Formuła 1 w sezonie 2021 przetestowała nowy weekend wyścigowy, w którym jeden z treningów zastąpiono sprint kwalifikacyjny. Była to forma rywalizacji na dystansie ok. 100 kilometrów, która trwa pół godziny. Nowy format przyjął się i liczba zmodyfikowanych weekendów miała w tym roku ulec zwiększeniu. Pojawiły się jednak kłopoty.
Największe zespoły F1 twierdziły, że sprinty kwalifikacyjne zwiększają koszty, podczas gdy obowiązuje je limit wydatków. W sezonie 2022 wynosi on 140 mln dolarów. Dlatego też giganci naciskali na poluzowanie zasad finansowych, o czym z kolei nie chciały słyszeć mniejsze teamy.
Finalnie udało się osiągnąć kompromis, który zakłada organizację ledwie trzech sprintów, zamiast planowanych ośmiu-dziewięciu. Zmienione weekendy wyścigowe będą miały miejsce przy okazji GP Emilia Romagna, GP Austrii i GP Brazylii.
ZOBACZ WIDEO Czy Krzysztof Gałańdziuk poprowadzi Apator sam? Klub komentuje
Rewolucją jest natomiast zmiana systemu punktacji. W zeszłym roku wynagradzani byli trzej najlepsi kierowców sprintów kwalifikacyjnych (3-2-1). Szefowie FIA i F1 wsłuchali się jednak w opinie kibiców, czego efektem jest punktowanie aż ośmiu pozycji w sobotniej rywalizacji.
Oznacza to, że zwycięzca sprintu otrzymywać będzie 8 punktów, kolejny kierowca - 7 i tak aż do ósmego zawodnika, który zgarnie tylko 1 "oczko". W ten sposób kierowcy będą mieć jeszcze większą determinację, aby zaciekle walczyć o pozycje w sobotnich sprintach.
"Komisja F1 jednogłośnie zatwierdziła trzy sprinty kwalifikacyjne w nadchodzącym sezonie, wprowadzając szereg poprawek w tym formacie, bazując na opiniach kibiców, mediów i zespołów. Przepisy dotyczące limitów kosztów dla weekendów wyścigowych ze sprintami pozostaną niezmienione względem roku 2021" - napisano w oświadczeniu FIA.
Co więcej, w sezonie 2022 zdobywcą pole position nazywany będzie kierowca, który zgarnie najlepszy czas w piątkowych kwalifikacjach. W zeszłym roku pole position tytułowano zwycięzcę sprintu, co nie podobało się kierowcom, kibicom i ekspertom.
Czytaj także:
Szef F1 pewny decyzji Lewisa Hamiltona
Kierowca Alfy Romeo wiele poświęcił