WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Marta Półtorak w środku.

Żużel. Sukcesy Cellfast Wilków komplikują przyszłość Stali. "Sponsorzy idą za wynikami, ale są na to sposoby"

Bogumił Burczyk

Marta Półtorak nie wątpi, że bieżący sezon był wielkim rozczarowaniem dla kibiców Texom Stali. Była prezes klubu z Rzeszowa zauważa, że potwierdziła się stara zasada: nazwiska nie jadą. Czy zespół z Podkarpacia włączy się za rok do walki o awans?

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Nie tak wyobrażano sobie miniony sezon w Rzeszowie. Zespół zaprezentował się słabo. Jak pani dalej widzi ten projekt?

Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów: Ciągle mam nadzieję, że to wszystko ma sens i będzie szło w dobrym kierunku. Los bywa przewrotny. Kiedyś pojedynki Rzeszowa i Tarnowa toczyły się na najwyższym poziomie, w tej chwili jest zupełnie odwrotnie i mamy do czynienia z derbami w drugiej lidze. Mam jednak nadzieję, że te złe czasy są za Stalą, bo ile może być chudych lat. Na szczęście najgorsze czasy dla rzeszowskiego żużla już minęły.

To znaczy?

Czas prezesury i działania podejmowane wtedy przez pana Ireneusza Nawrockiego. Uważam, że były one bardzo szkodliwe dla klubu. To okres, w którym Stal straciła wiarygodność. Mało tego, powiedzmy sobie wprost, stała się wręcz pośmiewiskiem w całej Polsce. Ale to już za nami. Teraz trzeba się skupić na tym, żeby iść do przodu. Nie mówię, że zaczynać od nowa, bo fundamenty są. Texom Stal Rzeszów ma wiernych kibiców i bogatą historię. Na bazie tego trzeba wprowadzić nową jakość.

ZOBACZ Jaka przyszłość Milika i Szczepaniaka? Prezes Wilków zdradza konkrety
 

Widzi pani powody do optymizmu?

Obserwując cały projekt z boku, mam wrażenie, że zmierza w dobrym kierunku. Naturalnie trzeba czasu, nie od razu Kraków zbudowano. Zostałam poproszona, jako firma, żeby wesprzeć klub. Być może w jakiejś części pomożemy. Zależy nam, żeby Stal wróciła do dawnej świetności.

To nie będzie łatwą sztuką.

Oczywiście. Potrzeba dużo czasu. Ale mam wrażenie, że na tym zyskają wszyscy. Lepiej, żeby żużel miał się dobrze w wielu ośrodkach, a nie na przykład tylko w czterech. Ja kibicuję sportowi żużlowemu, więc to dla mnie ważne. Dlatego cieszą mnie niespodzianki albo gdy na naszych oczach pisze się historia.

W minionym sezonie nie zabrakło nieoczekiwanych rozstrzygnięć.

Zgadza się. Przyjemnych akcentów było wiele. Cellfast Wilki dokonały czegoś wielkiego i po raz pierwszy w swojej historii drużyna z Krosna pojedzie w Ekstralidze. Natomiast Motor Lublin świętował historyczny, pierwszy mistrzowski tytuł. Ja lubię takie wydarzenia. Jak już wspomniałam, dyscyplina musi się rozwijać, trzeba iść do przodu. Pozostaje mieć nadzieję, że zespoły z południa Polski pozostaną na fali wznoszącej i będą działy się tu dobre rzeczy, podobnego kalibru.

Sukces Wilków ma dwie strony medalu. Sponsorzy chętniej zainwestują w klub z Krosna, jeżdżący w PGE Ekstralidze, niż w ten rzeszowski, rywalizujący dwa szczeble niżej.

Sponsorzy idą za wynikami i oczywiste, że gdy są dwie drużyny z najbliższego sąsiedztwa, ta jeżdżąca w niższej klasie rozgrywkowej będzie miała pod górkę. Dla większości liczą się korzyści finansowe i jak najlepsza promocja, co nie powinno dziwić.

Jak sobie z tym radzić?

Są na to sposoby, ale nie ma złotego środka. Szkopuł w tym, żeby jakoś do tych sponsorów dotrzeć. Klub musi być wypłacalny i atrakcyjny dla potencjalnych inwestorów. Trzeba znaleźć argumenty, budować długotrwałe relacje. Może to zabrzmi banalnie, ale nie ma innej drogi. Stabilizacja i chłodna głowa to recepta na wszystko. Trzeba znaleźć swoje mocne strony i je wykorzystać. Ale na pewno nie jest to łatwe. Zwłaszcza żyjąc w bliskim sąsiedztwie z takim miastem, jak Krosno, które ma drużynę dwie ligi wyżej. 

Wracając do zarządu, wygląda na to, że zaczyna on wykonywać dobrą robotę.

