Red Bull od początku lutego prowadził wewnętrzne dochodzenie ws. Christiana Hornera po tym, jak jedna z pracownic zespołu Formuły 1 oskarżyła go o "niewłaściwe zachowanie". W środę poznaliśmy efekt śledztwa - specjalnie wynajęty prawnik nie znalazł dowodów na to, że Brytyjczyk dopuścił się złamania prawa i zasad moralnych.
Decyzja austriackiego koncernu produkującego napoje energetyczne oznacza, że szef Red Bull Racing pozostanie na stanowisku w sezonie 2024. W tej sytuacji nie dziwi, że 50-latek we wcześniejszych godzinach udał się w podróż do Bahrajnu, aby być obecnym na pierwszym wyścigu F1 w sezonie 2024.
"Niezależne dochodzenie ws. zarzutów postawionych panu Hornerowi zostało zakończone i Red Bull może potwierdzić, że skarga została oddalona. Skarżącemu przysługuje prawo do wniesienia odwołania" - napisano w komunikacie prasowym Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Prawnik wynajęty na potrzeby sprawy przeprowadził dokładne śledztwo, a przesłuchania Hornera, rzekomo poszkodowanej pracownicy i innych osób zajęły łącznie ponad 160 godzin. W ponad 100-stronnicowym raporcie stwierdził, że "całkowitą pewność", że szef Red Bull Racing jest niewinny. Zapewnił też, że postępowanie przeprowadzono w sposób "uczciwy i bezstronny".
- Raport z dochodzenia jest poufny i zawiera prywatne informacje stron oraz osób trzecich, które pomagały w dochodzeniu. Dlatego nie będziemy komentować sprawy ze względu na szacunek dla wszystkich zainteresowanych. Red Bull natomiast nadal będzie starał się spełniać wszystkie standardy w miejscu pracy - przekazał prawnik prowadzący śledztwo.
Uniewinnienie Hornera kończy kilkutygodniowy okres niepewności w Red Bullu, kiedy to w firmie mówiło się głównie o możliwej zmianie na stanowisku szefa zespołu. W padoku F1 ruszyła nawet giełda nazwisk i wymieniano nazwiska osób, które mogłyby przejąć pałeczkę po Brytyjczyku.
Gdy w połowie lutego Horner był obecny na prezentacji nowego bolidu Red Bulla, przekonywał dziennikarzy, że jest "absolutnie" pewien tego, że zachowa stanowisko. Brytyjczyk miał też pozwać redakcję "De Telegraaf", która jako pierwsza opisała jego rzekome "niewłaściwe zachowanie", zarzucając mu mobbing i molestowanie seksualne.
Horner jest jedynym szefem zespołu z Milton Keynes w erze Red Bulla. Stanowisko objął w 2005 roku, krótko po tym jak firma produkująca napoje energetyczne postanowiła nabyć ekipę F1. W tym okresie "czerwone byki" siedmiokrotnie wygrały tytuł w klasyfikacji kierowców.
Czytaj także:
- Sponsoruje ich Orlen. Teraz spójrz, co znajduje się na rękawie Rosjanina
- Jest wart prawie 300 mln dolarów. Zastąpienie go jest niemożliwe