Rosnąca popularność Maxa Verstappena sprawia, że Holandia chce jak najszybciej dołączyć do kalendarza mistrzostw świata Formuły 1. W ostatnich miesiącach przedstawiciele FIA wizytowali kilka obiektów. Sprawdzali m. in. tor w Assen, na którym na co dzień rywalizują motocykliści z MotoGP. Chęć organizacji zawodów ulicznych zgłaszali też zarządcy Rotterdamu.
Największe szanse na goszczenie królowej motorsportu ma jednak tor Zandvoort, na którym odbywały się już wyścigi F1. Ostatni zorganizowano w roku 1985. Od tego momentu obiekt został gruntowanie zmodernizowany. Skróceniu uległa nitka wyścigowa, która obecnie liczy 4,3 km.
- Myślę, że Zandvoort ma duży potencjał. Trzeba tam tylko zmienić kilka rzeczy, a tamtejsi działacze wyrażają ogromną chęć współpracy. Jednak jest za wcześnie, by o tym mówić. Holendrzy zamierzają do nas wrócić z pewnymi propozycjami i zobaczymy. Mam tu na myśli bezpieczeństwo na torze, a nie jakieś kwestie komercyjne - powiedział Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.
Brytyjczyk jest przekonany, że kibice w Holandii zobaczyliby wtedy ciekawy wyścig. - Mielibyśmy długą prostą. Wystarczającą, by dobrze wykorzystać DRS. Udałoby się też zachować niektóre elementy historyczne obiektu. Byłby bardzo fajny. Czy trzeba wykonać dużo pracy? Nie, to kwestia minimalnych zmian - dodał.
Holandia nie jest jedynym krajem, który chciałby dołączyć do F1. Zaraz po zakończeniu Grand Prix Rosji Whiting udał się do Wietnamu, gdzie wizytował okolice Hanoi. Tamtejszy rejon szybko się rozwija, a powstające drogi mają zostać wykorzystane jako tor uliczny.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #23: Lewandowski zdradził kulisy rozstania Lipski z KSW