Liga NBA wróciła do Europy po trzech latach przerwy. To było dla sympatyków koszykówki spore wydarzenie. O tym, co działo się w stolicy Francji w środę, pisaliśmy zapowiadając starcie Detroit Pistons - Chicago Bulls (TU LINK). Teraz skupiamy się stricte na dniu meczowym.
NBA House, a tam legendy francuskiej koszykówki i kierowcy Formuły 1
Jeszcze przed samym spotkaniem, dla mediów przewidziana była prezentacja w NBA House, czyli czymś w rodzaju muzeum poświęconego koszykówce i drużynom, biorącym udział w czwartkowym meczu. NBA House było także otwarte dla kibiców od 19 do 22 stycznia, wystarczyło się tylko wcześniej zapisać.
Kiedy zjawiamy się na miejscu, przed budynkiem gromadzą się już tłumy. Okazuje się, że oprócz pamiątek związanych z Chicago Bulls i Detroit Pistons, jak mistrzowskie trofea obu klubów (sześć Bulls, trzy Pistons) czy innych koszykarskich atrakcji, odbywa się tam właśnie pokazowy mecz koszykówki 3 na 3.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!
Grają w nim legendy francuskiej koszykówki Tony Parker i Joakim Noah, a także kierowcy Formuły 1 Charles Leclerc oraz Pierre Gasly.
Zatłoczony jest również NBA Store, jeden z nielicznych sklepów NBA w Europie, mieszący się akurat w pobliżu katedry Notre-Dame i Fontanny Świętego Michała. Czuć, że wzmożone zainteresowanie koszykówką tego dnia to nie przypadek, za kilka godzin rozpoczynał się pierwszy od trzech lat w Europie mecz najlepszej ligi świata.
Początek Pistons - Bulls zaplanowano na godz. 21:00, aczkolwiek drzwi dla przedstawicieli mediów otwarte są zdecydowanie szybciej, od godz. 18:00. Sala dla dziennikarzy wypełniona jest do ostatniego miejsca, są przedstawiciele redakcji z między innymi Grecji, Serbii, Włoch czy Hiszpanii, a także Polski. Zjawili się także znani amerykańscy dziennikarze, jak Ahmad Rashad czy Sam Smith, którzy wielokrotnie przeprowadzili wywiady z chociażby Michaelem Jordanem.
Przed samym meczem odbyły się jeszcze dwie konferencje prasowe - najpierw do dyspozycji mediów byli trenerzy obu drużyn, a następnie komisarz NBA, Adam Silver.
Święto koszykówki, 16 tysięcy na trybunach
O bilety nie było łatwo, rozeszły się one w zawrotnym tempie. Halę Accor Arena w Bercy wypełnił komplet blisko 16 tysięcy kibiców. Dla niektórych była to pierwsza okazja w życiu, aby obejrzeć mecz NBA na żywo.
Samo spotkanie być może nie zachwyciło, nie było dramaturgii, Bulls pewnie pokonali najsłabszych w Konferencji Wschodniej Pistons 126:108. I chociaż zacięta, emocjonująca końcówka byłaby mile widziana, odnosimy wrażenie, że dla ludzi obecnych w hali, to nie sam wynik był najważniejszy, a po prostu obecność na w tym prestiżowym wydarzeniu.
Możliwość występu w Paryżu przed kibicami w Europie docenili także sami zawodnicy NBA i trenerzy. - Świetne doświadczenie i naprawdę świetny wieczór - mówił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Bulls, Billy Donovan.
- To co innego niż przedsezonowe sparingi w Europie. Zmiana czasowa i podróż jest taka sama, ale to zupełnie inne wyzwanie i inne uczucie. Tu walczy się o zwycięstwo, ważne jest każde posiadanie, jest zupełnie inna intensywność - tłumaczył Donovam.
Do Paryża z rodzinami
Gracze obu drużyn mieli możliwość wzięcia do Paryża swoich najbliższych. Jeden z nich, Derrick Jones Jr. wykorzystał nawet tę okazję, aby się oświadczyć (Więcej TU). Komisarz Adam Silver nazwał całe przedsięwzięcie małą przerwą w trakcie sezonu.
- Bycie tu jest świetnym doświadczeniem. Są z nami nasze rodziny. Inna kultura, europejscy kibicuje, to elektryzuje. Kapitalna sprawa. Graliśmy też we właściwy sposób, co mnie bardzo cieszy - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Zach LaVine, zdobywca 30 punktów.
- Musimy zacząć prezentować się jak prawdziwy zespół i myślę, że kilka ostatnich meczów pokazuje, że zaczynamy to robić. Musimy kontynuować grę w ten sposób. Staramy się wygrywać - dodawał LaVine, którego drużyna aktualnie z bilansem 21-24 plasuje się na 10. miejscu w Konferencji Wschodniej i walczy o fazę play-off.
- Spędziliśmy sporo czasu razem, każdy widział rodziny innych, dbaliśmy o najbliższych. To bardzo pozytywne doświadczenie, które może pomóc nam w budowie chemii w drużynie - podkreślał ponadto czołowy zawodnik Bulls.
Wyzwanie i przywilej
W podobnym tonie, co LaVine, wypowiadał się DeMar DeRozan. - Bycie tu było przywilejem - zaczął swoją wypowiedź na konferencji jeden z liderów drużyny z Chicago. - Możesz wypaść z rytmu przez zmiany w rutynie, zmianie czasu i tym podobne. To trudne, ale wtedy trzeba się skupić i myśleć przede wszystkim o koszykówce - dodawał DeRozan.
Cała otoczka związana z meczem NBA robi duże wrażenie. Były występy artystyczne, celebryci na trybunach, koncert w przerwie spotkania i show w wykonaniu maskotki "Byków". Każdy z trzydziestu klubów ma swoją unikatową postać, a maskotka "Benny the Bull" jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych w Stanach Zjednoczonych.
Po meczu odbyły się jeszcze konferencje prasowe, pojawili się trenerzy obu zespołów i po dwóch zawodników z każdego teamu. Do dyspozycji mediów byli Zach Lavine oraz DeMar DeRozan z Bulls i Jaden Ivey i Kylian Hayes z Pistons. Opuszczaliśmy halę po północy, jako jedni z ostatnich. Udając się na sam parkiet, już po wszystkim, było można zobaczyć ogrom całego przedsięwzięcia.
Kiedy NBA wróci do Europy? Poświęciliśmy temu tematowi osobny artykuł. Można go znaleźć TUTAJ.
Z Paryża, Patryk Pankowiak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także: Anwil reaguje po klęsce. Gwiazdor na wylocie!
Gracz Bulls oświadczył się w Paryżu. A później uczcił to efektownymi akcjami