Marek Bobakowski: olimpijczycy mają dość zabawy w ciuciubabkę (komentarz)

Newspix / Radosław Jóźwiak / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk w Memoriale Janusza Kusocińskiego
Newspix / Radosław Jóźwiak / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk w Memoriale Janusza Kusocińskiego

Sportowcom z całego świata puszczają nerwy. Wcale im się nie dziwię. Do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich w Tokio zostało niewiele ponad cztery miesiące, a epidemia koronawirusa zbombardowała ich przygotowania. Na dodatek MKOl udaje... Greka.

[tag=1541]

Anita Włodarczyk[/tag] mówi jasno (TUTAJ więcej szczegółów>>): - Młotem w domu rzucać nie mogę (...) Siedzę na bombie, która nie wiadomo kiedy wybuchnie (...) Nie rozumiem dlaczego MKOl przeciąga decyzję o przełożeniu igrzysk olimpijskich w Tokio.

Wtórują jej inni sportowcy, m.in. była siatkarka, Dorota Świeniewicz . - Uważam, że dla dobra nie tylko sportowców czy kibiców, ale całego świata igrzyska powinny być przełożone w czasie - mówi.

Dużo ostrzejsza w swoich wypowiedziach jest Lily Partridge. Na komunikat Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który podtrzymuje, że IO uda się rozegrać na przełomie lipca i sierpnia 2020 zareagowała: - ciekawe na jakiej planecie. I dodała już w zdecydowanie mniej humorystycznym tonie: - Ponad 43 proc. zawodników jeszcze nie uzyskało kwalifikacji, wszystkie wydarzenia są anulowane lub przełożone. Ludzie umierają.

ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Ciężka sytuacja klubów sportowych. "Ratunkiem może być wprowadzenie odpowiednich przepisów"

Sportowcy, a wśród nich olimpijczycy, mają dość zabawy w ciuciubabkę. Ich bunt wywołuje zachowanie MKOl. Co prawda piłkarska UEFA również zwlekała z decyzją o odłożeniu w terminie Euro 2020, ale w końcu uznała, że epidemia koronawirusa i walka z nią jest ważniejsza niż turniej piłkarski. Nawet ten jeden z dwóch najważniejszych na świecie. MKOl zwleka nadal.

Po co? Patrząc na rozwój epidemii na świecie, na trwającą już trzy miesiące walkę z wirusem, można śmiało przewidzieć, że nie uda się go całkowicie pokonać do lipca. A nawet gdyby się udało, to i tak nic z tego. Przecież nie przeprowadzono jeszcze bardzo wielu zawodów kwalifikacyjnych.

Fachowcy twierdzą, że tak naprawdę wirus musiałby zostać pokonany do końca kwietnia, aby w maju i na początku czerwca dokończyć kwalifikacje i 24 lipca zapalić znicz olimpijski. MKOl naprawdę wierzy w taki cud? Nie, udaje... Greka.

Kilka dni temu uśmiechnięty od ucha do ucha Thomas Bach - szef MKOl-u - zachęcał sportowców, aby przygotowywali się do igrzysk. W podobnym tonie brzmi również najnowszy komunikat. Możemy w nim wyczytać: "zawodnicy, w miarę możliwości kontynuujcie swoje przygotowania".

Kiedy rozmawiałem (TUTAJ znajdziesz więcej >>) z dyrektorem sportowym PZLA, Krzysztofem Kęckim, usłyszałem m.in. o tym, że aktualnie można śmiało ogłosić zakończenie przygotowań lekkoatletów do Tokio. Jedni przechodzą kwarantannę, innym zamknięto obiekty sportowe przed nosem, a pozostali biegają po lesie, bo nic innego im nie pozostało.

Rozumiesz Czytelniku, skąd upór MKOl-u w udawaniu, że w sumie nic się nie dzieje, a igrzyska odbędą się w lipcu? Nie? No właśnie. Przecież jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze.

- MKOl kolejny raz nie zastanawia się nad sportowcami. Stara się tylko zadowolić sponsorów i napchać swoje kieszenie - grzmi brytyjska maratonka.

I znów kasa jest ważniejsza od ludzi. Smutne, ale prawdziwe.



Źródło artykułu: