1 grudnia 2018 roku w Los Angeles Deontay Wilder zremisował z Tysonem Furym i zachował pas mistrza świata federacji WBC w kategorii ciężkiej. Rewanż pomiędzy "Brązowym Bombardierem" a Olbrzymem z Wilmslow" wydawał się więc kwestią czasu i był niemal dogadany, kiedy to Fury niespodziewaniu związał się umową z grupą promotorską Top Rank.
Brytyjczyk podpisał kontrakt na pięć starć z Bobem Arumem, za które ma zarobić nieco ponad 100 milionów dolarów. Jego walki transmitowane będą w USA wyłącznie na antenie ESPN, co poważnie skomplikowało negocjacje z obozem Wildera.
Zobacz także: Dwa półfinały turnieju WBSS na gali w Rydze
- Zapisy w umowie prowadziły do przejęcia przez nich Deontaya. Zawierały też gażę za walkę przed rewanżem z Furym. Nie mogliśmy się na to zgodzić. Nie zamierzamy oddać im naszego zawodnika - powiedział Shelly Finkel, menadżer mistrza świata na temat oferty, jaką jego pięściarz otrzymał od Top Rank.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Akcja na Nanga Parbat? To był wielki i heroiczny wyczyn
Takie zdanie Finkela pod dużym znakiem zapytania stawia także jesienny termin rewanżowej walki Wildera z Furym. Prawdopodobnie na fiasku negocjacji skorzysta Adam Kownacki, który po ostatniej wygranej z Geraldem Washingtonem jest bliski starcia o tytuł mistrzowski.
Zobacz także: Jarrell Miller chce znokautować Joshuę