Mija miesiąc od momentu, w którym Lewis Hamilton postanowił zrezygnować z kolejnego roku kontraktu w Mercedesie, co otworzyło mu drzwi do startów w Ferrari w sezonie 2025. Decyzja Brytyjczyka była szokiem, bo ledwie kilka miesięcy wcześniej mówił o chęci zakończenia kariery w samochodzie niemieckiej ekipy.
Mercedes musi dokonać niemożliwego
Mercedes ma kilka miesięcy, by znaleźć następcę siedmiokrotnego mistrza świata Formuły 1. Na to uwagę zwrócił Toto Wolff na pierwszym briefingu prasowym po ujawnieniu decyzji swojej legendy. - Mamy mocne fundamenty. Mamy już szybkiego i inteligentnego kierowcę w bolidzie w osobie Russella. Musimy tylko dokonać właściwego wyboru osoby, która zajmie drugie miejsce - powiedział szef niemieckiej ekipy.
Austriak nie ukrywał, że Hamilton ogłosił decyzję w niezręcznym momencie. Ledwie kilka dni wcześniej swoje umowy przedłużyli Charles Leclerc (Ferrari) oraz Lando Norris (McLaren). Obaj byliby głównymi celami transferowymi Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO: Dramat Mameda Chalidowa. "Wszystkie kości przesunięte"
- Gdyby ktoś mi powiedział dwa dni temu, że Lewis odchodzi do Ferrari, nie uwierzyłbym. Nie sądziłem, że to możliwe. Sytuacje mogą się zmienić bardzo szybko. Kontrakty są ważne tak długo, jak kierowca i zespół chcą ze sobą współpracować. Kto wie, co wydarzy się na rynku kierowców. Być może pojawią się jakieś możliwości - dodał Wolff.
Jedno jest pewne. Mercedes nie znajdzie kierowcy, który pod względem marketingowym i finansowym gwarantowałby takie liczby jak Lewis Hamilton. Niektórzy powiedzieliby nawet, że Brytyjczyk jest większy niż cała Formuła 1. Byłoby w tym trochę przesady, ale jego ponad 36 mln obserwujących na Instagramie działa na wyobraźnię. Maxa Verstappena śledzi "tylko" nieco ponad 11 mln osób.
Hamilton to kierowca-skarb
Od niedawna zespoły F1 generują zyski. Mercedes w roku 2022 był ponad 100 mln dolarów na plusie, podobny wynik osiągnął rok wcześniej. To kwota niespotykana w królowej motorsportu. Całe Ferrari, a więc również firma produkująca samochody, w tamtym okresie wygenerowało zysk rzędu 450 mln dolarów. Mniej zarobił też Red Bull Racing, choć Max Verstappen przed dwoma laty zmierzał po obronę tytułu mistrzowskiego.
Dane finansowe Mercedesa za rok 2023 mają być jeszcze lepsze. To w głównej mierze zasługa Hamiltona. Jeśli spojrzymy na ostatnie dane ekipy (za rok 2022), to jej dochody wyniosły 583,8 mln dolarów przy wydatkach rzędu 430,8 mln dolarów. Dział inżynieryjny przyniósł 110 mln dolarów (19 proc.), nagrody pieniężne od F1 dały 175 mln dolarów (30 proc.), a sponsoring i zyski z różnego rodzaju licencji pozostałą część (aż 51 proc.). Daje to prawie 300 mln dolarów!
Fakty są takie, że większość sponsorów Mercedesa liczy na promocję poprzez osobę Hamiltona. Chociażby przy okazji ostatniego GP Las Vegas zespół wynajął trzypiętrowy klub dla swoich gości. Zorganizował przyjęcie za 15 mln dolarów dla 3,5 tys. VIP-ów.
Najtańszy bilet VIP do strefy gościnnej zespołu na "zwykłe" Grand Prix to wydatek rzędu ok. 11 tys. dolarów. W przypadku Las Vegas stawki na pewno były wyższe, ale nawet przeliczając po minimalnych cenach, Mercedes na takiej imprezie wygenerował 38,5 mln dolarów przychodu.
Dlaczego Hamilton jest tak cenny?
Mercedes w 2013 roku zwabił Hamiltona nie tylko perspektywą sukcesów na torze, ale też zapewnił go, że po prostu będzie mógł być sobą. Brytyjczyk zaczął pojawiać się na pokazach mody i imprezach muzycznych, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Obecnie 39-latek ma świetnie relacje z takimi postaciami jak Serena Williams, Roger Federer, Shaquille O'Neal, Naomi Campbell, Shakira czy Florence Pugh.
Większość celebrytów i gwiazd innych sportów chce w pierwszej kolejności spotkać się z Hamiltonem. Wystarczyło zresztą, że Brytyjczyk kilkukrotnie był widziany z Shakirą, by media rozpisywały się o ich romansie, co z kolei generowało ekwiwalent reklamowy. Również sponsorzy łakną choćby krótkiego spotkania z legendą F1 podczas weekendu wyścigowego. Dlatego Mercedes już teraz wie, że w roku 2025 otrzyma potężny cios i najpewniej będzie mógł zapomnieć o 100 mln dolarów zysku. Kontrakty sponsorskie ekipy są w głównej mierze powiązane z jej największą gwiazdą. Teraz te pieniądze zaczną płynąć do Ferrari.
Zanim Lewis Hamilton trafił do Mercedesa, główną gwiazdą zespołu był Michael Schumacher i to na nim opierał się cały marketing. Rok 2025 będzie dla Niemców wyzwaniem. George Russell to być może melodia przyszłości, ale pod względem rozpoznawalności stoi kilka półek niżej niż starszy rodak. Co gorsza, żaden dostępny kierowca nie zastąpi siedmiokrotnego mistrza świata.
Gdyby Mercedes miał patrzeć na zwroty marketingowe i sponsorskie, miałby tylko jeden wybór - Fernando Alonso. Hiszpan ma 42 lata, dwa tytuły mistrza świata, wierne grono fanów w Hiszpanii i trudny charakter, który może zapewniać nie lada emocje. Ten sam charakter może skreślić jego kandydaturę od razu na starcie.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Hamilton chce odmienić Ferrari. Włosi pomogą mu w walce z rasizmem?
- Hamilton chce być jak Schumacher w Ferrari. Wyjątkowe wyznanie kierowcy