WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Bell i Wołoszyn

To on mógł wzmocnić Anwil. "Dziennikarz pisał do żony"

Karol Wasiek

Anwil szuka Polaka na rynku transferowym, chce wzmocnić zespół przed najważniejszą częścią sezonu. Nam udało się ustalić, że trener Frasunkiewicz podjął rozmowy z zawodnikiem, który grał we Włocławku... 10 lat temu!

Gorący okres w Anwilu Włocławek. Zespół rozgrywa sporo meczów, ma mocno napięty kalendarz w tym miesiącu (PLK, liga regionalna, Puchar Polski), na dodatek trener Przemysław Frasunkiewicz intensywnie rozgląda się na rynku za wzmocnieniem polskiej części składu.

Wiemy, że jedną z opcji był Bartłomiej Wołoszyn, który swoje pierwsze kroki w ekstraklasie stawiał właśnie we włocławskim klubie, grał tam przez siedem sezonów. Teraz znów znalazł się w orbicie zainteresowań Anwilu, klubu, który potrzebuje doświadczonego i jakościowego Polaka, by stać się konkurencyjnym w walce o złoty medal.

Ustaliliśmy, że odbyły się rozmowy na linii Przemysław Frasunkiewicz-Bartłomiej Wołoszyn, po tym jak zawodnik otrzymał zielone światło na zmianę klubu w trakcie rozgrywek (dał ją prezes Przemysław Sęczkowski). W grę wchodził krótkoterminowy kontrakt, bo koszykarz ma w Gdyni ważną umowę na kolejny sezon. W zespole chcą go dalej władze klubu i trener Milos Mitrović (też ma umowę). Wołoszyn - po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" - uznał, że nie zamierza rozstawać się z Asseco Arką Gdynia. Choć - jak sam przyznaje - była to bardzo trudna decyzja.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał! "Bramka stadiony świata" 

- Rozmowy były prowadzone mniej i bardziej oficjalnie ze strony Anwilu Włocławek i Przemysława Frasunkiewicza. Wiem, że trener kontaktował się z właścicielem naszego klubu, Przemysławem Sęczkowskim. Dostałem zielone światło na to, że mogę opuścić zespół w sytuacji, gdy będzie zapewniony byt na kolejny sezon w ekstraklasie. A wiemy, że na ten moment jest to niemal pewne - mówi nam Wołoszyn.

- Rozmawiałem z trenerem Frasunkiewiczem. Nie ukrywam, że dla mnie - jako sportowca zawodowego - to była trudna decyzja do podjęcia. Miałem bardzo duży dylemat. Rozważałem to pod wieloma aspektami. Sportowo - co nie ma ukrywać - byłby to niewątpliwie duży awans. Zespół z Włocławka jest jednym z najlepszych w Polsce, jest mocnym kandydatem do zdobycia medalu. Po rozmowie ze sztabem szkoleniowym, prezesem, wspólnie doszliśmy do wniosku, że dla zespołu, dla mnie i przyszłości Asseco lepiej będzie jak zostanę i tutaj dokończę sezon. Aspekty rodzinne też były istotne - informuje 35-letni gracz.

Dziennikarz pisał do żony


O ewentualnym powrocie Wołoszyna do Anwilu mówiło się już od kilku tygodni. We Włocławku był to gorący temat, o czym najlepiej przekonała się... żona koszykarza, której skrzynka z wiadomościami szybko się zapełniła. "Wracacie?" - pytali nie tylko kibice, ale też... dziennikarz lokalnego portalu, który w przeszłości chodził z nią do tej samej szkoły.

- Sporo wiadomości i sms-ów otrzymała moja żona, która jest z Włocławka. Nawet zabawna była historia, że jeden z jej kolegów ze szkoły, a teraz dziennikarz, podpytywał ją mocno o możliwość powrotu do Anwilu. Ona trzymała się z boku, pozostawiła mi ostateczną decyzję - uśmiecha się Wołoszyn.

Ten przyznaje, że swoją decyzję uwarunkował też tym, jak będzie wyglądała przyszłość w Gdyni. A ta podobno ma być lepsza! Słyszymy, że w następnym sezonie klub ma dysponować nieco większym budżetem, co umożliwi zbudowanie kadrowo mocniejszego zespołu.

