F1: przekleństwo i przywilej Micka Schumachera. Niemiec musi udowodnić swój talent

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mick Schumacher
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mick Schumacher

Jedni twierdzą, że dostał szansę z powodu nazwiska. Inni widzą w nim przyszłego mistrza. Właśnie z powodu nazwiska. Mick Schumacher, bo o nim mowa, nie będzie mieć łatwej kariery. Nawet jeśli odniesie sukces w Formule 1.

We wtorek i środę oczy ekspertów były zwrócone na Micka Schumachera. Oto w samochodzie Ferrari zadebiutował syn Michaela Schumachera, największego kierowcy w historii Formuły 1. Wielu kibiców, zwłaszcza w Niemczech, zaczęło oglądać królową motorsportu z powodu "Schumiego".

Dlatego kariera Micka nie może przejść bez echa. Zwłaszcza, że w ostatnich latach nie byliśmy świadkami tego, by do F1 pukał syn tak wielkiego kierowcy.

Przed ponad dekadą w F1 debiutował Nico Rosberg, ale jego ojciec Keke zdobył ledwie jeden tytuł. Trudno to porównać do siedmiu, jakie widnieją przy nazwisku Schumachera. Ani jednego zwycięstwa w wyścigu na swoim koncie nie ma za to Jos Verstappen, ojciec Maxa.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Kryzys Bayeru trwa. RB Lipsk z cenną wygraną w Leverkusen [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

[/color]

Krytycy i zwolennicy Schumachera

Schumacher w chwilach swojej największej chwały miał wielu zwolenników, ale i przeciwników. Ci drudzy zarzucali mu, że czasem jeździ nieczysto, że dominuje ze względu na konkurencyjny samochód Ferrari, że korzysta na team-orders. Dlatego nawet teraz nie brakuje opinii, że mimo siedmiu tytułów mistrzowskich, wcale nie był najbardziej utalentowanym kierowcą w historii F1.

Sympatie i antypatie przeszły na Micka. Jedni twierdzą, że karierę w F1 zawdzięcza jedynie nazwisku. Inni mocno ściskają za niego kciuki. Tak, by historia zatoczyła koło i któregoś dnia odnosił on sukcesy w czerwonym samochodzie.

Krytycy Schumachera mają swoje argumenty. Niemiec ma 20 lat, a dopiero trafił do Formuły 2 i nawet nie wiadomo kiedy trafi na najwyższy szczebel. Dla porównania, Max Verstappen mając ledwie 17 lat i 3 dni zaliczył pierwsze treningi w F1. W kolejnym sezonie brał już udział w wyścigach. Wniosek? Gdyby Schumacher dysponował odpowiednim talentem, dostałby szansę znacznie wcześniej.

Czytaj także: Mick Schumacher zaskoczony swoimi czasami

Paradoks polega na tym, że Schumacher nie chce na siłę pchać się do F1. Mógł być w niej już w tym roku. Ma superlicencję, która uprawnia do jazdy z najlepszymi, a niektóre ekipy pukały do niego z ofertami. Wybrał jednak spokojny rozwój, zbieranie doświadczenia w Formule 2. Tym różni się od Verstappena, który pominął ten etap kariery.

Bez wsparcia ojca

Jeśli zestawimy Verstappena z Schumacherem, otrzymamy dwie różne osobowości. Holender jest pewny siebie, agresywny i to nie tylko na torze. Schumacher jest bardziej wycofany, spokojny.

Niemiec był chowany pod kloszem. Zwłaszcza po wypadku ojca, do którego doszło pod koniec 2013 roku we francuskich Alpach. Mick był wówczas tuż obok, też zjeżdżał na nartach. Bez wątpienia byłoby mu teraz łatwiej, gdyby mógł liczyć na wsparcie tak doświadczonego ojca w padoku podczas weekendów wyścigowych.

W tych okolicznościach jego karierą zarządza matka, Corinna. Furorę w mediach społecznościowych zrobiło zdjęcie z testów w Bahrajnie, na których Niemka stoi przy pit-lane i ogląda przejazd swojego syna.

Przekleństwo i przywilej

Krytycy Schumachera zapominają jednak, że nazwisko może też być obciążeniem. Realia są takie, że Niemiec nie zadowoli wszystkich ekspertów. Nie odniesie sukcesu w Formule 2 i ostatecznie nie trafi do Formuły 1, to udowodni tezę, że wcale nie był dużym talentem i na wczesnym etapie kariery pomogło mu nazwisko.

Jeśli Niemiec zacznie zwyciężać, to również usłyszy, że to kwestia nazwiska. Bo miał łatwiej na danym etapie startów, dzięki sukcesom ojca trafił od razu do Ferrari i nie musiał przedzierać się przez gorsze zespoły.

Nazwisko Schumacher stanowi dla niego przywilej, ale też przekleństwo. Mick wchodzi do świata F1 ze świadomością, że jego ojciec ma siedem tytułów mistrza świata i najwięcej wygranych wyścigów w historii. Będzie nieustannie porównywany, czy tego chce czy nie. Nawiązanie do osiągnięć "Schumiego" seniora w choć małym stopniu będzie nie lada wyczynem.

Czytaj także: Williams zepsuł opinię Strollowi 

Tyle że świadomi jego potencjału, i to niekoniecznie sportowego, a marketingowego, są też szefowie Ferrari. Zimą Włosi wygrali batalię o Niemca z Mercedesem, który również miał chrapkę na ściągnięcie go do swojego programu juniorskiego.

Zespół z Maranello dał szansę Schumacherowi w Bahrajnie i pewnie zrobi to jeszcze w tym roku przy okazji testów w Barcelonie. Znamienne jest jednak to, że pod koniec wtorkowej sesji wypuszczono go na tor na oponach z najbardziej miękkiej mieszanki.

"Schumi" junior przez kilka chwil znajdował się na szczycie tabeli z czasami. Niektórzy dziennikarze mieli już gotowe piękne nagłówki. Aż w końcówce sesji testowej jego rezultat pobił Verstappen. I może nawet lepiej, bo gdyby Schumacher zaczął przygodę z Ferrari i F1 od najlepszego czasu w testach, to presja byłaby jeszcze większa.

Źródło artykułu: