Anwil na fali wznoszącej. Szykuje się transfer

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Anwil Włocławek
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Anwil Włocławek

Sporo dobrego dzieje się ostatnio wokół Anwilu Włocławek, czyli klubu, który ogrywa kolejnych rywali na parkietach PLK i FIBA Europe Cup. Kluczem do sukcesu było pozyskanie Lee Moore'a. Skład zespołu ma być wzmocniony.

We Włocławku nikt już nie pamięta czasów (końcówka października), gdy Anwil przegrywał w Hali Mistrzów z PGE Spójnią Stargard. Wtedy było gorąco wokół zespołu, który nie miał najlepszej passy. Szukano różnych rozwiązań, by poprawić styl i wyniki. Nie było jednak nerwowych ruchów ze strony nowego prezesa Łukasza Pszczółkowskiego, który darzy dużym zaufaniem trenera Przemysława Frasunkiewicza i zawodników wybranych przed sezonem.

Teraz z pełną świadomością można powiedzieć, że tamta porażka była takim punktem zwrotnym dla włocławian, którzy wskoczyli na wyższe obroty i zaczęli wygrywać mecz za meczem. Ogromna w tym zasługa pozyskanego z Sokoła Łańcut (wykup za około 15 tys. dolarów) Lee Moore'a, który prowadzi Anwil do kolejnych zwycięstw. Od momentu jego przyjścia, włocławski zespół wygrał... 10 z 11 meczów (licząc wyniki w rozgrywkach Energa Basket Ligi i FIBA Europe Cup).

Moore jest boiskowym generałem (średnio 17,2 pkt i 7,2 asyst w PLK), od niego teraz wszystko się w Anwilu zaczyna, Amerykanin jest zawodnikiem, który dobrze współpracuje z trenerem, realizuje jego założenia na parkiecie. Koledzy z zespołu mocno go komplementują. Mówią o jego dużej wszechstronności. Trener z kolei podkreśla, że transfer Moore'a (po kontuzji Estończyka Janariego Joesaara) sprawił, że inni gracze mają mniejszą presję (nie mentalną, a nacisk na boisku). Te akcje z piłką - po transferze Moore'a - mocno się w Anwilu rozłożyły.

Inni korzystają na tym

Mocno skorzystał na tym m.in. Phil Greene IV, który został przesunięty na pozycję rzucającego obrońcy i w pełni może skupić się na tym, co robi najlepiej, czyli zdobywaniu punktów. Trener Frasunkiewicz może na niego liczyć w ważnych momentach (tak było np. w Gliwicach). Amerykanin lepiej odnajduje się w tej roli, a nie w roli kreatora i jednocześnie łowcy punktów, tak jak to miało miejsce na początku sezonu. W ostatnim spotkaniu z rumuńską Oradeą wręcz błyszczał na parkiecie, zdobywając 17 punktów (5/8 za 3).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!

Branżowy portal "Super Basket" donosi, że kiedy duet Moore-Greene jest na parkiecie, Anwil jest lepszy od rywali o 35,7 punktu na 100 posiadań (to kapitalny wynik, bo zespół w całym sezonie jest +7,9). Duet Łączyński-Greene również jest na plusie. Sam Amerykanin nie ukrywa, że transfer Moore'a wpłynął na jego grę.

- Nie ukrywam, że dobrze rozumiemy się na boisku. Jesteśmy groźni dla rywali, bo każdy z nas może zdobywać punkty, kreować grę, podawać, grać 1 na 1. Dołączenie kolejnego zawodnika obwodowego, który gra na wysokim poziomie, zawsze ułatwia grę całemu zespołowi. On otworzył naszą grę. To świetny koszykarz - podkreśla.

- Phil nie jest zawodnikiem, który cały czas domaga się piłki, ale jest w stanie w ważnych momentach przejąć kontrolę nad meczem i zdobyć punkty. To duża umiejętność, nie jest łatwo pozyskać takich koszykarzy. Nie ma co ukrywać, że transfer Moore'a na pewno nam pomógł otworzyć grę - komentuje trener Frasunkiewicz.

Przebudzenie gwiazdy?

Tym tematem żyje niemal cały Włocławek. Chodzi o formę Josha Bostica, który przed sezonem był kreowany na gwiazdę tego zespołu. I trzeba sobie powiedzieć wprost: w meczach przedsezonowych faktycznie spełniał tego oczekiwania, porywał publiczność swoją grą. Nawet do sieci trafiło takie zdjęcie, gdy po kolejnym sparingu w Hali Mistrzów złapał kontakt z fanami, którzy byli pod wrażeniem jego gry i zdobywanych punktów. Później przyszedł jednak dołek. Zaczęło się od momentu kontuzji Janariego Joesaara. Na dodatek brak Macieja Bojanowskiego sprawił, że trener Frasunkiewicz musiał poukładać klocki na nowo i przesunął na pozycję "trzy" Bostica, mimo że wcześniej nie miał takich planów.