Wszystkiego trzeba się nauczyć. Sport rządzi się swoimi prawami. Trzeba być wiarygodnym i nie obiecywać gruszek na wierzbie. Wówczas stopniowo buduje się zaufanie, przekonuje do siebie zawodników. Chcę wierzyć, że obecnemu zarządowi się uda i będzie w ten sposób funkcjonował, na bieżąco wyciągając właściwe wnioski.

W tym sezonie zabrakło wyniku sportowego, choć w kadrze Stali nie brakowało bardzo uznanych zawodników. Co się mogło stać?

Nazwiska nie jeżdżą. To, co na papierze, to tylko na papierze. Po pierwsze, nie wolno lekceważyć konkurencji. Po drugie, trzeba mieć jasno nakreślony plan działania. Druga liga to nie jest przysłowiowe zjedzenie zupy, jak mawiał klasyk. Tu trzeba już bardzo dobrego sprzętu, wysiłku. Na sukces składa się bardzo wiele czynników. Trudno mi powiedzieć, co zawiodło w Stali. Ten sport, jak i inne sporty motorowe, jest bardzo wymagający. Decyduje jednocześnie wiele różnych elementów. Żeby realizować postawione cele, trzeba być silnym na kilku frontach, bo dopiero wtedy pojawia się szansa na sukces. Pytanie, o co walczymy? Czy o osiągnięcie w krótkim czasie sukcesu, który nie będzie jednak długofalowy, czy o stabilizację na lata.

Na zdjęciu: Paweł Miesiąc, Dawid Lampart

Od czego trzeba zacząć?

Od podstaw, czyli szkolenia młodzieży. A to bardzo trudne w tych czasach. Uzdolnionych zawodników jest mało i są bardzo cenni na rynku. Poza tym trudno na początku wyrokować, jak potoczą się ich losy. Niektórzy mają mniej zapału albo więcej pecha. Problemy w życiu prywatnym, ciężki uraz i po karierze. Ten sport nie uznaje półśrodków i trzeba stawiać wszystko na jedną kartę. Młodzież musi mieć warunki do rozwoju i dużą dozę samozaparcia. Wszystko kosztuje, metanol, opony... To siermiężny proces, który trwa długo. A niestety chętnych do uprawiania żużla jest coraz mniej. Nie tylko w Rzeszowie, ale i w całej Polsce.

Co może się wydarzyć w przyszłym sezonie? Stal nie próżnuje na rynku, ale konkurencja także nie śpi.

Liga idzie do przodu, środki są większe, konkurencja zdeterminowana. Sam fakt, że mówi się o pewnych żużlowcach, którzy mają zasilić szeregi Stali, świadczy o tym, że projekt zmierza w dobrym kierunku. Ale to dopiero połowa sukcesu, bo sucha teoria nic nie daje. Trudno mi powiedzieć, jak daleko rzeszowianie zajdą w kolejnych rozgrywkach.

Cierpliwość kibiców może się wyczerpać, jeżeli za rok przy Hetmańskiej 69 nie będzie czołowej czwórki.

Na pewno presja jest spora. Brak play-offów został fatalnie odebrany już w tym sezonie. Myślę, że celem minimum za rok powinna być właśnie pierwsza czwórka. Fani rzeczywiście prędzej czy później mogą stracić cierpliwość, dlatego wyniki muszą w końcu się pojawić. Ale na razie to jest wróżenie z fusów, bo przecież nie znamy nawet składów. Wielu ośrodkom wiedzie się dobrze, co jest oczywiście powodem do zadowolenia. Lepiej przecież słyszeć o prosperity, niż z przykrością konstatować że żużel w kolejnym mieście upada. To nie jest na rękę prezesom, bo chyba nie chodzi o to, żeby x klubów stało się nagle dostarczycielami punktów. Fantastycznie zatem, że słyszymy o aspiracjach poszczególnych drużyn, gdyż inaczej rozgrywki nie byłyby ciekawe.

Sama Stal pewnie wolałaby jednak awansować minimalnym nakładem sił i środków?

Być może, ale to nie byłoby interesujące dla kibiców, a to dla nich jest ten sport. W takim układzie moglibyśmy ustalić, że liga będzie jednozespołowa i od razy przyznać komuś awans przy zielonym stoliku. Ja żartobliwie powtarzam, że druga liga jest o tyle dobra, że się z niej nie spada (śmiech). Walka o awans nie jest prosta i taką być nie może być. To wyzwanie, a czy i z jakim skutkiem poradzi z nim sobie zarząd, dopiero zobaczymy. Kibice na pewno mogą być delikatnie zniecierpliwieni, bo nie można jeździć w tej drugiej lidze w nieskończoność. Moim zdaniem, w Rzeszowie jest potencjał i solidne fundamenty. Potrzeba jeszcze tylko cierpliwości i maksymalnego zaangażowania. Tędy wiedzie droga na szczyt.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
MF Trans Landshut Devils będą mieć problem z utrzymaniem? "Czeka nas ciężki bój"
Sensacyjne wyniki w Krośnie. Ostatni turniej Pucharu MACEC dla juniora ROW-u

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl