Kilkukrotnie kierownictwo Red Bull Racing sugerowało na przestrzeni ostatnich miesięcy, że Mercedes czerpie informacje z FIA przed resztą zespołów Formuły 1. Tak już było latem, gdy w padoku F1 dyskutowano o zmianach regulaminowych na sezon 2023, które miały ograniczyć podskakiwanie bolidów. Helmut Marko w jednym z wywiadów stwierdził nawet wprost, że Niemcy mają "kreta" w federacji.
Doradca Red Bulla ds. motorsportu wskazał palcem na Shailę-Ann Rao. To ceniona prawniczka, która przed kilkoma miesiącami objęła funkcję sekretarza generalnego FIA ds. sportów motorowych. Wcześniej Rao była jednak pracownikiem Mercedesa i osobistym asystentem Toto Wolffa.
Gdy pod koniec września "Auto Motor und Sport" i "Bild" jako pierwsze informowały o przekroczeniu limitu wydatków przez Red Bull Racing, kierownictwo zespołu z Milton Keynes znów wskazało palcem na Rao. - Wyciek informacji nie ma źródła we władzach FIA - oświadczył Toto Wolff w niemieckim Sky, mając dość oskarżeń pod adresem swojego zespołu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2016 znowu na trybunach
- Dziesięciu dyrektorów finansowych siedzi obok siebie przez cały rok i próbują ustalić, kto i co zrobił. Kto o tym rozpowiadał? Myślę, że oni. Fakt jest jednak taki, że doszło do naruszenia przepisów przez Red Bulla. Wyciek informacji nie ma tu nic do rzeczy. Złamanie regulaminu to złamanie regulaminu - dodał szef Mercedesa.
Zdaniem Austriaka, Red Bull rozpuszcza plotki po padoku F1 o szpiegu Mercedesa w FIA, aby skierować dyskusję na inne tory. - To ich teatr. W ten sposób Red Bull stara się zmienić punkt ciężkości w tej dyskusji - ocenił.
Z audytu przeprowadzonego przez FIA wynika, że Red Bull jako jedyny zespół F1 w sezonie 2021 złamał limit wydatków. "Czerwone byki" po kilku turach negocjacji dobrowolnie poddały się karze. Zespół podpisał ugodę z federacją, na mocy której otrzymał 7 mln dolarów grzywny, a także ograniczono mu dostęp do tunelu aerodynamicznego o 10 proc. w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy.
Czytaj także:
Bojkot w F1. Już nie tylko Verstappen
Lewis Hamilton odpowiada Fernando Alonso. Gorąco w F1