Reset przepisów technicznych w Formule 1 sprawia, że zespoły są zdeterminowane, aby jak najszybciej zaliczyć pierwsze wyjazdy na tor i sprawdzić, czy w nowych konstrukcjach wszystko działa jak należy. Najmniejsza awaria i strata czasu podczas zimowych testów F1 w Barcelonie i Bahrajnie będzie bowiem niezwykle bolesna.
Po tym jak na tor wyjechały już Aston Martin i Alfa Romeo, we wtorkowe popołudnie zrobił to też Williams. Ruch w wykonaniu Brytyjczyków był o tyle zaskakujący, że kilka godzin wcześniej ekipa z Grove miała oficjalną prezentację modelu FW44. Nie zdecydowała się wtedy na odsłonięcie prawdziwej maszyny, a pokazała jedynie komputerowe grafiki.
Brytyjczycy postanowili ograniczyć się do komputerowych grafik, by nie zdradzać zbyt wielu szczegółów swojej nowej "broni". Co ciekawe, w padoku F1 pojawiły się ostatnio pogłoski, że stajnia z Grove popełniła błąd w interpretacji przepisów technicznych i jest już świadoma tego, że obrana koncepcja aerodynamiczna jest błędna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pudzianowski świętował urodziny. Jak? Tego się nie spodziewaliście
W przygotowaniu mają być nowe części, które mocno zmienią oblicze FW44. Tyle że będą one gotowe dopiero w połowie sezonu 2022. Czy te plotki się potwierdzą? Kibice F1 muszą uzbroić się w cierpliwość. Na razie jasne jest jedynie, iż podczas wtorkowego dnia filmowego za kierownicą bolidu ekipy z Grove siedział Nicholas Latifi.
Zgodnie z regulaminem F1, dzień filmowy służy zespołom do kręcenia spotów promocyjnych. Kierowcy w trakcie jego trwania mogą pokonać maksymalnie 100 kilometrów i muszą korzystać ze specjalnych, demonstracyjnych opon. Wszystko z myślą o tym, aby pod pretekstem tworzenia materiałów reklamowych nie testować nowych części.
Williams FW44 w bojowych warunkach zostanie sprawdzony od 23 do 25 lutego. W tych dniach w Barcelonie odbędzie się pierwsza tura zimowych testów F1.
Taking to the track for the first time
— Williams Racing (@WilliamsRacing) February 15, 2022
The FW44 is up and running for 2022! pic.twitter.com/h4ajQkOs3I
Czytaj także:
Skandal z Belgii wywołał reakcję F1. Gorszące sceny się nie powtórzą
Lewis Hamilton dopiął swego? Będą zmiany w F1