Falun: Potężna dominacja Norwegów
Skandynawska wojna narciarska
Sąsiedzi Norwegów - Szwedzi i Finowie - aż dostają z zazdrości piany na ustach. Pierwsi tęsknią do Gunde Svana, który w latach 80. ubiegłego wieku zdominował Puchar Świata, drudzy do Marji-Liisy Kirvesniemi czy Marjo Matikainen, które również 30 lat temu dzieliły i rządziły wśród kobiet. Kilka lat temu Finowie mieli jeszcze Virpi Kuitinen, która dwa razy z rzędu zdobyła "Kryształową Kulę". - Piękne czasy - wspominają fani.
Dzisiaj? Najlepsza Finka - Kerttu Niskanen - zajmuje odległą, szesnastą lokatę w klasyfikacji generalnej PŚ. Nie będzie się liczyć w walce o medale MŚ. Dla najlepszych będzie tłem. No, może w biegu na 30 km będzie w czołowej dziesiątce.
- W Falun każdy pokój zostanie oddany kibicom. To będzie najazd, głównie Szwedów i Norwegów. Między tymi krajami trwa święta, narciarska wojna. Wojna bez rozlewu krwi, ale... - przyznała w wywiadzie dla "Gazety", Kowalczyk. No właśnie, kibice pojedynkują się na to, kto głośniej dopinguje, często piją wspólnie piwo, wspólnie śpiewają, jednak w Szwedach siedzi żal. Żal, że to ich sąsiedzi, a nie oni są dominatorami.
Czyli 11 z 12 medali jest wręcz pewnych. Pod znakiem zapytania tylko jeden bieg. - Truls jest nadzwyczaj ostrożny - dodał pod tymi typami dziennikarz "VG", Bjoen Arne Johannessen. - Osobiście twierdzę, że zdobędziemy wszystkie złote medale. Dwanaście złotych medali. No i dorzucimy jeszcze kilkanaście innych krążków. Zmiażdżymy świat. Wybijemy innym krajom biegi narciarskie z głowy.
Kasy jak... lodu
Masowość biegów to jedno, ale profesjonalizm to drugie. Nie byłoby sukcesów, gdyby nie system łowienia największych talentów biegowych, a potem przygotowanie dla nich warunków idealnych. W Norwegii jest kasy, jak - nomen omen - lodu. Także w tym narodowym sporcie. - Norwegowie odjechali reszcie świata, nieodwracalnie - stwierdziła Kowalczyk. - Sprzętowo, medycznie, logistycznie. Nie ma na świecie kraju, który byłby w stanie wyłożyć takie pieniądze, aby ich przebić. Nikt również nie jest w stanie tak kompleksowo zająć się zawodnikiem. Stworzyć mu tak profesjonalnych warunków. Marit (Bjoergen - przyp. aut.) czy Therese (Johaug) nie muszą się o nic martwić. Mają wszystko podstawione pod nos. One "tylko" muszą założyć narty i wygrać (...) A u nas? Nawet na armatkę do robienia śniegu w Jakuszycach zabrakło śniegu, lokalni działacze się kłócą, PZN ma to gdzieś.
Naszą zawodniczkę popiera były trener, Edward Budny. - PZN nie jest wcale biedny, tam są spore pieniądze. Jednak w związku istnieje tylko jedna dyscyplina, skoki narciarskie. Na biegi nie ma już ani grosza. Smutne - przyznał w rozmowie ze Sportowymi Faktami.
Tak umiera ukochany sport Kowalczyk - rozmowa z Edwardem Budnym
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.