe wygrane w Radomiu i Dąbrowie Górniczej utwierdziły nas w przekonaniu, że jesteśmy silną drużyną, która może coś zdziałać w PLK.

Na ile ważny był fakt, że w drużynie pozostał szkielet z poprzedniego sezonu?

- Myślę, że to był istotny czynnik. Warto pamiętać, że został także trener Winnicki. Nasz system tak w 85 procentach jest taki sam. To sprawiło, że łatwiej było nam wkomponować graczy zagranicznych, którzy dość szybko stali się ważnymi postaciami.

To są zupełnie inne Twarde Pierniki. W poprzednim sezonie o wynikach decydowały indywidualności, teraz kluczowy jest zespół.

- Inaczej się akcenty rozkładały. W ataku byliśmy bardzo przewidywalni, z kolei w obronie nie wszyscy brali odpowiedzialność. Teraz jest inaczej. Nasza ofensywa rozkłada się na wielu zawodników, nie jesteśmy zależni od jednego-dwóch koszykarzy. W obronie jest podobnie. Nie musimy nikogo "chować".

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje

Byliście całkowicie uzależnieni od występów Danny'ego Gibsona. W fazie zasadniczej taki model sprawdził się, ale w play-offach już tak różowo nie było.

- Tak właśnie było. W fazie zasadniczej gra się jeden mecz w tygodniu, więc jest łatwiej w ten sposób ograć rywala. W play-offach trzeba przeciwnika pokonać trzy razy. Trudno jest zagrać w ciągu kilku dni w ten sam sposób. Słupszczanie nas rozszyfrowali.

Wracając do obecnego stanu. Nadal jesteście głodni zwycięstw?

- Oczywiście. Pamiętajmy, że jeszcze nawet pierwsza runda się nie zakończyła, więc dużo grania przed nami. Odskoczyliśmy reszcie, wypracowaliśmy pewną "górkę", ale czekają nas starcia z czołowymi ekipami w PLK.

Stelmet, Anwil, PGE Turów, BM Slam Stal - to będzie styczeń prawdy dla Polskiego Cukru Toruń.

- To będzie trudny miesiąc pod dwoma względami. Będziemy grali z czołowymi ekipami w krótkim odstępie czasu, a poza tym grudzień-styczeń są miesiącami, w którym zdarzają się dołki formy.

Prawda jest taka, że jesteście jedyną drużyną w PLK, która trzyma równy poziom.

- To już pozostawiam innym do oceny. Jeśli tak jest, to tylko należy się z tego powodu cieszyć.

[b]

Pamiętam, jak mówił pan na jednej z konferencji prasowej, że ten bilans jest dla pana zaskoczeniem.[/b]

- Bo tak jest. Nikt nie przed sezonem nie myślał o tym, że do końca roku nie przegramy spotkania. Jesteśmy z tego powodu szczęśliwi, ale jednocześnie to nas motywuje do kolejnych zwycięstw.

Nie sposób nie zapytać o koszulkę, na której zawarte są symbole miasta. Czy dla pana, torunianina z krwi i kości, to powód do dumy? Dodatkowa satysfakcja?

- Pewnie, że duma rozpiera. To bardzo ciekawy pomysł. Szkoda, że tak długo musieliśmy czekać. Nie ukrywam, że na koszulkach są zawarte symbole, które kojarzą się tylko z Toruniem. Mam na myśli: Kopernik, pierniki, Obserwatorium w Piwnicach.

Nowe koszulki nie przeszkadzają. W nich macie bilans 3:0.

- Trochę tego obawialiśmy w szatni, ale na szczęście passę podtrzymaliśmy.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: