Po niedzielnym Grand Prix Azerbejdżanu zrobiło się gorąco w relacjach Kevina Magnussena z Pierrem Gaslym. Duńczyk i Francuz zderzyli się ulicznym torze w Baku przy okazji restartu w końcówce wyścigu. - Kevin to najniebezpieczniejszy kierowca z jakim kiedykolwiek się ścigałem. Dosłownie wsadził mnie ścianę, gdy jechaliśmy z prędkością 300 km/h - mówił później Gasly.
Oliwy do ognia dolał wywiad kierowcy Haasa, który ukazał się po niedzielnym Grand Prix. W nim Duńczyk twierdził, że na torze daje z siebie wszystko i jest gotów zginąć za kierownicą samochodu F1. - Mogę zginąć w pojeździe, ale nic mnie nie zatrzyma - stwierdził Magnussen.
Wrzawa wokół słów Magnussena sprawiła, że postanowił wydać on specjalne oświadczenie. Duński kierowca zdradził, że jego rozmowa z "Reutersem" miała miejsce w piątek, czyli jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji w Baku i nie miała związku z incydentem z Gaslym.
- Nie wepchnąłem Pierre'a celowo w ścianę. Wielokrotnie przepraszałem go za ten incydent. Nie chcę umrzeć w samochodzie. Tymi słowami chciałem jedynie zobrazować to, że jestem w stanie zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby osiągnąć sukces w F1. Poprzez sukces rozumiem wjeżdżanie na metę na jak najwyższej pozycji, a nie zbieranie kar czy też rozbijanie swojego samochodu - zapewnił 25-latek w swoim komunikacie.
ZOBACZ WIDEO Miroslav Radović: Czas na drugi krok
Kierowca z Danii podkreślił też, że od dziecka cechuje go niezwykła zawziętość i ambicja. To właśnie dzięki temu udało mu się przedostać do świata Formuły 1.
- Żyję moim marzeniem dzieciństwa. Ścigam się w F1, właśnie tego pragnąłem jako dziecko. Poświęciłem całe życie realizacji tego marzenia. To naturalne, że chcę dawać z siebie wszystko, aby odnosić sukcesy w tym sporcie. Jeśli nadejdzie taki dzień, w którym nie będę w stanie oddać się wyścigom w pełni, natychmiast się z nich wycofam - dodał Magnussen.