Lewis Hamilton, chociaż wykręcił najlepszy czas w kwalifikacjach do GP Turcji, ruszał do ostatniego wyścigu Formuły 1 z jedenastej pozycji. W jego bolidzie doszło bowiem do nadprogramowej wymiany silnika spalinowego, za co ten otrzymał karę przesunięcia na polach startowych. Kierowca Mercedesa odrobił tylko część pozycji i finiszował jako piąty.
Jednak Mercedes jest świadom tego, że jego jednostki napędowe wskutek podkręcenia mocy stały się bardziej czułe, a przez to podatne na awarię. - Lewis może wytrzymać z obecnymi silnikami do końca sezonu, ale może też sięgnąć po kolejny - powiedział w Sky Sports Toto Wolff, szef niemieckiej ekipy.
- Może nadejść taki moment w sezonie, że rozważymy sięgnięcie po nową jednostkę, gdy inna będzie zagrożona awarią. Przed nami sześć bardzo trudnych wyścigów. Zobaczymy, jak będzie wyglądać sytuacja w mistrzostwach - dodał Wolff.
Po GP Turcji kierowca Mercedesa stracił prowadzenie w klasyfikacji F1. Jednak do Maxa Verstappena traci tylko 6 punktów. Już przy okazji kolejnego GP USA, Lewis Hamilton będzie mógł wrócić na fotel lidera. Tor COTA w Austin w ostatnich latach służył bowiem kierowcom Mercedesa.
- Nie martwię się ewentualną, kolejną karą. To nie zależy ode mnie. Niech chłopaki z fabryki się tym martwią, to ich rola. Wierzę, że mój silnik jest w dobrym stanie. Pierwszy wytrzymał sześć wyścigów, drugi i trzeci nadal są w użyciu. Teraz doszedł czwarty. Wierzę, że nie będę musiał sięgać po piąty - podsumował Hamilton.
Czytaj także:
Formuła 1 bez ważnego wyścigu. COVID-19 wszystko zmienił
"Dwa lata tortur". Miliarder o startach syna w Williamsie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Kibice Realu pytają czy to Cristiano Ronaldo?