Obecnie próżno szukać kierowcy, który mógłby się pochwalić tak bogatym CV jak Vic Elford. Brytyjczyk pokazał się z dobrej strony w wielu seriach wyścigowych, nie tylko w Formule 1. Dlatego też zapracował na miano jednego z najbardziej wszechstronnych kierowców w historii, choć też trzeba mieć na uwadze, iż przed laty zawodnicy częściej decydowali się na łączenie różnych kategorii.
Elford zapisał się w historii jako dwukrotny triumfator prestiżowego 24h Le Mans. Ponadto wystartował w trzynastu wyścigach F1 w sezonach 1968-1971, reprezentując takie zespoły jak Cooper i McLaren.
Urodzony w Londynie kierowca nie stronił od tras rajdowych. Zdobył tytuł rajdowego mistrza Europy, a w roku 1968 zwyciężył Rajd Monte Carlo. Ledwie tydzień później poleciał na Florydę, by wygrać prestiżowy wyścig Daytona 24h za kierownicą Porsche 907 LH.
W wyścigach długodystansowych odnosił zwycięstwa w klasyku 1000 mil Sebring, również na wymagającym torze Nurburgring w Niemczech, jak i budzącej grozę Targa Florio na Sycylii. W Stanach Zjednoczonych ścigał się też w serii Can-AM oraz NASCAR.
Spróbował swoich sił w rajdach terenowych - pokonując trasę Rajdu Dakar i East African Safari.
Po zakończeniu kariery przeniósł się na Florydę. To właśnie w "słonecznym stanie", jak określa się tę część USA, zaczął pracować wspólnie z Porsche. Stał się ambasadorem Porsche North America, biorąc udział w imprezach firmowych, szkoląc młode talenty i będąc główną twarzą marki na tym kontynencie.
W zeszłym roku u Elforda zdiagnozowano raka prostaty. Po kilkumiesięcznej walce z chorobą, w niedzielę z Florydy dotarła wiadomość o śmierci "Quick Vica". Brytyjczyk miał 86 lat.
Czytaj także:
Lewis Hamilton zszokował. To koniec marzeń o tytule?!
Rosjanie stworzą własną F1? Były kierowca Williamsa motywuje do działania