Ernests Gulbis: Zrozumiałem, że bez ciężkiej pracy nie da się osiągać sukcesów

- Wygranie pięciosetówki z Rogerem Federerem wiele dla mnie znaczy. Starałem się zachować nerwy na wodzy, poza jedną złamaną rakietą - mówił po meczu IV rundy Rolanda Garrosa Ernests Gulbis.

- Mój plan był taki, aby jak najwięcej zagrywać do jego bekhendu, a następnie szukać szukać uderzeń kończących moim bekhendem po linii. Musiałem też uważać na jego forhend, bo on ma najpiękniejszy i najlepszy forhend na świecie. Zawsze też chcę dobrze serwować. Czasem mi się to udaje, a czasem nie. Wiem, że on popełniał błędy, ale jest przecież tylko człowiekiem, a ludzie popełniają błędy- powiedział na konferencji prasowej po meczu IV rundy Rolanda Garrosa Ernests Gulbis.
[ad=rectangle]
Łotysz w niedzielę sprawił niespodziankę i pokonał 6:7(5), 7:6(3), 6:2, 4:6, 6:3 Rogera Federera. - Czuję się znakomicie, to nie do opisania. To moje największe zwycięstwo w karierze, bo graliśmy pięć setów. Wygranie pięciosetówki z Rogerem Federerem wiele dla mnie znaczy. Uważam, że moje zwycięstwo to niespodzianka. On jest wyżej w rankingu, a gdy patrzysz na ranking, to możesz dowiedzieć się wszystkiego.

- Sposób, w jaki Federer uderza z forhendu, to dla mnie coś niewiarygodnego - kontynuował najlepszy łotewski tenisista. - Niewielu graczy ma w swoim arsenale takie uderzenie. Jest wyjątkowe. Ale jego bekhend bywa niestabilny. Uważam, że mój bekhend jest jednym z najlepszych bekhendów na świecie i zagrywany po krosie, i po linii. Czuję się świetnie, gdy wykonuje to uderzenie - tłumaczył, co było kluczem do jego triumfu.

Rezydujący w Monte Carlo tenisista w końcówce czwartego seta poprosił o przerwę medyczną i wraz z fizjoterapeutą opuścił kort. - Bolały mnie plecy i czułem kłucie w mięśniu - opisywał. - Nie lubię prosić o przerwy medyczne, robię to tylko wtedy, gdy jest to konieczne. To była chyba moja trzecia przerwa medyczna w karierze.

Gulbis słynie z łamania swoich rakiet i nie inaczej było w meczu z Federerem, za co spotkała go porcja gwizdów, która po chwili przemieniła się w burzę braw, gdy zniszczony sprzęt podarował jednemu z młodych kibiców na trybunach. - Myślę, że to dla niego świetny prezent. Sam byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby tenisista podarował mi zniszczoną rakietę. Muszę złamać rakietę na każdym korcie na świecie. W przeciwnym razie nie byłbym sobą. Tym razem też to musiałem zrobić - wyjaśniał rozbawiony.

25-latek z Rygi po raz drugi w karierze zagra w ćwierćfinale turnieju wielkoszlemowego. Poprzednio miało to miejsce w 2008 roku, również w Rolandzie Garrosie. - Jeżeli mam wygrać turniej wielkoszlemowy, mogę to zrobić na każdej nawierzchni. Nie uważam, żeby mączka była dla mnie najlepsza. Świetnie czuje się też na trawie, bardzo lubię szybkie korty. W tym roku wszystko układa się dobrze. Na kortach ziemnych miałem tylko jeden zły występ, w Monte Carlo.

W ćwierćfinałowym starciu z Tomasem Berdychem Gulbis, który z Czechem ma bilans 2-4, liczy na doping kibiców. - Gdy grasz przeciw Rogerowi gdziekolwiek na świecie, zawsze kibice są przeciwko tobie. Jednak ja starałem się zachować nerwy na wodzy, poza jedną złamaną rakietą - uśmiechnął się 17. tenisista globu. - Kocham doping kibiców, chcę go. Całkiem inaczej się czuję, gdy mój mecz ogląda wiele osób. To wpływa na moje nastawienie mentalne. Myślę, że w meczu z Berdychem sympatia fanów będzie rozłożona po równo.

Na koniec Gulbis, który w turniejach we Francji rozegrał w tym sezonie 14 spotkań i ani razu nie przegrał, wyjawił, jakie są tajemnicy jego przemiany. - Ciężka praca i poświęcenie są kluczowe, tak jak w jednym z wywiadów mówił Floyd Mayweather. Zrozumiałem, że bez ciężkiej pracy nie da się osiągać sukcesów. Zrozumiałem też, że jeżeli zdobędziesz coś dzięki ciężkiej pracy, cieszy cię to o wiele bardziej.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Źródło artykułu: