Formuła 1 ma swojego Vanna Ly. Oszust, który udawał miliardera

YouTube / Na zdjęciu: Calvin Lo
YouTube / Na zdjęciu: Calvin Lo

Przed laty głośno było o Vanna Ly, kambodżańskim "biznesmenie", który chciał kupić Wisłę Kraków, a okazał się oszustem. Okazuje się, że nawet w tak prestiżowym świecie jak F1 można natknąć się na podobne postacie. Oto historia Calvina Lo.

Kilka lat temu Vanna Ly przedstawiany był jako zbawienie Wisły Kraków, gdy "Biała Gwiazda" przeżywała swoje problemy i była bliska bankructwa. Rzekomy biznesmen miał pochodzić z Kambodży i oferował za klub kilkanaście milionów złotych. Z czasem okazało się, że Ly jest oszustem i tak szybko jak pojawił się w Krakowie, tak szybko z niego zniknął. Do żadnego przejęcia Wisły tym samym nie doszło.

Oszust z Hongkongu

Okazuje się, że nawet w świecie Formuły 1, który jest znacznie poważniejszy niż polska piłka, łatwo o takich oszustów. Calvin Lo przez ostatnie miesiące przedstawiał się jako miliarder z Hongkongu. Biznesmen w licznych wywiadach powtarzał, że poprzez swoje firmy sfinansuje jedną z ekip.

Lo twierdził też, że jego marzeniem jest posiadanie zespołu F1 i był gotów finansować jednego z nowych graczy po ewentualnym rozszerzeniu mistrzostw w sezonie 2025. Z biznesmenem łączono takie podmioty jak LKY SUNZ i Panthera Team Asia. Tymczasem amerykański "Forbes" przeprowadził dziennikarskie śledztwo, z którego wynika, że Lo jest... oszustem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie

"Tak między nami. Łączy mnie wiele umów, w których wymaga się ode mnie zachowania poufności. Jestem jednak zainteresowany inwestycją w zespół F1. Nie mogę jednak powiedzieć zbyt wiele" - powiedział w jednym z wywiadów Lo przed paroma miesiącami.

Calvin Lo przedstawiał się jako dyrektor generalny firmy RE Lee International i RE Lee Capital, spółek zajmujących się ubezpieczeniami na azjatyckim rynku. W licznych wywiadach w ostatnich miesiącach twierdził, że pandemia COVID-19 doprowadziła do tego, że Azjaci zaczęli się masowo ubezpieczać, co z kolei spotęgowało jego majątek.

W sierpniu 2022 roku w rozmowie z Reutersem twierdził, że poprzez swoje firmy zainwestował w fundusz Dorilton Capital, który jest właścicielem Williamsa w F1. To jednak kłamstwo. - Nikt z nas nawet nie wie, kim jest Lo - powiedziało dziennikarzom "Forbesa" jedno ze źródeł w ekipie z Grove.

"Osoba dobrze zakorzeniona w funduszu Dorilton Capital mówi nam z kolei, że Lo nigdy nie był inwestorem ani firmy, ani bezpośrednio Williamsa" - napisali w swoim artykule Robert Olsen, John Kang i Zinnia Lee. Dziennikarze wprost nazwali rzekomego miliardera "bezczelnym kłamcą".

"Forbes" poprosił biznesmena, by odniósł się do stawianych mu zarzutów. W jego imieniu odpowiedziała kancelaria prawna, która stwierdziła, że "wszelkie insynuacje, że nasz klient był nieuczciwy, kłamliwy lub w inny sposób nieetyczny, są przez niego kategorycznie odrzucane".

Jak Lo nabrał wszystkich

"W ciągu ostatnich kilku lat kontaktowało się ze mną wiele osób ze świata F1, od zespołów po aspirujących właścicieli ekip lub inwestorów. Przyglądaliśmy się obecnie funkcjonującym teamom i tak narodził się pomysł założenia nowego zespołu. Obecnie mamy wiele możliwości. Wierzę, że w F1 wkraczamy w nową erę młodszej publiczności, nowszej grupy fanów" - powiedział Lo w grudniu 2022 roku redakcji "Daily Star Sport".

Nazwisko "biznesmena" z Hongkongu coraz częściej pojawiało się w padoku F1, co uwiarygodniało jego historię i nakręcało popularność, a kolejne redakcje zgłaszały się do niego po wywiad. Kto jednak popełnił błąd? Trop prowadzi do azjatyckiej wersji "Forbesa", której dostarczono PR-owy komunikat na temat Lo. W nim można było przeczytać, że zainwestował on w Dorilton Capital i stał się współwłaścicielem Williamsa. Później podawały go dalej kolejne redakcje.

Lo sam opłacał informacje prasowe na swój temat, jakie różne agencje rozsyłały mediom. Przedstawiał się w nich jako "tajemniczy wielki inwestor". Amerykańska edycja "Forbesa" postanowiła się z nim spotkać w lutym 2023 roku. Po nagraniu wywiadu podjęto decyzję, by zweryfikować, kim w ogóle jest "miliarder" z Hongkongu.

Śledztwo dziennikarskie wykazało, że Lo kłamał nie tylko na temat swojej obecności w F1. "Biznesmen" przekonywał, że jego firmy generowały ostatnio roczny zysk w wysokości nawet 1 mld dolarów i posiadają aktywa o wartości 8-10 mld dolarów. Do Chińczyka miał też należeć pięciogwiazdkowy hotel Mandarin Oriental na Tajwanie o wartości 1,2 mld dolarów oraz kilka innych luksusowych rezydencji.

Na Lo "nabrały się" takie redakcje jak Reuters, CNBC, "Daily Mirror" i "Daily Express". Każda z nich w ostatnich miesiącach przeprowadziła liczne wywiady z "biznesmenem". W nich opowiadał on o prywatnej kolekcji szampana w jednej ze swoich willi. Miała ona mieć wartość 250 mln dolarów. Lo twierdził też, że posiada prywatny odrzutowiec Gulfstream G650 i kolekcję sportowych samochodów, na którą składają się takie marki jak Ferrari, Lamborghini, Rolss-Royce i Pagani.

"Tutaj Lo ewidentnie przesadził. O ile obecność wśród udziałowców w zamkniętym funduszu inwestycyjnym, będącym właścicielem zespołu F1, jest trudna do sprawdzenia, o tyle zdecydowanie łatwiej zweryfikować jego opowieści o piwnicy pełnej szampanów i kolekcji samochodów" - napisał "Forbes".

Mistrz Photoshopa i samochód kupiony przez matkę

Lo wysyłał też dziennikarzom swoje zdjęcia na tle sportowego Pagani. Miała to być fotografia wykonana na potrzeby gazety w Hongkongu. Okazało się jednak, że "biznesmen" dokonał edycji zdjęcia, które dom aukcyjny RM Sotheby's wykonał w roku 2017 na potrzeby licytacji drogiego wozu. Co więcej, fotograf Robin Adams potwierdził "Forbesowi", że jego fotografia została poddana obróbce bez pozwolenia.

Dowód na oszustwo Calvina Lo - zdjęcie obrobione w Photoshopie
Dowód na oszustwo Calvina Lo - zdjęcie obrobione w Photoshopie

Eksperci kolekcjonujący wina i szampany wyśmiali również słowa Lo o piwnicy wypełnionej butelkami cennego trunku. - Nie sądzę, aby jakiemukolwiek kolekcjonerowi udało się zebrać szampany warte więcej niż 100 mln dolarów - powiedział Tim Triptree, dyrektor londyńskiej giełdy win i alkoholi.

Czy cokolwiek z twierdzeń Lo jest prawdą? "Biznesmen" faktycznie ma sportowe Lamborghini o wartości 308 tys. dolarów. Pochodzi ono z 2004 roku, ale kupiła mu je... matka. To ona wyłożyła też środki na zakup i wyposażenie mieszkania w Singapurze, które warte jest ok. 1,2 mln dolarów. Łącznie majątek "miliardera", uwzględniając również aktywa rodziny, szacowany jest na 3,6 mln dolarów. Tak wynika z dokumentów rozwodowych Lo z 2014 roku.

"Matka Lo manipulowała na jego korzyść, aby umieścić go w pierwszorzędnej firmie inwestycyjny i zapewnić mu styl życia, na który zdecydowanie nie mógłby sobie pozwolić ze swojej pensji" - mówił sędzia prowadzący sprawę rozwodową Calvina Lo z jego żoną Emily.

Wartość obu spółek, którymi zarządza Lo, oszacowano na ok. 60 mln dolarów. Tyle że "miliarder" nie jest ich właścicielem. Z rejestrów handlowych wynika, że inwestorami w firmach RE Lee International i RE Lee Capital są osoby trzecie.

Dlaczego Calvin Lo postanowił wykreować nieprawdziwy wizerunek swojej osoby i przez kilka miesięcy oszukiwał media? Tego nie wiadomo. Sam w rozmowie z CNBC mówił jakiś czas temu, że myśli o inwestycji w F1, bo "gdybym szukał kogoś, kto miałby świadczyć mi usługi finansowe, rozglądałbym się za osobą odnoszącą sukcesy".

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Rekordowy kontrakt Leclerca w Ferrari? Media ujawniają szczegóły
- Właściciel ekipy F1 wspiera Rosję? Pomagać ma w tym pośrednik z Chin

Źródło artykułu: WP SportoweFakty