Mnóstwo kontrowersji w F1. Nie zgadza się z decyzją sędziów

Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Lance Stroll podczas pit-stopu
Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Lance Stroll podczas pit-stopu

Lance Stroll popełnił koszmarny błąd w GP Chin i jadąc za Danielem Ricciardo w okresie neutralizacji wjechał w tył bolidu Australijczyka. Kanadyjczyk otrzymał za to 10 s kary. Z takim werdyktem sędziów nie zgadza się szef Aston Martina.

Ostatnimi czasy sędziowie w Formule 1 często są poddawani krytyce, ale wydaje się, że kara dla Lance'a Strolla w GP Chin jest całkowicie zasłużona. Kanadyjczyk zagapił się w sytuacji jazdy za samochodem bezpieczeństwa i staranował Daniela Ricciardo na hamowaniu do zakrętu. Część ekspertów jest nawet zdania, że kierowca Aston Martina powinien otrzymać surowszą grzywnę niż 10 s i dwa punkty karne do licencji.

Sam Stroll ocenił decyzję sędziów "żartem" i nie zgadzał się z ich werdyktem. W obronie swojego kierowcy stanął też szef Aston Martina. - To był bardzo szybki werdykt, bez prawdziwego zrozumienia istoty sprawy. To bardzo, bardzo surowa kara - powiedział Mike Krack, cytowany przez motorsport.com.

- To był efekt domina. Fernando Alonso jako pierwszy zblokował koła i stracił przyczepność, po czym inne samochody zaczęły hamować i wszyscy byli tym zaskoczeni. Chciałbym, aby rozpatrzono tę sprawę bardziej szczegółowo. Próbowaliśmy to przedyskutować z sędziami, ale werdykt zapadł bardzo szybko i uznano, że winę ponosi Lance. Dostał 10 s kary, a dodatkowo miał uszkodzone przednie skrzydło - dodał Krack.

ZOBACZ WIDEO: Jaki będzie ORLEN 80. Rajd Polski? Opowiada Mikołaj Marczyk

Swojej frustracji po GP Chin nie ukrywał natomiast Ricciardo. Australijczyk wściekł się, gdy dowiedział się, że Stroll nazwał go "idiotą" i próbował obwiniać o przyczynienie się do kolizji. Kierowca Visa Cash App RB z powodu bezmyślnej jazdy Kanadyjczyka stracił szansę na punkty, bo uszkodzenia w jego samochodzie okazały się zbyt poważne.

Ricciardo zwrócił uwagę na to, że Stroll zagapił się i w ogóle nie patrzył na to, co dzieje się przed nim. Szef Aston Martina dalej brnął jednak w obronę swojego kierowcy. - Takie sytuacje się zdarzają. Teraz można powiedzieć, że powinien zachować większą ostrożność. Z drugiej strony, gdy jesteś ostrożny, dochodzi do restartu wyścigu, a ty tracisz więcej niż długość bolidu do kolejnego kierowcy, to wszyscy pytają cię, czy zaspałeś - stwierdził Krack.

- Takie incydenty się zdarzają. Przypomnijcie sobie GP Toskanii z 2020 roku. Wtedy wiele samochodów rozbiło się podczas wznowienia wyścigu. Co sezon coś takiego się zdarza i tego nie zmienimy - podsumował.

Czytaj także:
- Kubica dostał karę od sędziów. To przeważyło
- Potrącił mechanika podczas pit-stopu. Kierowca wezwany do sędziów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty