Michał Szyszkowski: My, Polacy, nie boimy się żadnej pracy. Na dodatek wykonujemy ją perfekcyjnie

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
A obsługa techniczna?

Jasne, że siadamy w restauracji przy piwku, lampce wina. Rozmawiamy, śmiejemy się, miło spędzamy czas. Jednak tak koło północy rozchodzimy się do łóżek. Przecież od rana mamy swoje obowiązki. Podczas tegorocznego Giro ja częściej w wolnym czasie rozmawiałem ze swoją narzeczoną Kamilą, niż siedziałem z chłopakami. Wkrótce spodziewamy się potomka, więc chciałem być z moją ukochaną. Wspierałem ją.

Jest pan jeszcze kierowcą?

Oczywiście, przecież to ja prowadzę samochód, jestem w kontakcie z szefami grupy, reaguję na polecenia, zmiany planów, szukam skrótów, itd. Zdarza się, że w dwa, trzy dni nabijam trzy tysiące kilometrów.

Sporo.

Jak człowiek robi to, co kocha i co jest jego pasją, to nie odczuwa zmęczenia. Mnie taka praca wyjątkowo pasuje. W zawodowym peletonie najlepiej sprawdzają się ludzie, którzy "siedzą w kolarstwie" od lat. Jak pojawia się na przykład fizjoterapeuta zaraz po studiach, to ma problem z aklimatyzacją. Bo na przykład w dniu wolnym od ścigania przychodzi do niego dyrektor sportowy, rzuca ścierkę, kubeł wody i mówi: "teraz idź i umyj nasz autokar". A on na to: "nie po to kończyłem studia, aby teraz zasuwać ze szmatą". No i jest konflikt.

Fot. Facebook Fot. Facebook

Tak, widziałem na jednym ze zdjęć, że tym też się pan zajmuje.

A dlaczego nie? W LottoNL-Jumbo panuje bardzo rodzinna atmosfera. Często pomagam innym. Nie jestem gwiazdą. Korona z głowy mi nie spadnie, jak pomogę w myciu samochodów. To jest też dobra cecha wszystkich Polaków - pracowitość. W zawodowym peletonie, jako pracownicy techniczni, jesteśmy bardzo doceniani. Bo nie boimy się żadnej pracy. I wykonujemy ją perfekcyjnie.

Podobno mówią o nas "polska mafia". Prawda?

Tak. Od kilku lat, gdy Michał Kwiatkowski i Rafał Majka zaczęli odnosić sukcesy, to nasz kraj bardzo mocno awansował w hierarchii. Na dodatek jako Polacy, ale nie tylko, bo i Słowacy, Czesi są z nami, trzymamy się mocno razem. To pokazuje innym, że w grupie siła.

Ma to przełożenie na to, że wkrótce w World Tourze zobaczymy kolejnych Polaków?

Wiem, że przedstawiciele najlepszych grup bardzo gruntownie obserwują nasz "rynek". Szymon Sajnok, Alan Banaszek czy Daniel Staniszewski to gorące nazwiska.

Kolarze to przystępni i otwarci ludzie, czy wiecznie naburmuszone gwiazdy, które wszystkich traktują z góry?

W większości przypadków to normalni ludzie, uśmiechnięci. Przykład? Peter Sagan, mistrz świata, jeden z najlepszych kolarzy w historii dyscypliny. I co? Tak otwartego człowieka chyba jeszcze nie widziałem. Żartuje, rozmawia z kibicami, nigdy nie jest zmęczony, kiedy godzinami rozdaje autografy.

Wróćmy do pana pracy. Był pan już na wszystkich kontynentach?

Prawie. Jednak muszę pana rozczarować, mnie to jakoś specjalnie nie rajcuje.

Nie ma pan w domu mapy świata, w którą wbija pan chorągiewki, aby oznaczyć, gdzie już pan był?

Nie mam, ale... Właśnie się przeprowadzamy i narzeczona kupiła mi do nowego mieszkania mapę, z której zdrapuje się kraje, które się odwiedziło. Będzie więc na starcie sporo drapania.

Podczas wyjazdów jest czas na zwiedzanie? Kiedyś Dariusz Baranowski mi powiedział, że jak był kolarzem, to w każdym pięknym miejscu obiecywał sobie, że wróci tutaj po karierze z rodziną. Jak jest u pana?