Wołoszyn cieszył się ze zwycięstwa Arki nad Anwilem
- Faktycznie doszło do takiego spotkania z prezesem Sęczkowskim, który uczciwie mi powiedział, że taka sytuacja może zaistnieć. Nie ukrywam, że ja nie myślę tylko o tym, co tu i teraz. Mimo 35 lat dalej patrzę na koszykówkę dalekowzrocznie. Chcę cieszyć się koszykówką w Gdyni w następnych latach - otwarcie deklaruje.

Wołoszyna nie dziwi fakt, że Anwil za wszelką cenę dąży do wzmocnienia polskiej części składu. Mówi wprost, że jeśli chce się zdobyć mistrzostwo, to trzeba mieć w zespole doświadczonych i jakościowych Polaków, którzy "trzymają szatnię", ale mają też sporą wartość sportową.

- Te zespoły, które chcą coś wygrać w PLK, muszą mieć w składzie doświadczonych i wartościowych Polaków. Wiemy, że jest ograniczona liczba takich graczy, dlatego w styczniu-lutym pojawia się wiele propozycji dla polskich zawodników, którzy grają w drużynach z dołu tabeli. W zeszłym sezonie też miałem oferty - zdradza.

Arka ma utrzymanie, jaki sezon?


Asseco Arka po pokonaniu GTK Gliwice i sensacyjnym zwycięstwie we Włocławku ma już zapewniony byt na kolejny sezon. W tym momencie gdynianie, którzy byli wymieniani w gronie kandydatów do spadku, przeszli wielką metamorfozę w trakcie sezonu, nie tylko opuszczając ostatnie miejsce w tabeli, ale też przeskakując zespoły, które dysponują znacznie większymi pieniędzmi (m.in. MKS, Start czy GTK). Żółto-niebiescy pokonali m.in. Kinga, Trefla czy ostatnio Anwil. U podopiecznych Mitrovicia ceni się dużą determinację, zaangażowanie, ale też przygotowanie taktyczno-scoutingowe (za ten drugi element odpowiada Roman Tymański, fachowiec w tej dziedzinie).

- Nasz zespół jest tak skonstruowany, by odnieść zwycięstwo to każdy z nas musi walczyć i być skupionym na 120 procent przez 40 minut. Bo nawet pięć minut przestoju może nas sporo kosztować, co pokazały mecze we Wrocławiu czy w Bydgoszczy. W pewnym momencie przyszedł dołek, rywale odskoczyli i już za wiele nie mieliśmy do powiedzenia. Jeśli z kolei gramy na miarę swojego potencjału, to jesteśmy groźni dla każdego, co pokazaliśmy np. we Włocławku - zauważa Wołoszyn.

35-latek jest zdania, że osiem zwycięstw przez Asseco Arkę należy traktować w kategoriach dużego sukcesu, patrząc na to, z jakimi problemami organizacyjno-finansowymi musiał mierzyć się gdyński klub od początku sezonu. Kapitan Arki przedstawia całą sytuację ze szczegółami.

- Podpisując kontrakt w maju-czerwcu, to wiedziałem, że czeka nas trudny sezon, nawet trudniejszy od minionego, bo wtedy dysponowaliśmy naprawdę wartościowymi zawodnikami. To byli Polacy, z którymi mógłbym grać nawet przez kilka następnych sezonów. Mam na myśli m.in. Szubargę czy Żołnierewicza. Inni też dawali sporo jakości na meczach i treningach. Nie ma co ukrywać, że teraz mocno pokrzyżowała nam plany sprawa nierozwiązanego konfliktu z Bosticiem, to wpłynęło na początek sezonu. Potem - po dojściu Boykinsa i Durhama - zaczęliśmy wyglądać jak zespół na poziomie ekstraklasy. Wydaje mi się, że gdybyśmy taki zespół mieli od początku sezonu, to teraz bylibyśmy w innym położeniu. Generalnie wystawiam ocenę lepszą niż gorszą - opisuje.

Wołoszyn zostaje w Gdyni na kolejny sezon, a Anwil dalej intensywnie rozgląda się za Polakiem. Wiemy, że sytuacja w ostatnich dniach przyspieszyła, otworzyła się jedna furtka, na dniach powinniśmy poznać efekty negocjacji.

CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Amerykanin czeka na kasę z polskiego klubu. Padły gorzkie słowa
Aleksander Dziewa: Bałem się Urlepa. Jego magia nadal działa! [WYWIAD]
Travis Trice: Chcemy złota! Wraca do sytuacji z Mathewsem

< Przejdź na wp.pl