Roy Jones Jr.: kiedyś legenda, teraz człowiek, który rozmienia się na drobne

Michał Fabian
Michał Fabian

Znalazło się także ciekawe porównanie. "Oglądając walkę Jonesa, mój przyjaciel powiedział: to jak oglądanie Williego Maysa, gdy ten grał w Mets. Ale gorsze". Amerykanie często powołują się na przykład Maysa - legendarnego baseballisty New York i San Francisco Giants - który u schyłku kariery, już po "czterdziestce", przeszedł do New York Mets. W barwach tego ostatniego był cieniem samego siebie.

Plan pokrzyżował mu... Głowacki

Jones jakby nie słyszał tych uwag. Skupia się na kolejnych dwóch walkach. 29 sierpnia będzie go można zobaczyć w Philipsburgu, na karaibskiej wyspie Sint Maarten (należącej do Holandii), w pojedynku z Dannym Santiago (33-7-1). Dwa tygodnie później ma umówione starcie z Anglikiem Tonym Moranem (15-6) w Liverpoolu. O mało istotny pas - WBF Intercontinental w wadze junior ciężkiej.

- To pokazuje, jak dobrze się czuję i jak dobry jestem. Chcę pozostać aktywny, uwielbiam gdy pojawiają się nowe możliwości. To przypomina mi starą szkołę boksu, gdy goście walczyli co kilka tygodni - przekonuje 46-letni były mistrz świata, dodając: - Czuję się, jakbym miał 35-36 lat.

Odwołuje się także do religii. - To jest proste: kocham ten sport. Gdy Bóg coś ci daje, chcesz zrobić z tego jak najlepszy użytek. Mam tylko jedno życie, chcę być pewny, że na końcu moich dni, gdy Bóg zapyta mnie: "Dałem ci talent, co z nim zrobiłeś?", odpowiem, że zrobiłem dużo więcej niż powinienem - tłumaczy.

Takie zdjęcie Jones wstawił kilkanaście dni temu na Facebooka. Podpis: "Trenuj, gdy twój przeciwnik śpi. By stać się nadzwyczajnym, nie możesz być zwyczajnym".

Train while your opponent sleeps. To become extraordinary, you can't be ordinary.

Posted by Roy Jones Jr on 4 sierpnia 2015

- Myślę, że przede mną jeszcze kilka dobrych pojedynków, a później powalczę o tytuł - mówił w tym roku Amerykanin. Plany pokrzyżował mu jednak... Krzysztof Głowacki. Jones jr. planował bowiem pod koniec roku zmierzyć się z Marco Huckiem. Niemiec ponoć obiecał mu to starcie, ale po sensacyjnym rozstrzygnięciu sobotniej walki w Newark sprawa wydaje się nieaktualna. Huck stracił pas, a polski czempion (federacji WBO w wadze junior ciężkiej) nie jest zainteresowany starciem z Jonesem.

Przeinwestował i stracił miliony?

Wygląda więc na to, że jedyną motywacją dla amerykańskiego boksera są pieniądze. Nie brakuje ekspertów (m.in. Dariusz Michalczewski), którzy twierdzą, że 46-latek musi kontynuować karierę, bo niewiele zostało mu na koncie. W ten scenariusz wpisywałoby się zachowanie Jonesa po wspomnianej gali w Łodzi. Zamierzał się ubiegać o... milion dolarów odszkodowania od Andrzeja Wasilewskiego i jego grupy promotorskiej. Tak wycenił stratę, jakiej rzekomo doznał w wyniku zmiany rywala (Kosteckiego zastąpił Głażewski).

- O tym, że Roy Jones junior jest bankrutem, mówi się od dawna. Ten genialny pięściarz ponoć przeinwestował, a ponieważ na biznesie zna się znacznie gorzej niż na boksie, teraz ledwie co wiąże koniec z końcem - pisał kilka lat temu w "Rzeczpospolitej" Janusz Pindera.

Co ciekawe, w amerykańskich mediach pojawił się w zeszłym roku ranking majątków bokserów. Obliczono, że Jones mógł zarobić przez lata ok. 45 mln dolarów.

Ile jeszcze potrwa jego kariera? - Tak jak nikt nie powiedział Jonesowi, kiedy zacząć, tak nikt nie może powiedzieć Jonesowi, kiedy powinien skończyć karierę. Roy Jones będzie robić to, co chce. Bawię się w ringu - podkreśla były mistrz świata w kategoriach średniej, superśredniej, półciężkiej i ciężkiej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×