Nie ma czasu na nic poza pracą. Lotnisko, hotel, trasa, hotel, pokój masażu, itd. Dlatego nie przywiązuję jakoś specjalnej wagi, gdzie byłem. Ciągnie mnie zawsze do Polski. Jak już jestem w domu, to odpoczywamy na miejscu lub jedziemy do Toskanii. Nigdzie indziej. Mam dość ciągłych podróży.

Ile pan dni w roku spędza poza domem?

Około 200.

Dużo.

Ja patrzę odwrotnie. Zna pan taki zawód, gdzie człowiek ma 160 dni urlopu? Bo ja mam. Jak nie jestem na wyjeździe, w pracy, to siedzę w domu i spędzam czas z moimi najbliższymi. Bardzo cenię te chwile.

Te 160 dni wolnego można jakoś zaplanować?

Generalnie tak. Siadamy w grudniu z dyrektorem sportowym i robimy taki grafik przyszłego sezonu. Wspominałem już, że wkrótce urodzi mi się dziecko. Poprosiłem zespół, abym mógł większość wyścigów pracować w pierwszej połowie sezonu 2017 i otrzymałem zgodę. Także przede mną jeszcze Tour de France, Tour de Pologne, a jesienią (poza dwoma wyjazdami) jestem dostępny tylko i wyłącznie dla rodziny.

W jaki sposób kontaktujecie się w zespole między wyścigami? Mailowo, telefonicznie?

Poprzez specjalną stronę internetową. Mam tam wszystkie powiadomienia, wszystkiego się tam dowiem. Kto i gdzie obecnie jest, czy na wyścigu, obozie czy może w domu. Logistyka jest na najwyższym poziomie. Nie może być inaczej, przecież team to około stu pracowników. Podczas wyścigów, to wiadomo, są odprawy i wszystko omawiamy osobiście.

Wspomniał pan o Tour de Pologne. W 2016 roku w tym wyścigu pełnił pan rolę dyrektora sportowego LottoNL-Jumbo.

Przyznam, że był wakat. Mam zrobiony kurs w UCI, więc mogłem pełnić tę rolę. Fajna przygoda. Teraz grupa zatrudniła dwie osoby, więc "dyrektorowanie" mi nie grozi. Nie żałuję, bo ja uwielbiam swoją robotę. Przyszłość? Trudno jest się Polakowi przebić na stanowisku dyrektora sportowego. Moim marzeniem jest polska grupa. Może w 2020 roku? Może później? Zobaczymy.

Podobno TdP jest uwielbiany w zawodowym peletonie?

Potwierdzam. Nie tylko kolarze, ale i ludzie z obsługi kochają nasz narodowy wyścig. Czesiek Lang stworzył maszynę, która ma o wiele lepszy standard niż Tour de France. Nie żartuję! Przecież pokoje hotelowe na Wielkiej Pętli nie dorastają do pięt naszym, polskim. Poza tym jedzenie, piękne miasta, kibice - to wszystko jest na najwyższym poziomie. Nie przesadzam, pod kątem organizacji Wielka Pętla jest za nami.

Ile zna pan języków?

Swobodnie posługuję się angielskim i włoskim. Radzę sobie po hiszpańsku, rozumiem po holendersku. Odprawy w LottoNL-Jumbo są właśnie w tym języku. Niewiele się odzywam, ale rozumiem wszystko.

Jest pan poliglotą.

Bez przesady. Ale najciekawsze jest to, że nigdy nie uczyłem się z książki. To wszystko efekt wieloletniej pracy w różnych krajach, różnych środowiskach.

Jak można otrzymać pracę w World Tourze? Co by pan doradził młodym ludziom?

Trzeba mieć przede wszystkim ogromne szczęście. Jak wspominałem nasz świat jest bardzo hermetyczny, nie ma zbyt wielkiej rotacji. Należy czekać, aż ktoś przejdzie na emeryturę, zrezygnuje, wtedy można wskoczyć. Wiadomo, chętnych na jedno miejsce jest więcej niż kandydatów na Harvard. No i oczywiście musi się kochać kolarstwo, znać je od podszewki. Bez tego ani rusz.

Czy Rafał Majka będzie na podium końcowej klasyfikacji Tour de France 2017?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×