W kilku wyścigach tego sezonu Valtteri Bottas musiał pracować na wynik Lewisa Hamiltona. Tak było chociażby w Grand Prix Rosji, kiedy to fiński kierowca zdobył pole position, a następnie prowadził w wyścigu. 29-latek musiał jednak oddać pierwszą pozycję na rzecz Brytyjczyka, bo tego chciał Mercedes.
- Podstawą sukcesu jest to, że chcę wygrać wyścig. Jednak w sposób uczciwy. Team orders w Rosji było dla mnie okropnym uczuciem i myślę, że podobnie ocenili to wszyscy ludzie w zespole. Myślę, że również dla Valtteriego nie był to najlepszy moment. Jednak teraz pogratulował mi sukcesu. To pokazuje jak duży mamy do siebie szacunek - powiedział Hamilton.
Brytyjczyk podkreślił, że ma otwarte relacje ze swoim kolegą z garażu. - Widzi jak ciężko pracuję. Nie gramy w żadne sztuczki. Pracujemy wspólnie z myślą o zespole. Są momenty, gdy odkryję coś w ustawieniach mojego samochodu i wiem, że mogę mu to powiedzieć. Mamy chwile, gdy możemy szczerze porozmawiać. To największe partnerstwo, jakie istniało w Formule 1. Mamy do siebie ogromny szacunek - dodał nowo kreowany mistrz świata.
Lider Mercedesa nie ukrywa, że posiadanie Bottasa w garażu obok gwarantuje mu duży spokój psychiczny. - Były momenty, gdy Valtteri był dla nas fundamentalny, jeśli chodzi o odnoszenie zwycięstw. Ostatecznie zespół nie dba o to, który z nas wygra, więc mogło się zdarzyć tak, że to on byłby liderem, a ja drugim kierowcą. Wtedy musiałbym się pogodzić ze swoją rolą. Dlatego nastawienie było proste. Zawsze chciałem być z przodu. A jeśli potrzebowałem wsparcia, to pierwszy do pomocy był Valtteri - wytłumaczył Hamilton.
ZOBACZ WIDEO: Polski wspinacz zachwycił Justynę Kowalczyk. "To się w głowie nie mieści!"