Na początku roku to Sebastian Vettel był liderem Ferrari w F1 i kilkukrotnie zespół prosił Charlesa Leclerca, by oddał pozycję starszemu koledze. Z czasem role się jednak odwróciły i to Monakijczyk zaczął prezentować lepsze tempo.
To doprowadziło do tarć pomiędzy Vettelem a Leclercem. W GP Singapuru niemiecki kierowca wyprzedził kolegę z zespołu wskutek wcześniejszego pit-stopu i zgarnął mu wygraną sprzed nosa. W GP Rosji zaraz po starcie otrzymał pomoc od Leclerca, ale później zignorował polecenie Ferrari, by oddać 22-latkowi pierwszą pozycję.
Czytaj także: Rafał Sonik z "jedynką" w Dakarze
- W F1 musisz dbać o siebie - stwierdził Vettel w rozmowie z "Autosportem", pytany o swoje podejście do team orders.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"
- W samochodzie czasem nie jesteś świadomy sytuacji, nie widzisz wszystkiego co się dzieje. Tymczasem sporo od tego zależy. Dlatego nie da się jednoznacznie ocenić jednego czy drugiego zdarzenia - dodał Vettel.
W przeszłości Vettelowi zdarzało się już ignorować team orders. W GP Malezji w roku 2013 Red Bull Racing prosił go, aby nie wyprzedzał Marka Webbera. Niemiec jednak nie posłuchał inżyniera i przeprowadził atak.
- To była inna sytuacja. Pracowaliśmy jako zespół przez wiele lat i nagle przyszedł dzień, gdy poproszono mnie o coś, czego nigdy wcześniej nie robiłem. I sam nie otrzymałem wcześniej żadnej przysługi. Dlaczego zatem miałem pójść mu na rękę? - zapytał były mistrz świata F1.
Czytaj także: Steiner stara się nie denerwować wynikami Haasa
Zdaniem Sebastiana Vettela, ignorowanie zespołu byłoby głupim pomysłem w obecnych czasach, bo bez niego kierowca nie jest w stanie osiągać sukcesów w F1. - W latach 70., aż do lat 90., to kierowca był główną postacią. Potrzebował ekipy wokół siebie, to oczywiste. Jednak w tej chwili jest ona jeszcze ważniejsza. W przypadku Ferrari jest to szczególnie istotne. Ponosisz odpowiedzialność za pracę tych osób, które cię wspierają i liczą na ciebie. Zespół jest ważniejszy niż wszystko wokół, ważniejszy od kierowcy - podsumował 32-latek.