Był taki tydzień, w którym Amerykanin rozegrał ponad 100 minut w ciągu trzech spotkań i kompletnie się "zakopał" pod względem fizycznym. Koszykarz, który bazował na mocnych nogach i zwrotności, nie był w stanie nikogo minąć na parkietach PLK i FIBA Europe Cup. Jego skuteczność była wręcz fatalna, Bostic pudłował na potęgę. Wśród włocławskiej publiczności narastała frustracja, odczuwał to też polski szkoleniowiec, który jednak za każdym razem brał go w obronę, twierdząc, że jego czas przyjdzie, dodając jednocześnie, że przy tej konfiguracji zespołu nie wymaga już od Bostica tego, by ten był liderem punktowym zespołu. Tę rolę przejęli inni gracze (m.in. Moore, Greene czy Petrasek).

Josh Bostic przebudzenie?
Josh Bostic przebudzenie?

- Cały czas pracujemy nad odbudowaniem jego formy, ale nie może to się odbywać kosztem innych zawodników, którzy grają po prostu lepiej. Skuteczność szwankuje, ale też te ostatnie mecze pokazały, że Josh pomaga w innych elementach: zbiórka, defensywa - mówił Frasunkiewicz po meczu w Gliwicach, gdzie Bostic trafił 1 z 6 rzutów z gry.

Nikt się wtedy nie spodziewał, że Amerykanin przebudzi się w kolejnym spotkaniu na trudnym terenie w Oradei. Bostic zagrał jeden z najlepszych meczów w tym sezonie, trafiając z bardzo trudnych pozycji. Przypomniał się ten Bostic z czasów Asseco Arki, gdy swoimi zagraniami przerastał całą ligę. Doświadczony koszykarz w Rumunii zagrał 30 minut, zdobywając w tym czasie 17 punktów (4/7 za 3). Po meczu nie krył radości, cieszył się ze swojego dobrego występu i kolejnego zwycięstwa drużyny.

Skład będzie mocniejszy

Nie jest tajemnicą, że włocławianie są aktywni na rynku transferowym, szukają podkoszowego (budżet na tego zawodnika nie jest zbyt duży, jeden z agentów zdradził nam, że to około 6 tys. dolarów), który stworzyłby duet z Josipem Sobinem. Trwają rozmowy w tej sprawie. Ostatnio włocławianie pożegnali dwóch graczy: Szymona Szewczyka i Janariego Joesaara. Z kolei powrót Macieja Bojanowskiego do gry planowany jest w ciągu miesiąca.

Nowy podkoszowy ma pełnić rolę zadaniowca, wykonując na boisku pewne określone zadania (zbiórka, blok, defensywa). Na pewno do Włocławka nie trafi zawodnik, który całkowicie zmieni oblicze zespołu. Choć są tacy graczy proponowani. Frasunkiewicz nie chce jednak kolejnej "gwiazdy", chce gracza o określonym profilu.

- Delikatnie szukamy zawodnika, który będzie pasował nam do koncepcji. Należy pamiętać, że nie weźmiemy koszykarza, który będzie grał po 30 minut i dominował w zespole. To ma być gracz, który będzie potrafił dzielić minut z Josipem Sobinem, który rozgrywa świetny sezon - komentuje trener Anwilu.

Włocławianie w ostatnich tygodniach prezentują się wybornie, ogrywając kolejnych rywali. Sporo dobrego dzieje się wokół klubu, choć trzeba przyznać, że nie mówi się o Anwilu aż tak dużo jak w ostatnich latach. Podopieczni Frasunkiewicza po cichu pną się w ligowej tabeli, na dodatek robią świetny wynik w FIBA Europe Cup. Znacznie więcej i częściej komentuje się to, co dzieje się w Śląsku, Legii czy Treflu, czyli zespołach, które przed sezonem były wskazywane do walki o mistrzostwo Polski. Anwilu raczej w tym gronie nie wymieniano, choć na papierze skład - po dojściu Moore'a - wygląda okazale.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Bójka w barze i jazda pod prąd. Teraz mógł trafić do Polski
Głośny powrót do Polski. Trener Stali odsłania kulisy
Sporo w niego zainwestowali. W Polsce stał się gwiazdą
Cesnauskis: Liga jest zwariowana. Schenk? Pasuje na przywódcę

Komentarze (0)