Kierowca wypiera się Rosji. Zaskoczenie w Moskwie

Robert Shwartzman przez lata startował jako Rosjanin, a jego karierę finansowały firmy sprzyjające Władimirowi Putinowi. W przededniu debiutu w F1 kierowca rozwojowy Ferrari stara się negować swoje pochodzenie. Nie jest to dobrze odbierane w kraju.

Katarzyna Łapczyńska
Katarzyna Łapczyńska
Robert Shwartzman Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Robert Shwartzman
Już za kilka tygodni Robert Shwartzman po raz pierwszy w karierze weźmie udział w weekendzie wyścigowym Formuły 1 jako reprezentant Ferrari. Byłby to powód do dumy dla wszystkich Rosjan, ale 23-latek pojawi się na torze przy okazji GP USA jako kierowca... Izraela.

Po tym jak Władimir Putin podjął decyzję o ataku na Ukrainę, co poskutkowało nałożeniem licznych sankcji na Rosjan, Shwartzman "przypomniał" sobie o posiadaniu izraelskiego paszportu. Gdy sprawa wyszła na jaw, budziła spore kontrowersje w Moskwie. Karierę młodego kierowcy przez lata wspierały bowiem firmy powiązane z Putinem.

Shwartzman brylował w niższych seriach wyścigowych za sprawą funduszy Gazpromu czy SMP Racing, firm obecnie objętych sankcjami Zachodu w następstwie wojny w Ukrainie. Co więcej, na jego kombinezonie zawsze znajdowała się sporych rozmiarów rosyjska flaga.

Tymczasem w najnowszej rozmowie z "Auto Hebdo" rosyjski kierowca stwierdził, że nigdy... nie ukrywał swoich izraelskich korzeni. - Urodziłem się w Tel Awiwie. Jestem i zawsze byłem obywatelem Izraela. Od strony ojca, cała rodzina pochodzi z tego państwa. Ze względu na matkę Rosjankę mam obywatelstwo rosyjskie. Dlatego mam dwa paszporty - powiedział Shwartzman francuskiemu magazynowi.

- Mieszkałem w Izraelu do trzeciego roku życia, potem rodzina postanowiła przenieść się do Rosji w związku z pracą. Regularnie też pojawialiśmy się w Izraelu. Mamy tam przyjaciół i znajomych. Tata postanowił, abym ścigał się jako Rosjanin ze względu na sponsoring. Nigdy nie ukrywałem, że jestem Izraelczykiem. Dziadkowie zawsze mówili mi, abym nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach - dodał.

Słowa Shwartzmana zostały źle odebrane w Moskwie. Nikita Mazepin w rozmowie z agencją RIA Novosti przyznał już, że "nigdy nie zdradziłby Rosji dla sportu". Były kierowca Haasa, którego kontrakt zerwano w marcu w następstwie rosyjskiej inwazji na Ukrainę, wykluczył możliwość np. przyjęcia obywatelstwa innego państwa, aby tylko zachować miejsce w F1.

Z nieoficjalnych ustaleń z padoku F1 wynika, że gdyby Shwartzman nie wybrał startów jako Izraelczyk, straciłby miejsce w Ferrari. Włoski zespół na początku sezonu 2022 mocno odciął się od Rosji. Ekipa z Maranello zerwała m.in. kontrakt sponsorski firmie Kaspersky, która od lat była jej jednym z głównych partnerów.

Warto podkreślić, że FIA nie zabroniła Rosjanom startów na arenie międzynarodowej, pomimo wojny rozpętanej przez Putina. Kierowcy z tego państwa zobowiązani są do rywalizacji pod neutralną flagą. Muszą też podpisać dokument o neutralności politycznej. Ta druga kwestia budzi spory sprzeciw w Moskwie, bo w treści oświadczenia kierowca musi m.in. wyrazić solidarność z narodem ukraińskim, co nie podoba się wielu Rosjanom.

Czytaj także:
Robert Kubica gotowy na finał. To będzie jego ostatni występ
Konkurs na kierowcę w zespole F1. Zgłosił się kolejny chętny

Czy Robert Shwartzman w przyszłości awansuje do F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×