F1. Jarosław Wierczuk: Max Verstappen we własnej lidze. Lewis Hamilton popełnia kolejne błędy [OPINIA]

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: garaż Maxa Verstappena
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: garaż Maxa Verstappena

Max Verstappen w GP Austrii znów jechał we własnej lidze. Kolejne błędy popełnił za to Lewis Hamilton, przez co Brytyjczyk i Mercedes są pod coraz większą presją. Dlatego też w niemieckim zespole mają sporo powodów do niezadowolenia.

Ależ ciekawie zaczął się kolejny weekend wyścigowy na Red Bull Ringu. Ten sezon Formuły 1 jest zaprzeczeniem monotonii ostatniej dekady. Czy była bowiem do przewidzenia tak odległa pozycja startowa obu Mercedesów? A przecież nic nadzwyczajnego się w zespole nie działo. Dawali z siebie wszystko i po prostu byli za wolni.

Czy ktoś mógł się spodziewać tego, że Lando Norris tylko o włos rozminie się ze zdobyciem pierwszego pole position? Albo, że George Russell w Williamsie, będącym jeszcze przecież tak niedawno w zasadzie poza konkurencją, nie tylko wejdzie do Q3, ale wystartuje z ósmej pozycji?

Wyczyn Norrisa to dla mnie jeden z momentów sezonu, a przynajmniej ukoronowanie rewelacyjnej jazdy w pierwszej jego połówce. Brytyjczyk swoją regularnością, bezkonkurencyjnością (chociażby w porównaniu z Danielem Ricciardo) i dojrzałością pokazuje, że jeździ ponad swój wiek, ponad możliwości samochodu i zasługuje, już teraz na najlepszy zespół.

ZOBACZ WIDEO: Jak zadbać o swoje bezpieczeństwo na rowerze? Maja Włoszczowska ma kilka rad

Duet Russell-Norris plus topowy samochód to byłby zestaw wyjątkowo trudny do pobicia. Warto podkreślić, że w trakcie drugiego przejazdu w Q3, choć pierwszy też był bezwzględnie rewelacyjny, Norris jako jedyny z czołówki poprawił swój rezultat. Zatem w drugim przejeździe był bezapelacyjnie najszybszy. I to na oponach pośrednich! Sprawiedliwie trzeba jednak przyznać, że McLarenowi brakuje jeszcze trochę do czołówki pod względem tempa wyścigowego. W niedzielę mamy zazwyczaj zderzenie z realiami po bardzo obiecującej sobocie. Mam wrażenie, że dużo do powiedzenia ma tutaj to, jak samochód współpracuje z oponami i jak to się ma do tempa ich zużycia.

Pod tym względem dwa czołowe teamy, ze wskazaniem na Red Bull Racing są nadal w innej lidze. Właśnie dlatego pisałem ostatnio o politycznym aspekcie sytuacji oponiarskiej. Gdyby wyeliminować ten jakże wpływający na wynik czynnik, o ile bardziej intensywna stałaby się rywalizacja. Tak czy inaczej, Norris już w samą tylko sobotę tworzył historię ekipy. Nic dziwnego, że po tak fenomenalnym wyniku dopisywał mu humor, kiedy stwierdził, że tyle pomarańczowego koloru na trybunach to doping dla McLarena, a nie dla Maxa Verstappena.

W każdym razie, jak to mówi jeden ze znanych kabaretów "co za dzień!", a dzień, czyli sezon się dopiero rozkręca. Wystarczy popatrzeć na klasyfikację generalną F1. Nic w pierwszej czwórce nie jest pewne, a kiedy, niemal w połowie sezonu tak ostatnio było?

Wyścig z kolei był dla mnie ugruntowaniem aktualnego rozkładu sił. Dlaczego? Strategicznie karty pojawiły się na stole już tydzień temu. Nie ma możliwości, aby teamy (czytaj Mercedes) nie wyciągnęły wniosków. A skoro wyciągnęły i nic nie były w stanie zmienić, to znaczy, że operują na limicie swoich możliwości i nie są w stanie, na tym etapie, ponad ten limit się wzbić.

Właśnie, a propos możliwości samochodu. Publiczna retoryka ze strony dwóch czołowych rywali sprowadza się do swoistego konsensusu. Max Verstappen i Lewis Hamilton - każdy z nich jest absolutnie przekonany, że jest lepszym kierowcą, co w gruncie rzeczy jest znakiem rozpoznawczym każdego zawodnika w F1. Tak, tak - moim zdaniem Nikity Mazepina również.

Problem w tym, że Lewis i Max swoimi opiniami na ten temat tworzą nagłówki i właśnie to przekłada się na presję w stosunku do… Mercedesa. Bo kierowca jest najlepszy, a wyniku nie ma. Dlatego ten sezon to zdecydowanie nowe wyzwanie dla Toto Wolffa, a deklaracje Hamiltona nie są chyba najlepszą formą gratyfikacji za długie i wspólne pasmo sukcesów. Są chyba bardziej produktem błędów, które pod wpływem presji zaczynają się pojawiać, a sam wyścig w Austrii nie był w wydaniu Lewisa takich błędów pozbawiony. Zatem nie dość, że konkurencyjność względem Red Bulla jest ograniczona, to jeszcze z tej niewielkiej puli punktów nie zgarnia się wszystkiego, co byłoby do zgarnięcia. Oj, są powody do niezadowolenia w Mercedesie.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
Frustracja Lewis Hamiltona. Maleją szanse na tytuł
Sędziowie w GP Austrii zapędzili się w kozi róg

Źródło artykułu: