Williams na ostrym zakręcie. "Być może trzeba będzie zamknąć firmę"

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera

Williams przywykł jednak do bycia "kopciuszkiem" Formuły 1. Od lat zespół dysponował mniejszym budżetem, a mimo to potrafił pokonać bogatszą konkurencję. Tak było jeszcze w latach 90., gdy rocznie zespół z Grove wydawał na starty ok. 30 mln dolarów. W tamtym okresie Ferrari miało do wydania ponad 100 mln dolarów, a nie było w stanie rozstrzygnąć rywalizacji na swoją korzyść.

- Powiedziałam to szefom innych zespołów, a wtedy usłyszałam, że nieważne ile masz pieniędzy, ważne jak je wydajesz. W F1 są przykłady ekip, które zawsze miały ogromne budżety, a nie wygrywały. Nie możemy jednak popadać w skrajności. Gdy ma się tak mały budżet, to nie da się zrobić wszystkiego, co się planuje. Trzeba iść na kompromisy i podejmować trudne decyzje - powiedziała Claire Williams.

Dlatego też Claire Williams z zadowoleniem przyjęła propozycje Liberty Media. Właściciel F1 chce odmienić ten sport począwszy od roku 2021. Amerykanom przede wszystkim zależy na zmniejszeniu kosztów. - Jestem zadowolona z tych propozycji. Nigdy nie podpisuję się pod hasłem "za mało, za późno". Kiedy znajdujesz się w sytuacji, w której dochodzi do zmian, to trzeba doceniać, że idzie to w dobrym kierunku. Zawsze byłam pozytywnie nastawiona do F1, bo to świetny sport. Niestety, jest jednak zbyt wielu ludzi, którzy próbują go zniszczyć. Lepiej rozmawiać o pozytywach, których w F1 też jest wiele. Propozycje ogłoszone w Bahrajnie uważam za właściwe. One muszą zostać wprowadzone. Mam nadzieję, że inne zespoły, chociażby te z czołówki, nie spróbują im zapobiec. Trzeba chronić mniejsze ekipy, takie jak Williams - dodała.

Założenie właściciela F1 jest takie, by zespół rocznie wydawał 150 mln euro. Williams nie wie, czy ten pułap można osiągnąć szybko i bezboleśnie. - Nie znam dokładnych liczb. Oczywiście, zespołom trudno będzie dokonać restrukturyzacji i zreorganizować się. Ktoś będzie musiał stracić pracę. To nie jest miłe, ale czasem trzeba spojrzeć na szerszy obraz - stwierdziła zastępczyni szefa zespołu z Grove.

Zdaniem Brytyjki, jeśli odpowiednie zmiany nie zostaną wprowadzone, będzie to fatalna wiadomość dla F1. Brytyjka nie wyklucza też zamknięcia wtedy zespołu z Grove. - Jeśli tego nie zrobimy, to Williams zamknie swoją firmę. My jesteśmy pozytywnie nastawieni do zmian, ale są też osoby im przeciwne. Mamy szczęście, że to działa jednak na naszą korzyść. Obecne realia, odstawiając na bok wyniki, pokazują, że Williams powinien być wzorem jak działać w tym sporcie - oświadczyła.

Problemy z finansami zmusiły brytyjską ekipę do kontraktowania pay-driverów, czyli kierowców płacących za swoje starty. Obecnie w Williamsie do budżetu zespołu dorzucają się zarówno Stroll i Sirotkin. Szczególnie podpisanie umowy z tym drugim wywołało w okresie zimowym lawinę komentarzy. Williams nie zamyka się jednak na współpracę z rosyjskimi przedsiębiorstwami. - To ogromny rynek. Wszyscy to wiemy. Są teraz pewne trudności, bo wiemy jaki mamy krajobraz polityczny z Rosją. Raz jest on lepszy, raz gorszy. Dopóki strony podchodzą starannie do współpracy, to jesteśmy otwarci na interesy z Rosją. Mamy nadzieję, że posiadanie kierowcy z tego kraju nam pomoże - zadeklarowała Williams.

Williams podkreśliła, że bardzo mocno wierzy w Sirotkina. Rosjanin potrzebował tylko kilku minut, by przekonać Brytyjkę i zaimponować jej swoim podejściem do sportu. - Ważne jest, aby dbać o swój talent. Nie możesz tylko na nim polegać. Musisz go ciągle podnosić. Musisz poprawiać swoje kwalifikacje. Tylko w ten sposób osiągniesz sukces. Znaczenie psychologii w sporcie wzrosło w ostatniej dekadzie. Czegoś takiego nie było dwadzieścia lat temu. Wszyscy znamy korzyści z tego płynące - dodała córka Franka Williamsa.

Decyzja o zakontraktowaniu Strolla i Sirotkina sprawiła, że Williams ma najmłodszy skład w stawce F1. Kanadyjczyk ma 19 lat, Rosjanin 22. Brytyjka podkreśla jednak, że zespół ma wszelkie narzędzia, by dbać o rozwój ich talentu.

- Komunikacja to podstawa. Dajesz młodym kierowcom odpowiednie narzędzia, bez względu na to czy w formie wsparcia psychologów, czy dodatkowego treningu z dala od toru. Posiadamy odpowiedni program, a potem się upewniamy, czy kierowcy mają właściwe podejście. Rozmawiamy z nimi, chcemy wiedzieć czy czują się rozumiani, czy ich opinia jest szanowana. Dzięki temu czują się instrumentalną częścią zespołu. Każdy ma w nim swoją pozycję. W Bahrajnie widziałam jak niektórzy kierowcy uprawiali jogę. Gdybyście mi powiedzieli, że w latach 90. Nigel Mansell uprawiał jogę przy okazji wyścigów F1, to dostałabym zawału serca - zakończyła Brytyjka.

Czy Williams wycofa się z Formuły 1 po sezonie 2020?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×