W dyscyplinie, jaką są skoki narciarskie, mówi się o tzw. Wielkim Szlemie. Zawodnik zdobywa go, kiedy chociaż raz w karierze sięga po tytuł mistrza świata, tytuł mistrza olimpijskiego, zwycięża w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni oraz sięga po Kryształową Kulę. Do dzisiaj pięciu skoczków zdobyło to osiągnięcie: Fin Matti Nykaenen, Niemiec Jens Weissflog, Norweg Espen Bredesen, Austriak Thomas Morgenstern oraz Polak Kamil Stoch. Nie udało się go zdobyć takim nazwiskom jak Małysz, Schlierenzauer czy Ahonen. Do końcowego triumfu zabrakło im złota igrzysk olimpijskich. Innym Wielkim Szlemem może pochwalić się natomiast Sven Hannawald.
Wszystkie medale za jeden złoty
Czterokrotnie zdobywał mistrzostwo świata, czterokrotnie także sięgał po Kryształową Kulę, tego jednego krążka nie udało mu się wywalczyć. Adam Małysz dostarczał kibicom wielu emocji i wzruszeń przez kilkanaście lat. Szansę zdobycia tytułu mistrza olimpijskiego miał w 2002 roku w Salt Lake City oraz osiem lat później w Vancouver. Dwukrotnie jednak Orła z Wisły zatrzymał Simon Ammann, który zaliczył dublet (jemu z kolei do Wielkiego Szlema brakuje zwycięstwa w TCS).
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus wpływa na igrzyska. Tracimy przez to szanse na sukces
- Jestem szczęśliwy, że mogłem stanąć na podium pomiędzy dwoma znakomitymi zawodnikami - Adamem i Gregorem Schlierenzauerem. Sobotni konkurs był bardzo dobry i toczony w równych warunkach i mogę być z siebie dumny. Osiem lat temu rzeczywiście wraz z Adamem Małyszem stawaliśmy na podium w Salt Lake City. Małysz jest ode mnie starszy i powiedział mi, że z wiekiem coraz trudniej przychodzi utrzymanie formy. Dlatego muszę przyznać, że jest niewiarygodny, osiągając sukces w Vancouver. Nie miał udanego początku sezonu, a teraz prezentuje się znakomicie. To cecha wybitnych sportowców - mówił Ammann po zwycięstwie na skoczni normalnej w Vancouver dla TVP Sport. Małysz nie był wówczas stawiany w roli faworyta, tym bardziej zdobyty przez niego medal był fantastycznym osiągnięciem.
Mistrz świata z Sapporo przez wielu skoczków uznawany jest za autorytet. Jego osiągnięcia budzą podziw. On sam podkreślił jednak, że brakuje mu w swojej kolekcji złotego medalu igrzysk olimpijskich.
- Na pewno w karierze sportowca ważne są dokonania, osiągnięcia w mistrzostwach świata czy igrzyskach. Cieszą z pewnością medale, również ich liczba, ale jednak złoto jest złotem. To najcenniejsze i najbardziej wartościowe trofeum. Te wszystkie medale zamieniłbym na jeden złoty - przyznał po latach w rozmowie z Eurosportem. W swojej karierze na IO wywalczył trzy srebrne medale i jeden brązowy.
53 razy najlepszy
Gregor Schlierenzauer jest kolejnym skoczkiem, któremu do pełni szczęścia zabrakło jedynie tytułu mistrza olimpijskiego. Zadebiutował w marcu 2006 roku. Kilka miesięcy później cieszył się z pierwszego zwycięstwa w Pucharze Świata. Łącznie stawał 53 razy na najwyższym stopniu podium i jest pod tym względem rekordzistą. Mistrzostwo Świata wywalczył w Oslo w 2011 roku, dwukrotnie sięgał po Kryształową Kulę i wygrywał Turniej Czterech Skoczni. Priorytetem były jednak igrzyska.
