Miniony sezon F1 miał słodko-gorzki smak dla Ferrari. Włosi długo czekali na pierwsze zwycięstwo i doczekali się go dopiero we wrześniu, a za sprawą poprawionego silnika zaczęli dominować w kwalifikacjach. Tyle że pod koniec rywale wzięli jednostkę napędową Ferrari na celownik, a FIA wprowadziła kilka przepisów, które wyhamowały jej moc maksymalną.
Dlatego w tej chwili nikt nie wie, czego spodziewać się po Ferrari w sezonie 2020. Włochom marzy się przerwanie zwycięskiej passy Mercedesa, który od roku 2014 zgarnął wszystkie tytuły mistrzowskie w F1. Może to jednak być niemożliwe.
Czytaj także: Williams ogłosił sukces. Zdąży na 100 proc. na testy
- Wygląda na to, że pierwsze dane i wskaźniki z symulatora i tunelu aerodynamicznego nie zrobiły wrażenia na inżynierach - przekazał na swoim blogu dziennikarz Leo Turrini, który jest dobrze zorientowany w realiach stajni z Maranello.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Maciej Giemza zna receptę na dobry wynik. "Równa jazda kluczem do sukcesu"
Włosi mają już za sobą testy zderzeniowe nowej konstrukcji, którą świat po raz pierwszy zobaczy na własne oczy 11 lutego. - Musimy pamiętać, że do zimowych testów F1 jest jeszcze trochę czasu - zaznaczył Turrini.
Należy przy tym pamiętać, że w zeszłym orku Ferrari zdominowało zimowe jazdy w Barcelonie i zakończyło je z rekordowymi czasami, co później nie przełożyło się w żaden sposób na wyniki pierwszych wyścigów F1 w sezonie 2019.
Czytaj także: Nissany i sponsor z Izraela oficjalnie w Williamsie
Wyniki Ferrari bez wątpienia będą mieć wpływ na przyszłość Sebastiana Vettela w zespole. Umowa Niemca wygasa z końcem sezonu 2020.
- Nie jestem pewien, czy to na pewno będzie ostatni rok Vettela w czerwonym samochodzie. Tym bardziej że Verstappen przedłużył kontrakt w Red Bullu. Wrogość włoskich mediów do Vettela nie jest tutaj problemem i nie wpływa na jego postawę, bo on po prostu nie czyta tutejszej prasy - podsumował Turrini.