Daniel Ricciardo przechodzi test charakteru. "To jak rozwód z żoną"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu Daniel Ricciardo w kokpicie RBR14
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu Daniel Ricciardo w kokpicie RBR14

Daniel Ricciardo miał w ostatnich wyścigach F1 ogromnego pecha. Australijczyk nie ukończył aż sześciu z jedenastu Grand Prix z powodu awarii. O jego psychikę w tej sytuacji obawia się Mark Webber. - To test jego charakteru - uważa.

O frustracji Daniela Ricciardo najlepiej świadczą słowa wypowiedziane po Grand Prix Meksyku, kiedy to nazwał swój samochód "przeklętym" i stwierdził, że jest gotów oddać go Pierre'owi Gasly'emu. To właśnie młody Francuz zastąpi Australijczyka w barwach Red Bull Racing w przyszłym roku.

Później Ricciardo musiał nagrać nawet specjalne wideo, w którym tłumaczył się ze swoich słów i zapewnił, że zamierza dokończyć tegoroczne zmagania w F1. - Moim zdaniem to oczywiste, że czeka już na koniec sezonu. To jest alarmujące. Nie chciałbym, aby przestał kochać ten sport - komentuje Mark Webber, rodak Ricciardo, w przeszłości kierowca Red Bulla.

29-latek w przyszłym roku startować będzie w Renault, gdzie zyska nową motywację, ale Webber uważa, że musi zrobić wszystko, by pożegnać się z Red Bullem w jak najwyższej formie. - To test jego charakteru. Na pewno smutne myśli przychodzą do głowy w takich chwilach. Nie ma też wielu osób wokół, na których może polegać. Takie chwile przetrwają tylko najmocniejsi i Daniel z pewnością to rozumie. Musi jednak zakasać rękawy i dalej pracować, jeśli chce odnieść sukces w Renault - dodaje.

Webber zdradza jednak, że nie do końca rozumie decyzję swojego rodaka o opuszczeniu obecnej ekipy. - Postanowił sprawdzić się w nowym miejscu i nie do końca to rozumiem, ale sam tego chciał. Rozstawanie z dotychczasowym zespołem zawsze jest skomplikowane. To jak rozwód z żoną, ale kontynuowanie współpracy, gdy każdy wie, że ona dobiegnie końca, jest niezręczne - podsumowuje.

ZOBACZ WIDEO: Wspinaczka debiutuje na igrzyskach olimpijskich. "To ogromny krok do przodu"

Komentarze (0)