Grzegorz Kamiński: Powrót do Arki lepszym wyborem niż Legia [WYWIAD]

Materiały prasowe / Bartek Muller / Grzegorz Kamiński
Materiały prasowe / Bartek Muller / Grzegorz Kamiński

Przez niemal dwa tygodnie dzień w dzień rozmawiałem z trenerami różnych zespołów. Musiałem sobie zrobić aż wykres, bo trudno było to wszystko zapamiętać. Miałem 10-11 ofert z klubów PLK. Byłem zszokowany liczbą propozycji - mówi Grzegorz Kamiński.

[b]

Karol Wasiek: Czy to prawda, że latem nie narzekałeś na brak ofert?[/b]

Grzegorz Kamiński, nowy zawodnik Suzuki Arka Gdynia: Tak, to prawda. Byłem wręcz w szoku tą liczbą zainteresowanych klubów po ostatnim sezonie. Wiedziałem, że zagrałem solidny sezon, w fazie play-off pokazałem się nawet z lepszej strony, mogłem troszeczkę więcej ciężaru gry wziąć na swoje barki. To poskutkowało tym, że dużo klubów się mną zainteresowało.

Zdradzisz liczbę klubów?

Pierwszy telefon odebrałem już po... serii ze Śląskiem Wrocław. Jednak wtedy odrzucałem myśli o nowym sezonie na bok, bo chciałem skupić się na rywalizacji ze Stalą o brązowy medal. Później te telefony dzwoniły... praktycznie codziennie. Przez niemal dwa tygodnie dzień w dzień rozmawiałem z trenerami różnych zespołów. Było dużo rozmów, pytań, szczegółów. Musiałem sobie zrobić aż pewien wykres, bo trudno było to wszystko zapamiętać. Miałem 10-11 ofert z klubów PLK. To aż dziwnie brzmi. Sam byłem mocno zaskoczony.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Tak spędzili miesiąc miodowy

Jak w takim razie odnalazłeś się w tej nowej rzeczywistości? Pytam, bo w ostatnich latach byłeś związany kontraktem z Legią Warszawa i nie myślałeś na temat zmiany barw klubowych. A teraz - w krótkim odstępie czasu - pojawiło się... 10/11 ofert z klubów PLK.

Zacznę od tego, że było mi bardzo miło. Czułem się doceniony. Pomyślałem sobie też, że cała ta ciężka praca, którą wykonywałem przez lata, nie poszła na marne. I co najważniejsze: wiele osób to dostrzegło. To mnie bardzo zbudowało do jeszcze cięższej pracy. Trzeba powiedzieć, że te wszystkie oferty były bardzo dobre. Każda spełniała moje oczekiwania. Muszę też zdradzić, że trenerzy - w tych rozmowach - zaczęli na mnie patrzeć inaczej...

Masz na myśli to, że widzieli cię w dużej roli, a nie jak do tej pory miało miejsce: typowego zadaniowca?

Tak. Dlatego byłem w komfortowej sytuacji, bo mogłem wybrać tę ofertę, która jest dla mnie najkorzystniejsza pod kątem osobistego rozwoju sportowego. Bo wiem, że wciąż drzemią we mnie duże rezerwy, nadal mogę rozwinąć się pod wieloma względami. Potrzebowałem znaleźć się w drużynie, gdzie będę ważnym elementem w układance trenera, gdzie to ode mnie na boisku będzie wiele zależało. Chciałem tej odpowiedzialności na swoich barkach.

Na samym finiszu oferty z których klubów rozważałeś?

Na samym finiszu rozważałem 2-3 oferty: Suzuki Arki Gdynia i Czarnych Słupsk. Mocno też rozważałem propozycję MKS-u Dąbrowa Górnicza. Minusem tej sytuacji był fakt, że szybko musiałem podjąć finalną decyzję. Trener Mantas Cesnauskis nalegał na podjęcie decyzji. Tam miałem być pierwszą "trójką" w zespole, więc moja decyzja miała wpływ na inne elementy w jego układance. To zrozumiałe. Każdy dzień w tym biznesie jest ważny. Po rozmowie z trenerem Bychawskim wiedziałem, że podpiszę umowę w Arce, dlatego wziąłem telefon i zadzwoniłem do trenera Cesnauskisa. Podziękowałem za ofertę, mówiąc, że wybrałem inną propozycję.

Dlaczego wybrałeś Suzuki Arkę Gdynia?

Trener Bychawski mówił w rozmowie, że wierzy we mnie i moje umiejętności. Zapewniał, że będę pełnił ważną rolę, będę jednym z liderów jego zespołu. Obaj sobie zaufaliśmy i podaliśmy ręce. Poczułem, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji i tutaj będę miał wszystko, czego będę potrzebował.

Odbiję piłeczkę. W środowisku pojawiają się głosy, że Grzegorz Kamiński wybrał bardzo bezpieczną opcję w postaci zespołu, który nie będzie wygrywał dużej liczby meczów, ale ty będziesz miał sporo minut. Co ty na to?

Czy ja wiem czy to "miękkie lądowanie"? Nie zgadzam się z tym. Uważam, że powrót do Arki to lekkie ryzyko. Dużo ludzi skazuje nasz zespół do spadku z ligi, a ja mam w głowie słowa Aarona Cela, który mówił, że walka o utrzymanie jest dużo trudniejsza niż walka o mistrzostwo Polski. Przed nami niełatwy sezon i każdy zdaje sobie z tego sprawę. W dużej mierze to też ode mnie zależy, jak ten zespół będzie się prezentował na parkiecie. Tego nie miałbym w Słupsku, bo tam są zawodnicy o większym doświadczeniu. Jeśli ja, Andrzej Pluta czy Przemek Żołnierewicz będziemy słabszy dzień, to zespołowi ciężko będzie odnieść zwycięstwo. Nie ma co tego ukrywać. Przede mną najtrudniejszy sezon w karierze. Każdy mecz będzie jak o życie.

Dlaczego Arka, a nie Legia? W Warszawie byli nieco rozczarowani twoją decyzją.

Wiem o tym. Gdy podjąłem decyzję, to mój pierwszy telefon wykonałem do trenera Kamińskiego i prezesa Jankowskiego. Poinformowałem ich, bo nie chciałem ich dłużej trzymać w niepewności. Sporo we mnie zainwestowali. I czasu, i pieniędzy. Dali mi szansę, której wcześniej nie miałem. Traktowali mnie jako "swojego" wychowanka, dlatego w pełni rozumiem ich rozczarowanie. Jednak ja muszę kierować się swoim dobrem. Uważam, że Arka - w tym momencie kariery - jest lepszym wyborem niż Legia. Nie jest powiedziane, że za 2-3 lata nie wrócę do Legii. Chętnie to zrobię, bo uwielbiam ten klub i ludzi tam pracujących.

Grzegorz Kamiński odchodzi z Legii. Zagra znów w Arce
Grzegorz Kamiński odchodzi z Legii. Zagra znów w Arce

Legia Warszawa ma szczególne miejsce w twoim sercu?

Zdecydowanie! Odniosłem tam swój największy sukces w karierze w postaci wicemistrzostwa Polski. Mam tam ogromną liczbę znajomych. Mam ogromny szacunek do trenera Kamińskiego i całej organizacji. Wciąż im kibicuję. Jestem na bieżąco z wynikami sparingów i wszystkimi informacjami. Rozmawiam z Grzesiem Kulką i Darkiem Wyką. Mam nadzieję, że zdobędą mistrzostwo Polski w tym roku. Na papierze mocno wyglądają, życzę im, by zdrowie dopisało w trakcie całego sezonu. Powiem więcej: nowe koszulki Legii dobrze się prezentują, ciekawe, czy zespół stanie na wysokości zadania. W Arce też będzie podobny motyw miasta, jaki zaprezentowano w Legii. Bardzo mi się podoba ten wzór.

Nie żałujesz, że nie będziesz w szatni z Dariuszem Wyką, nowym kapitanem Legii, który z pewnością zadba o dobrą atmosferę?

To ciekawa historia, bo z Darkiem Wyką w jednej szatni byliśmy przez sześć ostatnich lat. Przyszedł czas się rozstać. Można mówić, że nareszcie "odciąłem pępowinę" od Darka (śmiech). Mocno mi go jednak będzie brakowało. To zabawny gość, prawdziwy wodzirej w szatni. Po sześciu latach wspólnej gry znam na pamięć jego wszystkie opowieści i żarty. Nadal mamy kontakt. Trzymam za niego kciuki. To odpowiednia osoba na tym miejscu. Zasłużył na to, by być kapitanem Legii Warszawa.

W Arce z kolei znów będziesz współpracował z osobą, która w twoim życiu odegrała bardzo dużą rolę. Mam na myśli Bartosza Sarzało.

Tak. Najpierw był moim kapitanem i trenerem w jednym, później był moim agentem, a na końcu skończyliśmy na wspólnych treningach w wakacje. I po każdym takim okresie wspólnej pracy wracałem dużo lepszy, co było widać w pierwszych sparingach w Legii Warszawa. Uważam, że to jest jeden z lepszych trenerów od techniki indywidualnej w Polsce. Ma ogromne doświadczenie boiskowe. Był rozgrywającym kadry Polski, wiele się od niego mogę nauczyć. Teraz myślę, że ten progres będzie dużo bardziej widoczny.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
- Victor Sanders, gwiazda Anwilu Włocławek: Po to wróciłem do Polski!
- Przemysław Frasunkiewicz: Sanders jeszcze lepszy, Garbacz przejmie rolę Greene'a
- Igor Milicić - trener kadry na lata. "Zadał nam konkretne pytanie"
- Aaron Cel: To prawdopodobnie mój ostatni sezon [WYWIAD]

Komentarze (2)
avatar
dygresja
14.09.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Traktowali mnie jako "swojego" wychowanka, dlatego w pełni rozumiem ich rozczarowanie." Czytaj całość