- Dla mnie największym wydarzeniem są igrzyska olimpijskie. Mam nadzieję, że tam będę, bo to marzenie - mówił przed sezonem olimpijskim 2009/10. W swoim debiucie dwukrotnie wywalczył trzecie miejsce. Zarówno na normalnym, jak i dużym obiekcie w Vancouver ustąpił jedynie Ammannowi i Małyszowi. Ciężko sobie wyobrazić, że były to jedyne igrzyska, w których utytułowany skoczek wywalczył medal w rywalizacji indywidualnej. W Soczi najwyżej sklasyfikowany został na siódmej pozycji, a w Pjongczangu zajął odległe 22. miejsce. 21 września 2021 roku po słabszych występach w Pucharze Świata podjął decyzję o zakończeniu kariery.
Medal igrzysk nie dla Fina
O wielkim pechu na igrzyskach olimpijskich może mówić Janne Ahonen. Pięciokrotny triumfator TCS nie wywalczył żadnego indywidualnego medalu na tej imprezie. Trzykrotnie został sklasyfikowany na czwartej pozycji - w 1998 roku w Nagano, w 2002 roku w Salt Lake City oraz w 2010 roku w Vancouver. W 2006 roku w Turynie również miał szansę na medal. Po pierwszej serii na obiekcie normalnym zajmował drugą pozycję, z niewielką stratą do prowadzącego. Wiatr jednak nie był łaskawy w finałowej serii. Czołówka skakała w trudnych warunkach, przez co Fin został ostatecznie sklasyfikowany na szóstym miejscu. - Tak wyszło, ale to nic - mówił zrezygnowany po konkursie. - Skoczyłem za krótko. Być może trochę to wina warunków, ale chyba nie dlatego straciłem medal - dodał przed fińską telewizją.
Złości nie ukrywał selekcjoner Tommi Nikunen. - W konkursie stało się to, czego najbardziej się obawialiśmy. Końcówka była dramatyczna. W drugiej serii czterej ostatni zawodnicy mieli warunki nieporównywalnie gorsze od tych, którzy stanęli na podium. Nie mieli szans. To niesprawiedliwe, że o złocie olimpijskim zadecydował wiatr. Ahonen był na pozycji wyjściowej, by wygrać ten konkurs. Wiem, czym jest rozczarowanie - podkreślił.
Janne Ahonen przeszedł do historii jako niezwykle utytułowany zawodnik. W październiku 2018 roku po raz trzeci ogłosił zakończenie kariery. Kilka tygodni temu postanowił jednak wziąć udział w mistrzostwach Finlandii. - Tak naprawdę nie chciałbym nazywać tego "powrotem". Nie mam żadnych oczekiwań, chcę się po prostu dobrze bawić. Nie sądzę, że wygram. Mam nadzieję, że nie wygram - powiedział w rozmowie z norweskim portalem Dagbladet.no. Zajął trzecie miejsce, ustępując jedynie Anttiemu Alto oraz Eetu Nousiainenowi.
Niemiec najlepszy w TCS
Wielkim Szlemem może pochwalić się z kolei Sven Hannawald. Nie zdobył on jednak czterech najważniejszych tytułów, ale jako pierwszy skoczek w historii wygrał wszystkie konkursy w trakcie jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni. Sztuka ta udała mu się w sezonie 2001/2002. Sukcesem tym mogą pochwalić się jeszcze tylko Kamil Stoch oraz Ryoyu Kobayashi. Według reprezentanta Niemiec TCS jest ważniejszą imprezą niż igrzyska.
- Turniej Czterech Skoczni to crème de la crème. Dla mnie jest ważniejszy od igrzysk, ponieważ trzeba aż czterokrotnie udowodnić, że umie się skakać, a nie liczyć na jeden dobry start. Właśnie dlatego bywa tak ciężko, ale przez to i bardziej interesująco - mówił po latach dla berkutschi.com.
Na imprezie głównej w Salt Lake City także zaprezentował się z dobrej strony. W pierwszym konkursie wywalczył drugie miejsce, przegrywając jedynie ze znakomitym Szwajcarem. Na dużym obiekcie zajął czwartą pozycję. Z drużyną sięgnął po złoto. Były to jego drugie i zarazem ostatnie igrzyska olimpijskie. W 2005 roku zakończył sportową karierę. Decyzję tłumaczył brakiem motywacji do dalszej rywalizacji.
Czytaj także:
Byli wściekli na największego rywala polskiego skoczka. To była wojna!
Niemiecki skoczek już może cieszyć się ze złota? Polak dobrym przykładem dla niego