Charles Leclerc okazał się jednym z pierwszych kierowców Formuły 1, którzy przekonali się o tym, jak niebezpieczny może być nowy tor uliczny w Dżuddzie. W piątek Monakijczyk rozbił swój bolid w zakręcie numer 22, gdzie bolidy rozpędzają się do niemal 300 km/h. Mimo potężnej siły uderzenia, reprezentant Ferrari nie nabawił się poważniejszych urazów.
W sobotnich kwalifikacjach Leclerc pojechał świetne okrążenie, notując w nich czwarty czas. 24-latek przyznał jednak, że znów w pewnym momencie przekroczył limit i był bliski wypadku. - Na pewno było o wiele lepiej niż w piątek. Nie sądzę, abyśmy mogli oczekiwać lepszego rezultatu - przyznał kierowca Ferrari, cytowany przez racingnews365.com.
- Moje okrążenie kwalifikacyjne było naprawdę dobre. Na granicy. W zakręcie numer 22 przez chwilę zamknąłem oczy i jakimś cudem się udało. Jestem bardzo szczęśliwy, że ruszę do wyścigu jako czwarty - dodał Leclerc.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica o swojej przyszłości. "W grę wchodzą 2-3 czołowe zespoły"
Później Monakijczyk tłumaczył, że sformułowanie "zamknąłem oczy" miało być tylko pewnym zwrotem, tłumaczącym jak blisko było kolejnego wypadku. - Jestem prawie pewien, że miałem oczy otwarte! - żartował kierowca z księstwa.
- Po prostu, znów straciłem tył bolidu i szczerze mówiąc, myślałem, że to już koniec, że finał będzie taki sam jak w piątek. Jednak tym razem utrzymałem się na torze. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy - dodał Leclerc.
Po piątkowym wypadku Leclerc odczuwał lekkie dolegliwości. W sobotni poranek obudził się z bólem głowy, ma też zranioną stopę. Jednak nie przeszkodzi to kierowcy Ferrari w występie w GP Arabii Saudyjskiej. Początek wyścigu zaplanowano na godz. 18.30. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.
Tor uliczny w Dżuddzie po raz pierwszy w historii gości kierowców F1. Jest to najszybszy obiekt tego typu w kalendarzu królowej motorsportu. Aż 79 proc. okrążenia pokonuje się z gazem wciśniętym w podłogę.
Czytaj także:
Dlaczego Lewis Hamilton nie dostał kary? Sędziowie tłumaczą
Wrze w Alfie Romeo. Szef zespołu mówi o wstydzie