Fernando Alonso zakończył starty w Formule 1 po sezonie 2018 ze względu na brak konkurencyjnego samochodu. Hiszpan zapowiedział jednak, że może wrócić w niedalekiej przyszłości do królowej motorsportu, jeśli tylko zainteresowanie nim wyrazi jedna z czołowych ekip.
37-latek w środę potwierdził swoje rozstanie z Toyotą w WEC. Nie oznacza to jednak, że już nigdy więcej nie zobaczymy go w wyścigach długodystansowych.
Czytaj także: Esteban Ocon największym przegranym w F1
- Gdybym był zajęty startami w WEC aż do czerwca 2020 roku, to zamknęłyby się inne możliwości. W średniej i dłuższej perspektywie jestem pewien, że któregoś dnia tam wrócę. Podjąłem taką decyzję ze względu na cele, jakie mam pod kątem roku 2020 - powiedział Alonso na łamach "Marki".
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
W świecie motorsportu nie brakuje spekulacji, że przyszłość Alonso związana jest z Rajdem Dakar. Zwłaszcza po tym jak Hiszpan odbył testy Toyotą Hilux w RPA w marcu. Jednak kierowca z Oviedo pozostawia sobie ciągle otwartą furtkę do F1.
- To może być każda z serii wyścigowych. Jestem otwarty na wszystkie opcje. Gdy kończyłem z F1, to czułem, że jestem u szczytu moich możliwości. Jestem mocny i gotowy na wielkie wyzwania. W roku 2020 mogę być w F1, ale równie dobrze mogę się pojawić w IndyCar - dodał.
Czytaj także: McLaren stracił kierowcę
Alonso podkreślił, że poświęci najbliższe dwa miesiące na to, aby ocenić swoje możliwości. - Mam swobodę wyboru. Muszę tylko poczekać, zobaczymy co się wydarzy w tym czasie. Uwolnienie się od innych zobowiązań to najlepszy sposób, by otworzyły się inne opcje. Bo gdybym był zaangażowany w jakąś serię wyścigową, to one by nie nadeszły. Mam w głowie dwa czy trzy pomysły. W lipcu będzie jasność, co do tego - podsumował.