Popularność na całym świecie zdobył kilka dni temu, gdy w internecie pojawiły się filmiki z jego reakcją na bramkę dla Islandii w ostatnim meczu grupowym z Austrią. Podopieczni Larsa Lagerbaecka wygrali tamto spotkanie 2:1 i wyszli z grupy F z drugiego miejsca.
W 1/8 finału Islandczycy trafili na Anglię, którą niespodziewanie pokonali 2:1 po golach Ragnara Sigurdssona i Kolbeinna Sigthorssona. Na to drugie trafienie Gudmundur Benediktsson zareagował w następujący sposób:
Gdy na stadionie w Nicei zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, komentator telewizji Siminn znów wydał z siebie charakterystyczny pisk, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało:
- Na Islandii wszyscy nazywają go Gummi Ben. Jest tu tak popularny, że mówią: "w Anglii mają Big Bena, a my mamy Gummi Bena". Dzięki tej reakcji, temu meczowi, zapisał się w historii, podbił serca wszystkich. Poza tym, kiedyś był świetnym piłkarzem. Za moich czasów wyróżniał się na boisku, był bardzo dobrze wyszkolony technicznie, miał niezły drybling. Jako komentator też się sprawdza, cieszę się, że miałem okazję posłuchać go na żywo, bo mecz z Austrią oglądałem już na Islandii - opowiadał w rozmowie z portalem WP SportoweFakty trener Rafał Ulatowski.
Benediktsson nie jest zawodowym komentatorem. To tylko jego zajęcie dorywcze. Jeszcze do minionego czwartku pracował jako trener w KR Reykjavik. Stracił posadę po tym, jak prowadzony przez niego zespół doznał w lidze trzeciej porażki z rzędu. W Islandii to może stanowić bardzo duży problem, bo mało jest tam etatów trenerskich, a miejscowe media mają dość niskie budżety.
Przy meczach Islandczyków na mistrzostwach Europy we Francji Gudmundura Benediktssona będzie można słyszeć przynajmniej jeszcze raz. 3 lipca o godzinie 21:00 na Stade de France w ostatnim ćwierćfinale jego rodacy zmierzą się z gospodarzami turnieju, Francuzami.