Żużel według Jacka: ROW wygląda, jakby czekał na koniec. Mieli szanse na dwa transfery, ale nie zrobili nic [FELIETON]

WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Jarosław Hampel w barwach Motoru Lublin
WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Jarosław Hampel w barwach Motoru Lublin

- Mam wrażenie, że ROW-ie Rybnik brakuje determinacji. Klub zachowuje się, jakby rzucił ręcznik i czekał na koniec ligi. Nie rozumiem, dlaczego nie walczyli mocniej o Hampela. To było przecież naturalne i oczywiste - pisze Jacek Gajewski.

Żużel według Jacka to cykl felietonów Jacek Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.

***

Żal mi zawodników PGG ROW-u Rybnik. Próbują, walczą, ale niewiele z tego wynika, bo brakuje jakości. Wiem, że za nami dopiero dwie kolejki, ale i tak nie widzę na razie w PGE Ekstralidze drużyny, którą beniaminek mógłby pokonać. Nawet na własnym torze.

Można wprawdzie rotować składem, wprowadzać Siergieja Łogaczowa lub Adriana Miedzińskiego, ale jakoś nie wierzę, że to odmieni zespół Lecha Kędziory. Rosjanin z jakiegoś powodu siedzi od początku rozgrywek na ławce. Gdyby był mocny, to zapewne pojechałby w jednej z dwóch pierwszych kolejek. Adrian Miedziński nie zachwycił na inaugurację. Wybór zatem jest, ale to w sumie żaden wybór. Na domiar złego stracili jeszcze Andrzeja Lebiediewa, który na tle większości kolegów się wyróżniał.

ZOBACZ WIDEO Jamrogowi wypadł z ręki widelec, gdy dowiedział się o transferze Hampela

Poza tym atutem ROW-u na pewno nie jest tempo prowadzenia rozgrywek. Nie ma momentu, żeby się zatrzymać, złapać oddech, dokonać poważniejszych zmian sprzętowych. Ze względu na pandemię koronawirusa wszystko dzieje się bardzo szybko. Za miesiąc będzie już tak naprawdę "pozamiatane".

W tej całej historii po oczach najbardziej bije bierność działaczy. Przyznam szczerze, że tego nie rozumiem. Pamiętam ostatnią obecność rybniczan w żużlowej elicie. Wtedy spadli przez wpadkę Grigorija Łaguty. Tamten ROW był jednak szalenie zdeterminowany. Chwytał się wszystkiego, żeby zostać wśród najlepszych. A co mamy teraz?

Była okazja, żeby ściągnąć do klubu Jarosława Hampela. W położeniu rybniczan taki ruch wydawał się czymś naturalnym i oczywistym. Gdyby do tego dołożyć jedną z gwiazd eWinner Apatora Toruń, a więc Wiktora Kułakowa lub któregoś z braci Holderów, to uzyskalibyśmy całkiem inny zespół. Mam jednak wrażenie, że ROW w sprawie Hampela szybko się poddał. Nie przystąpił do poważnej walki. Przecież nawet prezes Jakub Kępa mówił, że negocjacje z Fogo Unią Leszno i żużlowcem poszły mu bardzo szybko i sprawnie. I naprawdę doskonale rozumiem, że lublinianie mają w ręku wiele argumentów finansowych. To jednak nie może być wymówką dla ROW-u, który nie przeprowadził żadnego poważnego transferu. Nie powinni zatem się dziwić, że na razie kompletnie się nie liczą.

Jasne, że zawodnicy po transferze Hampela mogliby mieć pretensje do działaczy. Prawda jest jednak taka, że ponarzekaliby tydzień czy dwa i temat by ucichł. Do zyskania było coś więcej, życie dla tej drużyny. Teraz go nie ma. Być może jest też tak, że to przekłada się na psychikę zawodników. Żużlowcy nie widzą wielkiej determinacji u działaczy. Ci sprawiają wrażenie, jakby byli z wszystkim pogodzeni lub rzucili już ręcznik i czekali na koniec ligi. To nie wpływa dobrze na mobilizację w całym teamie.

Jacek Gajewski

Zobacz także:

Buczkowski: Z Falubazem mecz prawdy
Mecząrnie Przemysława Pawlickiego

Źródło artykułu: