Euro 2016: znów niebezpiecznie. Francjo, do dzieła!
Bardzo chcemy pamiętać wielkie piłkarskie turnieje wyłącznie z pięknych bramek, wielkich zwycięstw i fantastycznych meczów, i porzucić wszelkie negatywne emocje, zawiesić spory. Ale mimo tego, że żyjemy w 2016 roku, chyba się nie da tego zrobić.
"W kwestii bezpieczeństwa poza Stade de France i w strefach kibica, również można powiedzieć, że służby bezpieczeństwa zdały swój pierwszy egzamin" - napisał "Le Parisien" po wygranym przez Les Bleus meczu otwarcia z Rumunią. Okazało się, że to nie był egzamin, tylko dopiero pierwsze, bardzo trudne zadanie. A podobnych tego typu będzie łącznie ponad 50 w tegorocznej sesji letniej noszącej nazwę "Euro 2016".
Na ulicach Marsylii niespokojnie jest już od nocy z czwartku na piątek. Albo raczej: "jest bardziej niespokojnie niż zwykle", bo Marsylia nie należy do bezpiecznych miast we Francji. To miasto zostało już kiedyś opisane przez francuskiego pisarza i poetę, Jeana-Claude'a Izzo w książce "Total Cheops" - pierwszej z trzech części "trylogii marsylskiej":
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Bramka Francuzów nie powinna zostać uznana? "To jest faul na bramkarzu"Marsylia to nie jest miasto dla turystów. Nie ma tu nic do zobaczenia. Jego piękna nie da się uchwycić na zdjęciach. O nim można jedynie opowiadać. To miejsce, gdzie nie ma półśrodków - musisz być albo całkowicie za, albo całkowicie przeciw. Tylko wtedy możesz zobaczyć to, co jest do zobaczenia. A potem zdajesz sobie sprawę, że jest za późno i znajdujesz się w środku tragedii. Antycznej tragedii, gdzie śmierć jest bohaterem. W Marsylii nawet gdy przegrywasz, musisz wiedzieć, jak walczyć.
Te słowa Izzo napisał w 1995 roku, a zaledwie trzy lata później do niechlubnej historii piłkarskiego mundialu we Francji przeszły zamieszki na ulicach tego miasta. Doszło do bijatyk między "kibicami" reprezentacji Anglii i Tunezji. Nie było zmiłuj, rzucano czym popadnie, niszczono wszystko co się dało, a przede wszystkim nieustannie jedni prowokowali drugich, a drudzy pierwszych.
Podczas czwartkowego koncertu Davida Guetty pod Wieżą Eiffela w Paryżu tłum był zaopatrzony w rozmaite flagi - od francuskich przez włoskie i polskie po meksykańskie i algierskie. Wszyscy bawili się razem, bez podziału na narodowość, wiarę czy wyznawane wartości. W tym samym czasie kilkaset kilometrów na południe, w Marsylii, dochodzi do zamieszek, które wybuchają właśnie ze względu na konflikt kulturowy.
Mentalności zmienić się nie da. Nikt przecież nie zamierza niczego narzucać, ale gdy dochodzi do przemocy w miejscach publicznych, reagować powinny odpowiednie służby. Tymczasem już kolejną noc dopuszczają do tego, by piłkarskie święto zostało zepsute aktami przemocy i to już nie w ślepych zaułkach czy ulicach, ale też na samym stadionie, gdzie podobno wszystko jest pilnie strzeżone, podpięte pod monitoring i nikomu nie może się nic stać. A jednak się stało. Zarówno przed meczem Anglia - Rosja, w jego trakcie, jak i po nim.
Cała impreza odbywa się z udziałem szczególnych środków rzekomego "bezpieczeństwa" w związku z zagrożeniem zamachami terrorystycznymi. Najlepiej całą tę sytuację skomentował na twitterze Dawid Cach - dziennikarz zajmujący się francuską piłką, który stwierdził, że żadnego ataku nie będzie, bo potencjalny zamachowiec zostanie pobity już w drodze na stadion.
Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy kibiców zrezygnowało z przyjazdu do Francji w obawie o własne zdrowie i życie. Ten strach jest jak najbardziej zrozumiały, ale i tak nie odstraszył milionów sympatyków futbolu, którzy przemierzyli setki kilometrów za ukochaną reprezentacją. Szkoda by było, gdyby choć garstka z tych fanów nie dojechała szczęśliwie do domu z jakiegoś powodu.
Pamiętajmy też, że wszelkie informacje, które do nas docierają, nie zawsze są dobrze weryfikowane. I tak oto w ciągu kilkunastu minut z informacji o tym, że w Nicei polscy kibice starli się z kibicami z Irlandii Północnej zrobił się komunikat, że to tak naprawdę była bójka z udziałem kilkudziesięciu osób, w dodatku byli to francuscy ultrasi, a w tym czasie polscy i północnoirlandzcy fani pili razem piwo, śpiewali, a także robili sobie selfie.
Póki co Euro 2016 jest turniejem przepięknych bramek, ale coraz większy cień rzuca na nie wszelka przemoc, która ma miejsce już nie tylko w zakątkach miast, ale również i na stadionach. Nie chcemy, by to zostało nam w pamięci po tej imprezie. Francjo, do dzieła! Nie pozwól sobie tego popsuć!
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.