Justyna Kowalczyk broni Magdaleny Gwizdoń. "Dziewczynki do roboty, bo sportowa babcia was leje"
Na MŚ w Anterselwie Magdalena Gwizdoń stanęła przed szansą na piękne ukoronowanie swojej kariery. Na ostatniej zmianie biegu sztafetowego Polka spadła jednak z pierwszej na siódmą pozycję. Nie zabrakło pod jej adresem głosów krytyki.
Trener Michael Greis wystawił ją m.in. na ostatniej zmianie w sztafecie 4x6 km. Gwizdoń wybiegała na trasę jako pierwsza, ale nie miała szans na rywalizację z czołowymi zawodniczkami świata i ostatecznie wjechała na metę na siódmym miejscu (więcej TUTAJ).
Niestety część kibiców skrytykowało Gwizdoń za taki spadek. Pojawiły się głosy, że w takim wieku nie powinna już startować. "Po co zajmuje się wciąż z wyczynem? Nie moja i nie Pana Kibica sprawa. Widocznie tak chce. Ona Panu Kibicowi nie zagląda w życie i nie sugeruje, by zmienił zawód, bo nie jest najlepszy na świecie. Podatki Pana Kibica? Magda też je płaci" - podkreśliła Justyna Kowalczyk, która w felietonie dla "Gazety Wyborczej" wzięła w obronę polską biathlonistkę.
Była biegaczka podkreśla, że ostateczna decyzja dotycząca składu należała do trenera. Do tego jest pod wrażeniem, że Gwizdoń zgodziła się na start na ostatniej zmianie. "Gdy zobaczyłam układ sztafety na mistrzostwach świata w Anterselwie, gdzie Magda miała biec ostatnia, to włosy dęba mi stanęły. Pomyślałam (przepraszam za kolokwializm): Przebaba! Ona się na to godzi?! Bohaterka" - napisała była biegaczka w felietonie dla "Gazety Wyborczej".
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot krytycznie o szkoleniu młodych skoczków. "Przepaść sprzętowa jest ogromna. Nie ma zaplecza"W grudniu Gwizdoń rozpoczęła swój 25. sezon w Pucharze Świata. Jest najstarszą zawodniczką w stawce. Do tej pory pozostaje jedyną Polką, która wygrała zawody Pucharu Świata. Tej sztuki dokonała dwukrotnie (więcej o jej rekordach TUTAJ).