Aston Martin został sponsorem tytularnym Red Bull Racing w czasach, gdy silniki "czerwonym bykom" dostarczało Renault. Aby nie dochodziło do konfliktu interesów pomiędzy producentami samochodów, to firma TAG Heuer płaciła za to, aby to ona widniała jako dostawca jednostek napędowych.
Jednak od czasu podpisania umowy sponsorskiej sporo się zmieniło. Od roku 2019 silniki Red Bullowi dostarcza Honda, a Aston Martin właśnie zmienił właściciela. W firmę zainwestował bowiem Lawrence Stroll.
Czytaj także: Zaskakujący transfer Williamsa. Aitken nowym rezerwowym
Kanadyjczyk posiada zespół w F1 - Racing Point, co rodzi kolejny konflikt interesów. Dlatego współpraca Red Bulla z Astonem Martinem nie będzie kontynuowana po sezonie 2020. Zwłaszcza, że miliarder chce w roku 2021 zmienić nazwę Racing Point i sprawić, by na polach startowych F1 po wielu latach przerwy znów pojawił się Aston Martin.
ZOBACZ WIDEO F1. Kubica będzie miał pod górkę z Giovinazzim? "Są profesjonalistami. Nie będzie żadnych pretensji"
W Red Bullu nie płaczą jednak z powodu utraty partnera tytularnego. - Koniec współpracy z Astonem Martinem sprawia, że życie z Hondą staje się jeszcze łatwiejsze - powiedział w "Kronen Zeitung" Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Zespół z Milton Keynes nie ukrywa, że liczy na pogłębienie relacji z Hondą, za sprawą której chce odzyskać hegemonię w F1. - Jesteśmy bardziej niż zadowoleni z ich postępu technicznego. Szczególnie pod względem niezawodności. Jednak w tym przypadku to ogólny pakiet, obejmujący też marketing, promocję i szkolenie kierowców sprawia, że ta współpraca jest tak efektowna - dodał Marko.
Czytaj także: Chiński kierowca poddany kwarantannie z powodu koronawirusa
W padoku F1 nie brakuje spekulacji, że Red Bull nie będzie tęsknić za Aston Martinem, bo w roku 2021 w nazwie zespołu po prostu pojawi się Honda, która tym samym zwiększy swoje zaangażowanie finansowe w codzienną działalność stajni z Milton Keynes. Mogłaby ona wtedy rywalizować w F1 jako Honda Red Bull Racing.