Ayrton Senna zdołał wywalczyć trzy tytuły mistrza świata Formuły 1, ale być może byłoby ich więcej, gdyby nie tragiczne wydarzenia z toru Imola, na którym Brazylijczyk stracił życie w roku 1994. Był wtedy kierowcą Williamsa.
Senna zdecydował się na transfer do brytyjskiej ekipy właśnie przed sezonem 1994, bo liczył na wspólne sukcesy. Samochód stworzony wtedy przez Franka Williamsa i Patricka Heada pozostawiał jednak sporo do życzenia. Dlatego Brazylijczyk miał zacząć myśleć o transferze do Ferrari.
Jak zdradził w Sky Italia Luca di Montezemolo, były prezydent Ferrari, na krótko przed śmiercią Senna odbył rozmowę na temat przenosin do ekipy z Maranello. - Czego najbardziej żałuję? Braku transferu Senny - powiedział Włoch.
ZOBACZ WIDEO: Kubica za Raikkonena? Szef Alfy Romeo nie rozmawiał jeszcze z Finem o nowym kontrakcie
- Przyjechał pewnego dnia do mojego domu w Bolonii. To było tuż przed wypadkiem na Imoli. Powiedział mi, że chce za wszelką cenę jeździć w naszych barwach. Próbował w jakiś sposób uwolnić się od Williamsa. Zgodziliśmy się na kolejną rozmowę po Grand Prix na Imoli. Wiemy, co potem się stało. Ayrton chciał dla nas jeździć, a ja chętnie bym podpisał z nim kontrakt - wyjaśnił były prezydent Ferrari.
Brak transferu Senny i jego przedwczesna śmierć pozwoliły rozbłysnąć innemu talentowi - Michaelowi Schumacherowi. Niemiec trafił do Ferrari w roku 1996. Od sezonu 2000 zaczął dominować w F1, zdobywając pięć tytułów mistrzowskich z rzędu.
- Początkowo Ferrari sceptycznie podchodziło do umowy z Michalem. Sam od początku byłem przekonany, co do tego. To był właściwy moment na jego transfer - wyjaśnił di Montezemolo.
Schumacher przerwał fatalną passę Ferrari, które na tytuł mistrzowski w F1 musiało czekać od 1979 roku.
Czytaj także:
Gęstnieje atmosfera wokół Formuły 1
DTM. Kubica ostrzeżony przez rywali