Pod koniec GP Abu Zabi doszło do wypadku Nicholasa Latifiego, po którym na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Neutralizacja w końcówce wyścigu Formuły 1 wywróciła sytuację do góry nogami i dała szansę Maxowi Verstappenowi na wyprzedzenie Lewisa Hamiltona. Holender wykorzystał prezent od losu i został mistrzem świata F1 sezonu 2021.
Wydarzenia z toru Yas Marina wywołały sporo kontrowersji, a część fanów Hamiltona zaatakowała w sieci Latifiego. Kierowca Williamsa przez kilka dni otrzymywał szereg pogróżek w mediach społecznościowych. Śmiercią grożono nie tylko jemu, ale też bliskim 26-latka.
Po niemal dwóch miesiącach od tamtych wydarzeń, Latifi zapomniał o ataku hejterów. - Czuję, że jest to już za mną. To przeszłość. Kilka pierwszych dni było dość trudnych, to oczywiste. Wszystko, co działo się wtedy, jest częścią tego sportu. Trochę się tego spodziewałem, tak jak wspominałem w moim liście otwartym - powiedział kierowca Williamsa w rozmowie ze Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
Wydarzenia z GP Abu Zabi były długo komentowane w świecie F1 ze względu na możliwy koniec kariery Hamiltona. Biorąc jednak pod uwagę ostatnią aktywność Brytyjczyka, nie wydaje się, aby kierowca Mercedesa miał pożegnać się z królową motorsportu.
Tymczasem Latifi wierzy, że start sezonu 2022 sprawi, iż wielu fanów zapomni o tym, co działo się w połowie grudnia. - Gdy nowa kampania się rozpocznie, ludzie będą mieć nowe tematy do rozmów. Dla mnie GP Abu Zabi to bardzo odległa przeszłość - zapewnił kanadyjski kierowca.
Dla Kanadyjczyka najbliższy sezon będzie trzecim spędzonym w F1. Nicholas Latifi pozostaje związany z Williamsem, w którym przyjdzie mu współpracować z nowym partnerem - Alexandrem Albonem.
Czytaj także:
Spór o pieniądze w F1
Gwiazda F1 gotowa na igrzyska. "Gdzie moje zaproszenie?"