Rafał Lichowicz: Talent Kubicy ważniejszy od pieniędzy sponsora. Williams czeka na gwiazdę

Zespół Franka Williamsa przymierza się do sprowadzenia do swojego zespołu Roberta Kubicy. Wbrew obiegowej opinii transferu Polaka w żaden sposób nie powinien zablokować Lawrence Stroll, przelewający na konto stajni z Grove grube miliony.

Rafał Lichowicz
Rafał Lichowicz
Robert Kubica Materiały prasowe / Renault F1 Team / Na zdjęciu: Robert Kubica
W Formule 1 bez pieniędzy nie masz większych szans na sukces. Nie w obecnych czasach. Obecnie prym w mistrzostwach wiodą całkiem nieprzypadkowo fabryczne stajnie Mercedesa i Ferrari, które mogą pozwolić sobie na ogromny nakład finansowy jaki zarząd każdego z koncernów zdecydował się przeznaczyć na współzawodnictwo w motosporcie. Inaczej rzecz ma się z prywatnymi zespołami rywalizującymi w mistrzostwach świata, które uzależniają swoje przetrwanie od sponsorów.

Taką ekipą jest od lat brytyjska stajnia należącą do Franka Williamsa. Jeden z trzech najbardziej utytułowanych zespołów w historii F1 świętował w niej dawniej sukcesy zostawiając za plecami potężne marki. W XXI wieku opanowanym przez pieniądze, o podobny wyczyn jest jednak niezmiernie trudno. Williams szuka więc różnych możliwości dofinansowania, by znaleźć kapitał konieczny do szybszego rozwoju.

Całkiem niedawno Williams wydawał się ponownie ugruntowywać swoje miejsce w czołówce. W latach 2014-2015 stajnia z Grove zajmowała trzecie miejsce w mistrzostwach świata, a co istotne nie odbywało się to przy udziale "pay drivera" czyli kierowcy płacącego grube pieniądze za swoje miejsce w zespole. Notabene rok wcześniej, przed awansem na podium MŚ, Williams został sklasyfikowany na 9. pozycji w zestawieniu konstruktorów, mając w składzie Pastora Maldonado, za którym płynęły wenezuelskie petrodolary. Układ nie dawał zespołowi szans na rozwój więc postawiono na inny model.

Przed rokiem Williams zaliczył jednak spadek z 3. na 5. lokatę w rywalizacji zespołowej. Dla stajni z Grove punkty zdobywali wówczas doświadczeni Valtteri Bottas i Felipe Massa. Ten drugi ogłosił zresztą później zakończenie kariery, a na jego miejsce zatrudniono młodego 18-letniego Lance'a Strolla, Kanadyjczyka wspieranego przez ojca miliardera Lawrenca Strolla, który wzbogacił się przez wprowadzenie na rodzimy rynek prestiżowych marek odzieżowych.

ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest

Decyzji Williamsa broniły również sukcesy Strolla, który był aktualnym mistrzem Formuły 3, bo taki tytuł wywalczył 2016 roku. Za kierowcą z Kanady szły jednak przede wszystkim ogromne pieniądze dla zespołu. Według szacunków kwota ta sięga aż 30 milionów euro. Stawia to Strolla seniora w czołówce prywatnych inwestorów zasilających budżety teamów Formuły 1.

Jak potężna jest to suma świadczy fakt, że dwaj główni sponsorzy Williamsa - Martini i Rexona wspólnie zasilają budżet podobną kwotą jak Stroll. Czy oznacza jednak to, że Kanadyjczyk zapewnił swojemu synowi miejsce w zespole na lata? Wcale nie. Pieniądze decydują o przetrwaniu w F1 tak samo jak determinują sukcesy w niej. Sukces jest zaś jednocześnie największym magnesem na jeszcze większe pieniądze.

Od kilku tygodni w środowisku spekuluje się o tym, że Williams po sezonie opuści ostatecznie Felipe Massa, który zawiesił swoją pierwotną decyzję o zakończeniu kariery, po tym jak Williamsa na rzecz Mercedesa opuścił Valtteri Bottas. Brazylijczyk zwolniłby w ten sposób najbardziej atrakcyjne miejsce na rynku kierowców. Rynku, na którym być może jest Robert Kubica.

Polak ma już na liczniku znaczącą liczbę kilometrów pokonaną w tym roku w bolidzie Formuły 1. Chce wrócić do sportu po swoim fatalnym wypadku z 2011 roku i mocno wspierało go w tym Renault. Francuski koncern po ostatnich testach na Węgrzech miał jednak wątpliwości czy Kubica jest ostatecznie gotowy do powrotu. Renault pragnęło zorganizować Kubicy kolejne jazdy obecnym bolidem, by dać pełną ocenę jego możliwości. Zabrakło czasu. Koncern był mocno zamieszany w rozstanie McLarena z Hondą i w ostatnim etapie szerokiej układanki zapewnił sobie usługi Carlosa Sainza, o którego miał mocno zabiegać ambasador zespołu - Alain Prost. Kubica skierował się więc w stronę Williamsa. Brytyjska prasa podała w ostatnich dniach, że zespół będzie starał się o dodatkowe testy dla polskiego kierowcy, które potwierdzą ostatecznie jego zdolność do prowadzenia samochodu F1. Spekulowano nawet, że część kosztów prywatnych jazd bolidem F1 sfinansuje Kubicy Lawrence Stroll, który miałby liczyć w ten sposób na to, iż jego syn zyska startując w jednym zespole u boku takiego fachowca.
Czy Robert Kubica wróci do F1 w 2018 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×