Chase Simon, była gwiazda PLK: Tęsknię za Polską. Chciałbym zagrać dla Milicicia [WYWIAD]

Newspix / Tadeusz Skwiot / Na zdjęciu: Chase Simon i trener Igor Milicić
Newspix / Tadeusz Skwiot / Na zdjęciu: Chase Simon i trener Igor Milicić

- Tęsknię za grą w Polsce, dla Igora Milicicia i Anwilu Włocławek. Kibice Anwilu są wielcy, robią wszystko, by ich drużyna walczyła na maksimum swoich możliwości i potencjału - mówi nam Chase Simon, była gwiazda PLK.

Dla wielu to właśnie Chase Simon był jednym z najważniejszych elementów w układance mistrzowskiego Anwilu Włocławek w sezonie 2018/2019. Amerykanin został w klubie, podpisał kontrakt za dużo większe pieniądze, a mimo to nie spoczął na laurach. Jeszcze w trakcie trwania sezonu prowadzono negocjacje w sprawie nowej, dwuletniej umowy.

Pandemia koronawirusa sprawiła, że do podpisów jednak nie doszło, a zawodnik wybrał ofertę z Francji. Z zespołem JDA Dijon rywalizuje na dwóch frontach: LNB (10,7 pkt) i Basketball Champions League (11,5 pkt).

- Uzyskam 84 procent mojego kontraktu, jeśli wydarzy się kolejna pandemia i sezon będzie anulowany - mówi nam Amerykanin Simon.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity efekt. Zobacz, co się stało z wylanym wrzątkiem przez siatkarza


Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W czwartek przygotowałem ankietę dla kibiców z pytaniem: "którego z obcokrajowców najbardziej ci brakuje?". Prawie 50-procent zagłosowało na Chase'a Simona. A pan tęskni za Polską i PLK?

Chase Simon, były koszykarz Anwilu Włocławek, obecnie zawodnik JDA Dijon: Tak, tęsknię za grą w Polsce, dla Igora Milicicia i Anwilu Włocławku. Kibice Anwilu są wielcy, robią wszystko, by ich drużyna walczyła na maksimum swoich możliwości i wykorzystywała potencjał. Jeśli nie masz ducha walki na boisku lub nie traktujesz poważnie tego, jak ważny jest tam sukces i wysokie oczekiwania, to nie jest to miejsce dla ciebie do gry.

To nawiązanie do tego, co obecnie dzieje się w klubie?

Chyba wszyscy widzą, że jest bałagan. Jestem w szoku, gdy widzę bilans i miejsce zespołu w tabeli. Widziałem ostatni wynik we Wrocławiu. To niewiarygodne, że drużyny z mniejszym potencjałem tak łatwo pokonują Anwil. Ale tak jak ci mówiłem przed chwilą: to nie jest tak, że pozyskasz wielkie nazwiska na rynku i problemy same się rozwiążą. Potrzebujesz tożsamości, struktury, a przede wszystkim chemii! I wszyscy zawodnicy muszą być na tej samej stronie.

W zeszłym sezonie też były wielkie nazwiska: Ledo, Wroten, Dowe czy Jones. Jak pan czuł się w tym gronie, czy odnalazł swoje miejsce w tym zespole?

Koszykówka jest łatwiejsza, gdy masz dobrą chemię i dobrych zawodników. Czułem się komfortowo w tym zespole, trener Milicić też o to zadbał. Miałem wiele okazji w ataku, mimo że obok byli naprawdę świetni strzelcy, z kolei moim zadaniem w obronie było wywieranie presji na rozgrywających, najlepszych strzelcach. Zaakceptowałem swoją rolę i starałem się dawać z siebie wszystko w każdym spotkaniu.

Czy mimo wszystko w Anwilu nie było za dużo gwiazd?

Nie sądzę. Problem jest wtedy, gdy gwiazdy mają duże ego i nie chcą się poświęcić. Tego w Anwilu nie było. Problem był inny.

Jaki?

Kiedy masz zupełnie nowy zespół z tak dużym talentem i połączysz go z niekonwencjonalnym stylem obrony i ofensywnymi schematami Igora Milicicia, na początku zawsze będzie ciężko. Nie oszukujmy się, ale dla większości koszykarzy było to zderzenie z nową rzeczywistością. Całkowicie nowe nawyki w ofensywie i obronie. Chcesz, próbujesz, a nie wychodzi. Dlatego pojawia się frustracja, do tego dochodzi duża presja oczekiwań.

Mam wrażenie, że trochę w zespole brakowało wspólnego doświadczenia i takiego rdzenia, który może pomóc w trudnych momentach. Spójrz na wielkie drużyny. Tam zawsze utrzymywany jest ten kręgosłup, który tworzy 3-5 zawodników. Oni znają kulturę klubu, trenera i mogą pomóc w integracji nowych graczy. My tego rdzenia nie mieliśmy, by pomóc nowym zawodnikom. Prawie nie mieliśmy tożsamości na początku. I to nie było łatwe, ale... ego nie było problemem. Każdy z nas się poświęcił.

Chase Simon był wielką gwiazdą PLK
Chase Simon był wielką gwiazdą PLK

Jak pan wspomina współpracę z trenerem Igorem Miliciciem?

Miał plan na wszystko i wierzył w każde zaproponowane rozwiązanie. Był wielkim optymistą, człowiekiem dużej wiary. Mój przykład jest idealny. Jak dobrze wiesz, nie miałem wcześniej reputacji dobrego obrońcy. Trener Igor Milicić rzucił mi wyzwanie i powiedział: "Chase, jesteś w stanie grać lepiej w defensywie". Wziąłem sobie jego słowa do serca. Zacząłem korzystać z moich atutów. Umiem dobrze poruszać się na nogach, wymuszać presję na rywalach. Miałem kryć najlepszych strzelców. Myślę, że całkiem nieźle mi to wychodziło.

Łatwo się z nim rozmawiało poza treningami. Nie było problemów z komunikacją. Cenił zawodników, którzy grają twardo i poświęcają się dla drużyny. Jeśli byłeś leniwy lub nic nie pokazywałeś, trener potrafił podnieść głos. Chciał w ten sposób zmusić cię do większej pracy i wykorzystania potencjału. Nadal z nim rozmawiam, więc to dużo mówi o naszych relacjach. Nadal mam nadzieję, że pewnego dnia zagram dla niego ponownie.

W grudniu Jakub Karolak zdradził, że otrzymał ostatnią wypłatę za sezon 2019/2020. Pan też jest rozliczony z klubem?

Tak.

Latem podpisał pan umowę z Dijon i przeniósł się do Francji. To była dobra decyzja?

To była świetna decyzja, choć wszyscy widzą, jak wygląda rzeczywistość dookoła nas. Koronawirus mocno torpeduje rozgrywki, brakuje płynności w rozgrywaniu meczów. Zajmujemy drugie miejsce w rozgrywkach ligi francuskiej, ale niestety nie udało nam się awansować do kolejnej fazy w Basketball Champions League, mimo że przegraliśmy tylko dwa spotkania. Niekorzystny bilans z innymi dwoma drużynami sprawił, że zajęliśmy tylko 3. miejsce w grupie. To na pewno rozczarowanie. Zwłaszcza, że w minionej edycji zdobyliśmy brązowy medal. Idziemy do przodu, mamy kolejne cele do zrealizowania.

Pytałeś o wybór Francji. To było dla mnie też bezpieczne pod względem finansowym. Mogę zdradzić, że uzyskam 84 procent mojego kontraktu, jeśli wydarzy się kolejna pandemia i sezon będzie anulowany. Nie chciałem też ryzykować braku pensji przez tak długi czas. Muszę zająć się rodziną.

Jak pan ocenia ligę francuską i polską? Jest duża różnica?

Liga francuska ma oczywiście większy talent i jest bardziej atletyczna. Mam wrażenie, że Polska dopiero niedawno zaczęła odczuwać pilną potrzebę rozwijania młodych talentów i rozpowszechnienia koszykówki w całym kraju. Kiedy młody talent się rozwinie, staje się z automatu twarzą kraju. Sposób, w jaki się rozwinie, zadecyduje o tym, jak dobra będzie wasza liga. Ligi nie są określane przez obcokrajowców i Amerykanów, a przez to jak radzą sobie krajowi gracze.

Zarządzający koszykówką w Polsce muszą sprawić, by więcej dzieciaków chciało uprawiać tę dyscyplinę, rozwijać swoje umiejętności, tak by później były w stanie wyjechać za granicę i tam pokazywać pełnię swoich umiejętności. Przykładów macie sporo: Michalak jest królem strzelców w Niemczech, Sokołowski dobrze radzi sobie we Włoszech, a Zyskowski w Hiszpanii. Lampe w przeszłości grał w Chinach, z kolei Gortat przez wiele lat występował w NBA. Myślę, że gdyby więcej młodych Polaków grało w PLK, i to na dobrym poziomie, to wasza liga byłaby postrzegana podobnie jak Bundesliga.

Zobacz także:
EBL. Krzysztof Sulima: Tacy jak ja też są potrzebni [WYWIAD]
Właściciel zaszalał, sypnął dużą gotówkę. Jest Lampe, będzie medal?
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]
Stal traci ważnego gracza. Moore wyjeżdża do Niemiec! Dlaczego?

Źródło artykułu: