Do incydentu z udziałem Lando Norrisa doszło na czwartym okrążeniu GP Las Vegas. Kierowca McLarena przekonał się, że niska temperatura w "mieście grzechu" w połączeniu ze śliskim asfaltem sprawia, że nietrudno o utratę przyczepności. Brytyjczyk stracił kontrolę nad bolidem, po czym uderzył w bandy.
Siła uderzenia była spora, bo z bolidu McLarena odpadło nawet jedno z kół. - Jestem cały - powiedział młody Brytyjczyk zaraz po zdarzeniu. Norris o własnych siłach opuścił kokpit rozbitej maszyny, po czym został zabrany przez samochód medyczny do alei serwisowej.
Zgodnie z regulaminem, Norris musiał przejść obowiązkowe badania w centrum medycznym. Po wizycie u lekarzy podjęto decyzję, że 24-latek zapobiegawczo zostanie przewieziony do pobliskiego szpitala, gdzie zostanie poddany dokładniejszym testom przez medyków. McLaren zapewnia jednak, że jego kierowca nie doznał poważniejszych obrażeń.
ZOBACZ WIDEO: Kogo najtrudniej namówić na wywiad w trakcie meczu? Znany dziennikarz tłumaczy
Norris jeszcze przed startem wyścigu zwracał uwagę na to, że GP Las Vegas może być dla niego ciężką przeprawą. Brytyjczyk martwił się niską temperaturą panującą w stanie Nevada - zawody rozpoczynały się o godz. 21.00 czasu lokalnego. Termometry pokazywały wtedy ok. 8-9 st. C.
- Stan toru? Straszny. Mamy najniższą temperaturę od początku weekendu. Na okrążeniu wyjazdowym z alei serwisowej moje odczucia nie były dobre. W miarę rozwoju wyścigu sytuacja powinna się poprawiać - powiedział Norris w Sky Sports jeszcze przed startem GP Las Vegas.
- Warunki na torze będą się poprawiać z kolejnymi okrążeniami. Wiatr też się wzmógł, do tego startuję z końca stawki, co też jest przeciwko mnie. Wyścig powinien jednak być dość dobry - dodał kierowca McLarena, który nie miał jednak szczęścia i odpadł z rywalizacji już na czwartym okrążeniu.
Czytaj także:
- Kompromitacja F1 w Las Vegas. Jest rekompensata dla kibiców
- Verstappenowi puściły hamulce. "Kibice przychodzą tu jak na imprezę, chcą się upić"