Wprawdzie w Grand Prix Monako Sebastian Vettel przerwał świetną serię Mercedesa, który do tej pory kolekcjonował same dublety w Formule 1, ale trudno o optymizm w kwestii przyszłości Ferrari. Za nami już sześć wyścigów F1, a włoska ekipa nie wygrała żadnego z nich.
W Monako niemieckiemu kierowcy pomogło też szczęście, bo neutralizacja na wczesnym etapie wyścigu sprawiła, że większość kierowców zjechała na pit-stop. W ten sposób Valtteri Bottas stracił swoją drugą pozycję.
Czytaj także: Russell skorzystał z szansy. Kubica w ogóle jej nie dostał
- Wiem, że Valtteri był szybszy, ale nie było sposobności, aby mnie wyprzedził. Nasza prędkość na prostych jest naprawdę bardzo dobra. Brakuje nam jedynie docisku. To słabość, o której wiedzą już wszyscy - powiedział Vettel na łamach "Motorsportu".
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Niemiec jest zdania, że skreślanie Ferrari w tym sezonie jest przedwczesne. - Nasz samochód nie jest tak zły, jak się wydaje. Wyniki powinny być lepsze w niektórych wyścigach. Po prostu, trudno nam umieścić maszynę w odpowiednim oknie operacyjnym. Kiedy to zrobimy, będziemy bardzo konkurencyjni. Póki co, jesteśmy w drodze do osiągnięcia tego celu - dodał 31-latek.
W najbliższych wyścigach Ferrari ma wprowadzić do modelu SF90 kolejne poprawki, dzięki czemu jego osiągi poprawią się. - Patrzymy w przyszłość. W najbliższych pięciu, sześciu wyścigach chcemy wprowadzać poprawki, aby zwiększyła się przyczepność, byśmy mogli w ten sposób jechać szybciej w zakrętach - wyjaśnił.
Czytaj także: Kubica zaskoczony strategią Williamsa
Vettel po Grand Prix Monako znajdował się w na tyle dobrym humorze, że pozwolił sobie na szereg żartów. Uznał, że jedyne czego potrzebuje Ferrari to "gościa z przyczepnością". - Tyle, że ten facet dobrze się ukrywa. Nie wiem gdzie jest w tej chwili. Jak ktoś z was go znajdzie, albo ma do niego numer telefonu, to dajcie nam znać - rzucił do dziennikarzy.
Tak złe, jak polityka SF odnośnie użytkowników.