W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Kiedy Hamilton zostanie mistrzem?[/b]
To nie jest pytanie "czy", tylko "kiedy". Lewis Hamilton w pierwszej części sezonu wygrał aż osiem wyścigów i nie zwykł schodzić z podium. Wypracował sobie przewagę 62 punktów nad drugim Valtterim Bottasem. Biorąc pod uwagę, że w jednej rundzie można zdobyć maksymalnie 26 "oczek", to kierowca Mercedesa może dwukrotnie nie dojeżdżać do mety, a i tak pozostanie liderem mistrzostw.
Forma Hamiltona zwyżkuje, czego nie można powiedzieć o Bottasie. Brytyjczyk w trzech ostatnich wyścigach powiększył przewagę o 31 punktów. Fin powinien obawiać się za to Maxa Verstappena, który traci do niego już tylko 7 "oczek".
Jeśli Hamilton utrzyma obecną formę i będzie budować przewagę nad rywalami w tak imponującym tempie, to mistrzem świata powinien być przy okazji Grand Prix Japonii. Po wyścigu na Suzuce do końca sezonu pozostaną cztery rundy, a przewaga 34-latka powinna wtedy wynosić grubo ponad 100 punktów. Czytaj także: Mercedes przed drugą częścią sezonu. Wilk syty i owca cała
Czy Ferrari wygra wyścig?
Obecny sezon jest pełen rozczarowań dla Ferrari. Włosi nie tylko przegrywają z kretesem z Mercedesem, ale też nie wygrali ani jednego wyścigu w F1. Dla stajni z Maranello kluczowe będą najbliższe rundy w Belgii oraz Włoszech. Charakterystyka tych torów powinna bowiem sprzyjać modelowi SF90.
Na Spa-Francorchamps i Monzy kluczowa jest prędkość maksymalna, a to atut Ferrari w tym sezonie. Samochód włoskiej produkcji spisuje się fatalnie w zakrętach, więc jeśli nie uda się odnieść zwycięstwa w Belgii czy Włoszech, to najprawdopodobniej sezon zakończy się totalną klapą dla czerwonych.
ZOBACZ WIDEO: Siatkarze trenują w Arłamowie. Zobacz jak reprezentanci Polski przygotowują się do mistrzostw Europy
Obaj kierowcy Ferrari mają też coś do udowodnienia. Sebastian Vettel od roku nie wygrał wyścigu w F1 i jest wysyłany przez ekspertów na emeryturę. Charles Leclerc jest młody i ma czas na zbieranie doświadczeń, ale 21-latek chce sobie zapewnić miano lidera Ferrari.
Czy Albon będzie wygranym sezonu?
Zaczynał rok z zerowym przebiegiem za kierownicą samochodu F1, jako jedyny kierowca w stawce. Udowodnił jednak, że w tak brutalnym świecie jak F1 czasem można mieć trochę szczęścia. Red Bull Racing w ostatniej chwili dostrzegł talent Alexandra Albona i dał mu szansę w Toro Rosso. Taj wykorzystał ją na tyle, że po wakacjach wsiądzie do samochodu głównej ekipy.
Obserwowanie Albona w Red Bullu będzie ciekawym zjawiskiem. W tym zespole 23-latek będzie musiał się zmierzyć z presją i niemal natychmiast będzie się oczekiwać od niego wyników. Właśnie z tym nie poradził sobie Pierre Gasly, którego przyszło mu zastąpić. Gasly wypadał bardzo słabo na tle Maxa Verstappena. Czy tak samo będzie z kierowcą z Tajlandii?
Albon wydaje się jednak innym człowiekiem niż Gasly. Skromny, a przy tym bardzo otwarty i szczery. Jeśli zacznie punktować na poziomie, pozostanie w Red Bullu na rok 2020. Jeśli nie, możemy być świadkami kolejnych ciekawych ruchów transferowych w końcówce sezonu, bo Red Bull będzie poszukiwać nowego kierowcy.
Kto zatriumfuje w środku stawki?
To jest najbardziej wyrównany sezon od lat, jeśli popatrzymy na środek stawki. Czwarty w stawce McLaren odjechał nieco rywalom, bo przed wakacjami zgromadził 82 punkty. Wiele wskazuje na to, że stajnia z Woking okaże się najlepsza spośród wielkiej trójki. Za jej plecami toczyć się będzie walka o piątą pozycję i miliony dolarów.
Piąte Toro Rosso ma 43 punkty, podczas gdy dziewiąty Haas - 26. Różnice są tak minimalne, że można je zniwelować jednym wyścigiem. Stąd bierze się dobra pozycja Toro Rosso, bo na deszczowym Hockenheim Daniił Kwiat potrafił dojechać do mety na trzeciej pozycji. Wystarczy drugi tak szalony wyścig w dalszej fazie sezonu, by sytuacja obróciła się o 180 stopni.
Toro Rosso będzie atakowane przez Renault (39 punktów) czy Alfę Romeo (32 punkty), bo każdy z tych zespołów wykłada zbyt duże pieniądze na F1, by przegrać z malutkim zespołem z Faenzy, który dysponuje jednym z mniejszych budżetów w stawce.
Czy Robert Kubica zostanie w stawce?
W pierwszej części sezonu Robert Kubica dostarczył swoim kibicom mnóstwo powodów do wzruszeń. Jego powrót do F1 po ośmioletniej przerwie stał się niebywałą historią, ale też wyniki Polaka pozostawiają sporo do życzenia. Dlatego 34-latek musi w tej chwili drżeć o swoją przyszłość w F1.
Być może jedyną opcją dla Kubicy będzie pozostanie w Williamsie. Szanse na to są jednak niewielkie, zważywszy na zainteresowanie Brytyjczyków osobą Nicholasa Latifiego. Kanadyjczyk ma oferować aż 30 mln euro w zamian za podpisanie z nim kontraktu.
Szanse w innych zespołach? Niewielkie. W Alfie Romeo słabo spisuje się Antonio Giovinazzi, ale Włoch jest protegowanym Ferrari i dzięki temu powinien zachować miejsce w zespole. W Haasie zawodzi Romain Grosjean, do tego zespół ma problemy ze sponsorem tytularnym i może potrzebować gotówki. Amerykanie zdają się wyżej cenić jednak Nico Hulkenberga, który po tym sezonie straci miejsce w Renault.
Czy Williams zacznie zmniejszać straty do rywali?
Williams to obok Ferrari najbardziej utytułowany zespół w F1, a Brytyjczycy drugi rok z rzędu zamykają stawkę. Straty stajni z Grove do rywali są nawet większe niż w minionym sezonie, a przecież model FW42 miał być znacznie lepszy od poprzednika.
Niedawno w Williamsie zmieniono jednak narrację i zaczęto mówić o tym, że zespół celowo zrobił krok w tył, aby następnie wykonać dwa do przodu. Ekipa najgorsze ma już mieć za sobą, czego dowodem jest świetny występ George'a Russella w kwalifikacjach do Grand Prix Węgier. W fabryce powstają kolejne nowe części, co ma być zwiastunem zniwelowania strat do rywali ze środka stawki.
Czy to się w ogóle uda? W tej chwili zespół ma tylko jeden punkt, przed rokiem na tym etapie miał cztery. Szanse na to, że uda się poprawić dorobek ekipy są jednak niewielkie. Trudno też wierzyć w słowa szefów Williamsa o postępie i gonieniu konkurencji, skoro to samo mówili przed rokiem, a wyszło jak wyszło. Czytaj także: Alfa Romeo przed drugą częścią sezonu. Raikkonen ratuje zespół