36. miejsce w biegu indywidualnym na 15 kilometrów i 53. pozycja w sprincie na 7,5 km - to wyniki Kamili Żuk podczas igrzysk olimpijskich Pekin2022. Polska biathlonistka liczyła na zdecydowanie lepsze wyniki. Wie, że stać ją na miejsca w czołowej dwudziestce, ale w Chinach daleko jej do takich rezultatów.
W mediach społecznościowych mistrzyni świata juniorek dodała długi post, w którym podsumowała swój udział w igrzyskach. "Jadę na Igrzyska Olimpijskie właśnie po to by spełniać marzenia. Może niekoniecznie te medalowe - jeszcze nie, bo jechałam świadoma swojego poziomu i tego gdzie w szeregu znajduję się na dany moment - jestem realistką i z reguły stawiam sobie wysokie, ale mierzalne cele. Jadę po to, żeby wystartować na miarę możliwości, wiedząc że przy normalnej dyspozycji i dobrym strzelaniu 15-20 jest w zasięgu ręki" - napisała na Instagramie Żuk.
Dodała, że była świadoma swojej dyspozycji, gotowa na ból oraz cierpienie na wymagającej olimpijskiej trasie. "Bieg indywidualny tez właśnie taki był, ale mogłam się tego spodziewać. Mimo tego w dalszym ciągu zmotywowana, pozytywnie nastawiona czekałam na bieg sprinterski- ciągle obracając w żart, że najgorsze za mną. Teraz już tylko z górki" - stwierdziła.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Kubacki pomógł polskiej olimpijce. "Wszyscy się śmiali"
Jednak w sprincie spisała się słabiej niż w najdłuższych biathlonowym biegu. 53. lokata dała jej awans do biegu pościgowego, ale w nim będzie tylko statystką.
"Jednak może być gorzej. Bieg sprinterski, dobre samopoczucie, świetne narty, startujemy. Pierwszy kilometr, a ja już wiem, że ten bieg to nie będzie walka o najlepszy wynik, a walka o każdy kolejny metr, walka o przeżycie i ukończenie biegu.
Przeżyłam jeden z najgorszych - jak nie najgorszy bieg - w życiu i tak chciałabym zapaść się pod ziemię" - wyznała biathlonistka.
Polka rozczarowała nie tylko kibiców, ale przede wszystkim samą siebie. Wytłumaczyła, że organizm zbuntował się i nie pozwolił na więcej, dlatego tak słabo spisała się w sprincie.