Euro 2016: znów niebezpiecznie. Francjo, do dzieła!

Bardzo chcemy pamiętać wielkie piłkarskie turnieje wyłącznie z pięknych bramek, wielkich zwycięstw i fantastycznych meczów, i porzucić wszelkie negatywne emocje, zawiesić spory. Ale mimo tego, że żyjemy w 2016 roku, chyba się nie da tego zrobić.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
PAP/EPA / SHAWN THEW

"W kwestii bezpieczeństwa poza Stade de France i w strefach kibica, również można powiedzieć, że służby bezpieczeństwa zdały swój pierwszy egzamin" - napisał "Le Parisien" po wygranym przez Les Bleus meczu otwarcia z Rumunią. Okazało się, że to nie był egzamin, tylko dopiero pierwsze, bardzo trudne zadanie. A podobnych tego typu będzie łącznie ponad 50 w tegorocznej sesji letniej noszącej nazwę "Euro 2016".

Na ulicach Marsylii niespokojnie jest już od nocy z czwartku na piątek. Albo raczej: "jest bardziej niespokojnie niż zwykle", bo Marsylia nie należy do bezpiecznych miast we Francji. To miasto zostało już kiedyś opisane przez francuskiego pisarza i poetę, Jeana-Claude'a Izzo w książce "Total Cheops" - pierwszej z trzech części "trylogii marsylskiej":

Marsylia to nie jest miasto dla turystów. Nie ma tu nic do zobaczenia. Jego piękna nie da się uchwycić na zdjęciach. O nim można jedynie opowiadać. To miejsce, gdzie nie ma półśrodków - musisz być albo całkowicie za, albo całkowicie przeciw. Tylko wtedy możesz zobaczyć to, co jest do zobaczenia. A potem zdajesz sobie sprawę, że jest za późno i znajdujesz się w środku tragedii. Antycznej tragedii, gdzie śmierć jest bohaterem. W Marsylii nawet gdy przegrywasz, musisz wiedzieć, jak walczyć.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Bramka Francuzów nie powinna zostać uznana? "To jest faul na bramkarzu"

Te słowa Izzo napisał w 1995 roku, a zaledwie trzy lata później do niechlubnej historii piłkarskiego mundialu we Francji przeszły zamieszki na ulicach tego miasta. Doszło do bijatyk między "kibicami" reprezentacji Anglii i Tunezji. Nie było zmiłuj, rzucano czym popadnie, niszczono wszystko co się dało, a przede wszystkim nieustannie jedni prowokowali drugich, a drudzy pierwszych.

Podczas czwartkowego koncertu Davida Guetty pod Wieżą Eiffela w Paryżu tłum był zaopatrzony w rozmaite flagi - od francuskich przez włoskie i polskie po meksykańskie i algierskie. Wszyscy bawili się razem, bez podziału na narodowość, wiarę czy wyznawane wartości. W tym samym czasie kilkaset kilometrów na południe, w Marsylii, dochodzi do zamieszek, które wybuchają właśnie ze względu na konflikt kulturowy.

Mentalności zmienić się nie da. Nikt przecież nie zamierza niczego narzucać, ale gdy dochodzi do przemocy w miejscach publicznych, reagować powinny odpowiednie służby. Tymczasem już kolejną noc dopuszczają do tego, by piłkarskie święto zostało zepsute aktami przemocy i to już nie w ślepych zaułkach czy ulicach, ale też na samym stadionie, gdzie podobno wszystko jest pilnie strzeżone, podpięte pod monitoring i nikomu nie może się nic stać. A jednak się stało. Zarówno przed meczem Anglia - Rosja, w jego trakcie, jak i po nim.

Cała impreza odbywa się z udziałem szczególnych środków rzekomego "bezpieczeństwa" w związku z zagrożeniem zamachami terrorystycznymi. Najlepiej całą tę sytuację skomentował na twitterze Dawid Cach - dziennikarz zajmujący się francuską piłką, który stwierdził, że żadnego ataku nie będzie, bo potencjalny zamachowiec zostanie pobity już w drodze na stadion.

Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy kibiców zrezygnowało z przyjazdu do Francji w obawie o własne zdrowie i życie. Ten strach jest jak najbardziej zrozumiały, ale i tak nie odstraszył milionów sympatyków futbolu, którzy przemierzyli setki kilometrów za ukochaną reprezentacją. Szkoda by było, gdyby choć garstka z tych fanów nie dojechała szczęśliwie do domu z jakiegoś powodu.

Pamiętajmy też, że wszelkie informacje, które do nas docierają, nie zawsze są dobrze weryfikowane. I tak oto w ciągu kilkunastu minut z informacji o tym, że w Nicei polscy kibice starli się z kibicami z Irlandii Północnej zrobił się komunikat, że to tak naprawdę była bójka z udziałem kilkudziesięciu osób, w dodatku byli to francuscy ultrasi, a w tym czasie polscy i północnoirlandzcy fani pili razem piwo, śpiewali, a także robili sobie selfie.

Póki co Euro 2016 jest turniejem przepięknych bramek, ale coraz większy cień rzuca na nie wszelka przemoc, która ma miejsce już nie tylko w zakątkach miast, ale również i na stadionach. Nie chcemy, by to zostało nam w pamięci po tej imprezie. Francjo, do dzieła! Nie pozwól sobie tego popsuć!

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×